Zaśmiałam się, kiedy ktoś za mną stanął. Czuję to.
- Hej braciszku.
O ja pierdole. Odwróciłm się do niej, a ona się uśmiechnęła.
- Seline.
- Sabine.
Poprawiłam ją, a ona machnęła ręką. Jak ja jej kurwa nie trawię. Znam ją tylko jeden dzień.
- Już się nie odzywaj. Posłuchaj, laleczko. Trzymaj się od mojego brata z daleka, bo pożałujesz. Twoja mamusia tak samo. Nie chcę żeby zabiła kolejną osobę z mojej rodziny. A może ty to po niej odziedziczyłaś?
- Nie żyjesz.
Mocno ją uderzyłam, przez co złapała się za nos.
- Ty suko.
- Jeszcze raz powiedz coś złego o mojej rodzinie.
- Davis! Do mojego gabinetu!
Popchnęłam ją i poszłam za dyrektorem, po drodze łapiąc kontakt wzrokowy z Melody. Chamsko się uśmiechnęła, całując Jasona po szyi. Ja pierdole.
- Panuj nad emocjami, siostro.
Jakbym mogła to bym ją zajebała, przysięgam.
- Panuj nad życiem seksualnym.
Poszłam do gabinetu i tu usiadłam, a dyrektor na mnie spojrzał i westchnął.
- Sabine...
- Przepraszam ale ta suka mnie już naprawdę wkurwia.
- Język. Błagam język.
- Przepraszam. Pan doskonale wie że łatwo jest mnie sprowokować. Ona to robi specjalnie. Obraża moją mamę i mnie, nie dam tak traktować mojej rodziny.
- Nie możesz tak naskakiwać na innych, Sabine. Szanuję waszą rodzinę, ale nie mogę przymykać na takie coś oczu.
- To niech pan mnie zawiesi i tyle...
- Miesiąc. I żeby mi to było ostatni raz. Jeśli będzie cię próbowała znowu sprowokować, ugryź się w język.
- Postaram się. Do widzenia. I dziękuję...
- Już idź.
Uśmiechnęłam się i wyszłam, idąc z powrotem na korytarz pod klasę. Jebana suka. Tylko taką zajebać.
- Co ci mówił?
Jaxon stanął obok mnie.
- Zawiesił mnie na dwa tygodnie. Bym ją zajebała, wiesz?
- Domyślam się. Sabine naprawdę próbuj nad sobą panować...
- Jasne.
Zadzwonił dzwonek, więc weszłam do sali i usiadłam na swoim stałym miejscu. Znając życie Jason usiądzie obok i będziemy się kłócić o to, że jest debilem. Jak zwykle. Zobaczyłam że też wszedł i się rozejrzał, zatrzymując na chwilę wzrok na mnie, ale po chwili go odwrócił i usiadł pod ścianą. Aha... No... Okej. Czyli kłótni nie będzie. Oscar usiadł obok i na mnie spojrzał.
- Przepraszam cię za nią. Naprawdę nie wiem o co jej chodzi...
- Ja wiem. Moja mama zabiła waszego dziadka, a ona chce się zemścić i ma mi to za złe.
- To nie twoja wina...
- Powiedz to jej.
Westchnęłam, a on się zaśmiał i pochylił mi się nad uchem.