Patrzyłam przez okno, za którym widniały drzewa. Fakt, że mieszkałam w środku lasu nie przeszkadzał mi. W końcu to mój dom, a otoczenie nie jest najgorsze. Lubię biegać w okolicy, a także spacerować, gdy mam jakiś problem. Nie lubię być w tłumie ludzi, ani zwierzać się komukolwiek. Z resztą to chyba u nas rodzinne. W mojej rodzinie jest wiele tajemnic, a także my jesteśmy tajemnicą dla innych mieszańców miasta. Oczywiście każdy wie o pożarze w naszym domu, ale nikt nie wie kto to zrobił oraz ile wtedy straciliśmy. Ja, mój brat, siostra i wuj. A co straciliśmy? Wszystko. Poczucie bezpieczeństwa, azyl, bliskich, przyjaciół...
Podciągnęłam nogi na parapecie gapiąc się w tak dobrze mi znany widok. Był pierwszy dzień września, ale nie przejmowałam się tym. To tylko szkoła, a poza nią miałam wiele innych spraw. Na przykład znikającego brata, zaginiętą siostrę i wujka, który po pożarze został w szpitalu. A i jeszcze przemiany, których podczas pełni nie umiałam opanować. Otulona kocem czułam się bezpiecznie, choć to tylko wierzchołek góry lodowej. Choć pożar był dziesięć lat temu to wciąż śni mi się krzyk moich bliski, płomienie i podpalacz, którego nie znam. Jak można czuć się bezpiecznie, skoro ktoś zabił moją rodzinę i może chcieć dokończyć swoje dzieło? Ta myśl tkwiła we mnie od wielu lat. Czasem żałuję, że nie było mnie wtedy w domu. Bo co to za życie, pełne strachu i znaków zapytania? Ten pożar wszystko zmienił. Mój dom, który kiedyś był pełen śmiechów i zapachów z kuchni. Zmienił też mojego brata, który kiedyś się ze mną droczył, a teraz jest nieobecny. Zmienił też mnie. Niegdyś pewna siebie Caroline Hale stała się zamkniętą w sobie nastolatką.- Ty jeszcze nie gotowa?- usłyszałam, jednak głos Dereka mną nie ruszył. Obserwowałam łanie, która właśnie spacerowała ze swoimi młodymi.- Carol!
- Wiem, wiem...już się zbieram.- rzuciłam wstając z parapetu. Czułam na sobie wzrok brata, gdy wyciągałam z szafy jeansy i luźną bluzę. Odwróciłam się do niego natykając się na jego wymowne spojrzenie.- Co?
- Wrócę dzisiaj później.- stwierdził patrząc na mnie z kamienną twarzą.
- Znowu?- wyszeptałam patrząc w podłogę.
- Owszem. Mam coś do załatwienia.
- Rozumiem.- rzuciłam obojętnie, choć byłam zawiedziona. Bałam się, gdy ten znikał zwłaszcza w nocy. W tamtej chwili mogłam polegać tylko na nim, choć mówiąc szczerze tylko w kwestii pełni mogłam na niego liczyć.
- Jakby coś się działo to dzwoń.
- Okej.- wyszeptałam, po czym wyminęłam go i poszłam do łazienki. Tam ogarnęłam włosy oraz przebrałam się we wcześniej wyciągnięte ubrania. Wyszłam po chwili, po czym z plecakiem na plecach udałam się do wyjścia. Zatrzymałam się w drzwiach dawnego salonu. Wróciły wspomnienia, gdy wraz z mamą i siostrami siedziałyśmy na kanapie śmiejąc się z rozmów Dereka i wujka Petera. W swoich kłótniach umieli być strasznie śmieszni. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, po czym ruszyłam do szkoły. Rzadko Derek mnie podwoził. Miał dużo na głowie, a z resztą wolałam iść pieszo. Mogłam wtedy oczyścić umysł.
Dzień był normalny. Nigdy nie spodziewała bym się, że jeden dzień może tak wpłynąć na moje życie. Że ten dzień może je jakkolwiek zmienić. Piątkowa pełnia zapoczątkowała wszystko...Dzień dobry♥️
To mój pierwszy rozdział nowej książki, która będzie opowiadać o losach Caroline Hale. Wiem, że takich opowiadań jest sporo, a przeze mnie będzie ich o jedno więcej 😜 ale obiecuję, że nie będzie nudno. Zachęcam do obserwowania mojego profilu, dawania gwiazdek i komentowania
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...