Pov. Sabine.
Rano poszłam do Jasona w ręczniku i na niego spojrzałam, a on się zaśmiał.
- Spragniona?
- Nie, chcę bluzę.
- Masz coś pod spodem?
- Tak, bieliznę.
- Jesteś pojebana, wiesz że na korytarzu są kamery?
- Gówno mnie to obchodzi. Daj mi bluzę.
Westchnął i wstał, podchodząc od razu do walizki. Wyjął jakąś i do mnie podszedł.
- Masz.
- Dziękuję.
Wzięłam jeszcze jego perfumy, a on się zaśmiał i kiwnął głową.
- Rozumiem. Ale dalej mi nie dałaś żadnego buziaka, ani nic.
Uśmiechnęłam się i do niego podeszłam.
- Przepraszam.
- Liczę na jakąś dobrą rekompensatę.
Parsknęłam i usiadłam na łóżku.
- Zdejmuj spodnie.
- I to, kochanie rozumiem.
Podszedł do mnie i się pochylił, żeby mnie pocałować. Zdjęłam mu spodnie razem z bokserkami.
- Jay, dlaczego Ci zawsze stoi?
- Sabine, dlaczego jesteś tak cholernie podniecająca?
- Spierdalaj.
Zaśmiałam się i rzuciłam ręcznik na bok, przejeżdżając językiem po jego penisie.
Zeszłam na dół, a tu zobaczyłam każdego oprócz rodziców.
- Tamci jeszcze nie zeszli?
- Czekają w aucie, ty prowadzisz.
Jason się zaśmiał i dał mi kluczyki, a ja rozchyliłam usta. Co kurwa?
- Nie ma opcji.
- Jest. Oni jadą oddzielnie i my oddzielnie. Prowadzisz słońce.
- Jay...
- Idziemy.
Objął mnie, więc zrzuciłam jego rękę, a on się zaśmiał. Poszliśmy do samochodu, a tu wsiadłam i westchnęłam, próbując to odpalić. No kurwa mać jak to się robi? Jason usiadł obok mnie i się zaśmiał.
- Pomóc?
- Tak.
- Wciśnij sprzęgło.
- Jason kurwa, ostatnio jeździłam kilka miesięcy temu, nie wiem które to sprzęgło.
- Z brzegu po lewej. Środek to hamulec, a z prawej gaz.
Wcisnęłam sprzęgło, a on odpalił samochód.
- I jedziesz.
- Muszę?
- Tak. Ręka na skrzynie, jedynka.
Westchnęłam i jakoś udało mi się ruszyć. Pojechałam za tatą, ciągle obserwując samochód którym jadą.
- Zmień na trójkę.
- Gdzie jest trójka? Pomóż mi.
Położył rękę na mojej i na mnie spojrzał.
- Wcisnęłaś sprzęgło?