Pov. Sabine
Zadzwoniłam do Louisa i się położyłam, sciarajac łzy.
- Halo?
Spytał zaspany. Ugh... Znowu zachciało mi się płakać.
- Nie dam rady jutro zaśpiewać...
- Co? Co się stało?
- Nie dam rady...
Położyłam się, znowu płacząc i odłożyłam telefon. Ja pierdole to kurewsko boli. Znowu przyłożyłam telefon do ucha.
- Co się stało? Nie wiem jak ci pomóc...
- Nie możesz. Nikt nie może. Nie wiem czy on kłamie, czy nie, ale... To boli... Nie chcę żeby tak bolało.
- Jason?
- Tak... Większość moich piosenek jest o nim. Jak mam to kurwa zaśpiewać?
- Co ci powiedział?
- Podoba mu się ktoś inny...
- Naprawdę nie wiem jak ci pomóc... Jeśli nie będziesz czuła się na siłach to odwołaj koncert.
- Kilka godzin przed? Nie mogę tego zrobić...
- Wierzę że dasz sobie radę. Będziemy cię oglądać, hm?
- Jeszcze gorzej.
- Hej, tyle bez niego wytrzymałaś, poważnie dasz radę.
- Louis...
Jaxon wszedł i się uśmiechnął.
- Później zadzwonię....
- Jasne, trzymaj się tam.
Rozłączyłam się, a Jaxon usiadł obok mnie na łóżku i złapał moją dłoń.
- Sabine... Co do niego tak naprawdę czujesz?
- Nic...
- Czułem twój smutek przez chwilę.
- Jak?
- Jak na niego patrzyłaś, poczułem cholernie mocne ukłucie w sercu i chciało mi się ryczeć.
- Jax...
- Wiem że może nie popieram tego żebyście byli razem ale jestem twoim bratem... Wiesz ze możesz mi powiedzieć.
- Znowu się zakochałam...
- Znowu?
- Mega mi się podobał jak mieliśmy czternaście lat i więcej... Wiedziałam że nie mam szans.
- A teraz?
- Teraz... Chyba znowu nie mam i to boli jeszcze bardziej. Kochasz Avery, prawda?
- Mhm...
- Wyobraź sobie że by miała innego.
- Auć.
- Właśnie...
- Jason jest pod wpływem narkotyków, pierdoli głupoty.
- Dlaczego ja zawsze muszę się starać...? Jason nigdy się nie starał.
- Bo Jason boi się swoich uczuć. Boi się aż tak przywiązać i woli cię odpychać.
- Byłam naiwna myśląc że będzie super.
- Nie załamuj się. Spójrz ile życia przed tobą. Poznasz jeszcze swoją miłość. Kiedy ostatnio byłaś z kimś w łóżku?
- Chancem kilka miesięcy temu.