Po incydencie na boisku wraz z chłopakami poszliśmy na ekonomię, którą prowadził trener Finstock. Usiadłam za Stilesem, a obok niego usiadł Scott. Niestety jedynym wolnym miejscem dla Allison okazała się ławka za McCallem. Stiles poderwał się, żeby je zająć, ale na nieszczęście całej naszej trójki dziewczyna była pierwsza. Usiadła centralnie obok mnie oraz za Scottem, który również nie cieszył się z obecności brunetki. Podczas gdy para rozmawiała, ja dostałam smsa od brata.
,,Spotkajmy się po twoich lekcjach u wujka."
Patrząc na ekran telefonu zastanawiałam się, czy znów chce mnie tam zabrać, by zmusić do odcięcia się od kogoś. Miałam nadzieję, że tym razem nie będzie chodziło o Scotta i Stilesa.
- Na początek przepytam was z lektury.- odezwał się nauczyciel zwracając na siebie naszą uwagę. Kilka rąk powędrowało do góry, a ja kopnęłam w krzesło Stilesa. Gdy ten się odwrócił posłałam mu pytające spojrzenie. Chłopak wzruszył ramionami na znak, że również zapomniał pracy domowej. Wzięłam głęboki wdech modląc się, by wybrał kogoś innego.- Opuść rękę Greenberg. Wiem, że czytałeś.- mówił zerkając po klasie.- Może... McCall.
- Tak?- spytał zdziwiony Scott.
- Praca domowa.
- Wczorajsza?- spytał, a ja złapałam się za głowę.
- Czytałeś może ,,Przemowę Gettysburską"?- rzucił trener.
- Co?
- A wiesz co to sarkazm?
- Tak.- odpowiedział zerkając na przyjaciela, który zaśmiał się słysząc jego słowa. Fakt, że Stiles powinien nazywać się Sarkazm Stylinski.
- Przeczytałeś czy nie?
- Zapomniałem.
- Brawo, pracujesz na trzy.- powiedział Finstock wpisując mu pałę.- Wiesz, że wtedy wylecisz z drużyny?- spytał, a Stiles szybkim ruchem położył na mojej ławce telefon monitorujący rosnący puls Scotta.- Powiedz krótko, co wczoraj czytałeś? A może przedwczoraj? Czy kiedykolwiek w swoim życiu coś przeczytałeś? Bloga? Etykietę od płatków? Ostrzeżenie na stronie dla dorosłych?- mówił, a puls Scotta rósł z każdym słowem trenera. Wraz ze Stilesem obserwowaliśmy jak cyfry na telefonie są coraz wyższe.- Pochwal się. Gratulacje McCall, dziękuję. Właśnie odebrałeś mi resztki wiary w wasze pokolenie. Następny trening zaczniesz od biegania. Chyba że to dla ciebie za trudne.- skończył wracając do biurka. Puls Scotta zaczął spadać, a my szybko na niego spojrzeliśmy. Allison trzymała go za rękę pod ławka, a chłopak widocznie był spokojniejszy.- To ona.- rzucił Stiles po wyjściu z klasy.
- Jak to?- spytał wilkołak.
- To Allison. Pamiętasz jak podczas pełni chciałeś ją chronić? Myślałeś o niej na pierszym meczu, słyszałeś jej głos.- tłumaczył mu Stiles.- I nie rzuciłeś się na nią w szatni jak na mnie. To ona cię uspokaja.
- Jest twoją kotwicą.- wtraciłam się, na co obydwaj na mnie spojrzeli.- To osoba lub uczucie, dzięki któremu zostajesz w ludzkiej postaci.
- Dokładnie, o tym mówię.- rzucił syn szeryfa jakby uradowany, że tak streściłam jego słowa.
- Ale nie zawsze działa.- powiedział Scott.- Kiedy ją całuje, dotykam...
- To co innego. Jesteś zwykłym nastolatkiem, który myśli o seksie.- stwierdził chłopak, na co nasz przyjaciel się uśmiechnął.- Myślisz o tym teraz, prawda?
- Wybacz.
- Kiedy trzymała cię za rękę było inaczej. Ona cię nie osłabia, a temperuje twój gniew.
- Bo ją kocham.- rzucił McCall, po czym osłupiał.- Powiedziałem to na głos?
- Tak.- powiedzieliśmy równocześnie ze Stilesem.
- Kocham ją.
- Świetnie, ale do rzdcxy....- rzucił Stiles obojętnie.
- Mówię serio. Zakochałem się.
- Cudownie, ale zanim pójdziesz pisać sonety ustalmy coś. Nie możesz z nią być cały czas.
- Jasne. Co mam robić?- spytał Scott, na co jego przyjaciel złożył usta w cienką linię.
- Jeszcze nie wiem.
- Ale masz jakiś pomysł?
- Tak.
- Równie głupi co ten wybryk na boisku?- spytałam, na co Stiles przytaknął.
- Wchodzisz w to?- rzucił do mnie.
- Bardzo chciałabym oglądać jak się pogrążacie i pakiecie się w kłopoty, ale niestety mam coś do załatwienia.- stwierdziłam wzruszając ramionami.
- Sakrazm nie dodaje ci uroku.- zażartował Stylinski, gdy ruszyłam wzdłuż korytarza.
- Nie musi.- rzuciłam obracając się w ich stronę.- Z resztą chciałbyś mieć takie poczucie humoru jak ja.- dodałam, po czym nie czekając na ich odpowiedź wyszłam z budynku szkoły. W kilka minut doszłam do szpitala, gdzie miałam spotkać się z Derekiem. Weszłam na sale, w której znajdował się mój wujek, a tam siedział już mój brat.- Hej.- powiedziałam siadając obok niego na łóżku. Peter był na wózku naprzeciwko nas i jak zwykle nieobecny.
- Już wiesz od Scotta?- spytał nie spuszczając wzroku z wujka.
- O ataku alfy na niego? Tak, wiem.
- Co o tym myślisz?
- Chce zemsty, stąd symbol na oknie Scotta. Ale na kim i dlaczego zabił Laurę?
- Tego próbuje się dowiedzieć.- odpowiedział bez większych emocji. Rzuciłam mu pytające spojrzenie, jednak ten nie zamierzał więcej mi wyjaśniać.- Mów.
- Co?- spytałam nie rozumiejąc.
- Siedzę tu od pół godziny. Może ciebie usłyszy.- stwierdził wskazując na Petera. Zaczęłam rozumieć, dlaczego mnie tu ściągnął. Zawsze byłam oczkiem w głowie wujka, choć od sześciu lat dużo się zmieniło i zapewne teraz nie byłby ze mnie taki dumny.
- Co mam mówić?- spytałam łagodnie, na co Derek na mnie spojrzał. W jego spojrzeniu nie było irytacji, a jedynie ból i zrozumienie.
- Potrzebujemy go.- powiedział krótko, jak na Dereka przystało. Wyciągnęłam niepewnie rękę, po czym złapałam za dłoń chorego Hale'a.
- Wujku? Słyszysz mnie?- zaczęłam. Peter patrzył w nicość, a moje słowa do niego nie docierały. Przynajmniej tak mi się wydawało.- Jest...nowy alfa. Morduje przypadkowych ludzi, a my nie umiemy do zatrzymać. Zawsze przed pożarem nam pomagałeś... potrzebujemy cię. Proszę daj nam jakiś znak. Wiesz kim może być ten wilkołak? Ktoś jeszcze przeżył pożar?- bez odpowiedzi. Spuściłam głowę dając za wygraną.- Tak rzadko tu przychodziłam, że sama sobie bym nie pomogła.- wyszeptałam w stronę Dereka.
- Ja również nie byłem najlepszym siostrzeńcem.- stwierdził, po czym złapał mnie za ramię.- Chodź, chyba nic tu po nas.- dodał, po czym wstałam, a on razem ze mną. Udaliśmy się do samochodu Dereka, do którego wycieraczek była przyczepiona jakąś kartka.
- Co to?- spytałam, jednak ten prychnął pod nosem i schował papier do kieszeni.
- Jedziemy do kliniki.
- Weterynaryjnej? Po co?
- Nie gadaj tylko wsiadaj.- rzucił, więc zrezygnowana weszłam do jego samochodu.Rooooozdziałek♥️♥️♥️♥️
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Wilkołaki𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...