Wbiegłam do kliniki weterynaryjnej nie zważając na tabliczkę, która oznaczała zamknięcie. Rozległ się dzwonek, gdy otworzyłam drzwi, a po chwili za bramką pojawił się Deaton. Wyglądał na zaskoczonego moją obecnością. Obok niego pojawił się Scott i Isaac, z czego ten drugi zaniemówił. Deaton otworzył bramkę, a mój chłopak odetchnął głęboko, po czym podszedł do mnie zatapiając we mnie swoje usta. Trwało to chwilkę, po której spojrzał na mnie niepewnie. Przegładził mój policzek, a ja uśmiechnęłam się do niego łagodnie. Był taki szczęśliwy. Czułam to. Nic nie musieliśmy mówić, bo nasze oczy mówiły wszystko. Martwił się o mnie, matkę i przyjaciół, a teraz miał szansę wszystko naprawić. Byłam przy nim. Cała i zdrowa. Po jego mokrym ubraniu wywnioskowałam, że złożyli się ze Stilesem i Allison w ofierze, ale był tu.
- Nie wrócisz do nich.- rzucił zdecydowanie Stiles.
- Obiecałem Deucalionowi.- wyjaśnił Scott.
- Czyli podpisałeś pakt z diabłem.
- Jakie to ma znaczenie?- spytał Isaac.
- Bez nich nie pokonamy Jennifer.- odpowiedział mój chłopak, po czym zapanowała chwila ciszy. Czy chciałam, żeby ten wrócił do stada alf, które chcą nas zabić? Oczywiście, że nie. Z drugiej strony sami nie mogliśmy zmierzyć się z Darahem, a to w tamtej chwili było najważniejsze.
- Scott ci ufa.- odezwała się Allison patrząc na weterynarza.- Powiedz mu, że się myli.
- Nie jestem pewien.- wyjaśnił mężczyzna.- Czasami wyjątkowa sytuacja wymaga sprzymierzenia się z wrogiem.
- Mamy zaufać facetowi, który nazywa siebie niszczycielem?- spytał Lahey.
- Wykorzystajcie go. Deucalion jest wrogiem, ale może posłużyć wam jako przynęta.- wyjaśnił Deaton, a ja spojrzałam na przyjaciół. Wtedy różnego się dzwonek oznaczający, że ktoś przyszedł. Doktor wyszedł do sąsiedniego pomieszczenia, a my razem z nim. W pomieszczeniu stał Ethan.
- Szukam Lydii.- wyjaśnił, na co dziewczyna stanęła obok nas.
- Czego chcesz?- spytała.
- Pomóż mi.
- W czym?- wtrącił się Stiles.
- Musimy powstrzymać mojego brata i Kali. Chcą zabić Dereka.- powiedział patrząc na mnie. Ścisnęłam mocniej szczękę próbując zapanować nad emocjami.
- Musicie do niego jechać.- wypaliłam ki zaskoczeniu wszystkich.- Niech ucieka.
- A ty?- spytał Scott, na co ja rzuciłam mu wymowne spojrzenie.
- Nie przyszłam tu, żeby się chować, a żeby walczyć. Mam siłę. Derek jej nie ma. Nie po tym co dla mnie zrobił.- wyjaśniłam, po czym spojrzałam na rudowłosą.- Jedźcie do loftu.- rzuciłam, na co ta zabrała torebkę i wraz z bliźniakiem wybiegła z kliniki. Z kolei ja, Scott, Allison oraz Isaac pojechaliśmy do domu dziewczyny, by zabrać z niego ubranie jej ojca. Stiles w tym czasie szukał czegoś, co będzie pachnieć jego tatem. Gdy weszłyśmy z Allison do biura Chrisa Argenta zastaliśmy w nim FBI.
- Niezły arsenał.- powiedział chyba ich szef, który siedział na krześle. Wtedy dołączył do nas Scott, a Isaac przysłuchiwał się rozmowie na odległość. Na widok mojego chłopaka mężczyzna wstał z fotela i przyjrzał się mu.- Scott.
- Co tu robisz?- spytał Scott, a ja się pogubiłam. Kim był ten mężczyzna? Skąd znał chłopaka? Dopiero po chwili zrozumiałam, że to jego ojciec.
- Podążam za jedynym tropem.- odpowiedział.- Siadajcie, pogadamy. Ty też Isaac.- wypalił, na co Lahey wyszedł zza ściany.
- Zna pan moje imię?- spytał.
- Wiem co nie co. Ale nie mam pojęcia, co się tu dzieje. Bladego.
- Nigdy nie wiedziałeś, co u nas słychać.- zaczął Scott, który był zdenerwowany.
- Nie chciałbym przesłuchiwać własnego syna.- po tych słowach rozległ się mój telefon, na którym wyświetlił się mój brat.
- Muszę odebrać.- powiedziałam.
- To odbierz.- zachęcił mnie mężczyzna, a gdy chciałam wyjść z pokoju ten mnie zatrzymał.
- To brat.- wyjaśniłam pokazując mu telefon.- Mamy problemy rodzinne. Nie chce pan tego słyszeć.- stwierdziłam, na co ten się zastanowił.
- Idź.- rzucił, a ja z satysfakcją wyszłam z pomieszczenia, gdzie odebrałam telefon.
- Gdzie jesteś?- spytał Derek.
- U Allison. Spróbujemy odnaleźć nemeton po zapachu.
- Wiesz o Kali?
- Wiem.
- Cora i ja podjedziemy po ciebie. Musimy uciekać.
- Nie Derek, wy musicie. Ja tu zostaję.- wyjaśniłam, po czym ten ciężko westchnął.
- Uważaj na siebie.- powiedział.
- I wy również.- rzuciłam wracając do przyjaciół. Usiadłam obok Scott przysłuchując się słowom jego ojca.
- Intryguje mnie liczba zaginionych rodziców, oraz że chodzi o mamę Scotta i ojców Stilesa i Allison.
- Moi nie żyją.- wtrącił się Isaac, który jadł cukierki miętowe.
- Zachowajcie tą udawana apatię dla nauczycieli. Mówcie, co wiecie, ale zatrzymam was na całą noc.
- Skąd mamy coś wiedzieć?- spytałam zdziwiona.- Z resztą je na pan prawa nas przesłuchiwać bez prawnych opiekunów.
- Czyżby?
- Nie możesz nas tu więzić.- poparł mnie Scott.
- Musi pan mieć nakaz.- dodała Allison.
- Mam pełne biurko dowodów.- stwierdził, na co ta wstała.
- Mój ojciec jest ekspertem od spraw ochrony i licencjonowanym sprzedawcą broni. Sam posiada kilka egzemplarzy.- wyjaśniła patrząc na stół, na którym leżały bronie jej ojca.- Na przykład ten osiemdziesięcio kilowy łuk. Albo ten nóż wojskowy z niestopowej stali.- mówiła, a ja uniosłam w podziwie brwi. Wiedziałam do czego ta zmierza.- Pistolet tezertigo. I granat dymny z zawleczką.- dodała, po czym pociągnęła za zawleczkę i rzuciła go pod nogi FBI. Wtedy my wybiegliśmy z domu, a mężczyzna wołał za nami desperacko. Isaac i Allison pojechali samochodem, a ja ze Scottem na jego motorze. Zatrzymaliśmy się przed rezerwatem, gdzie mieliśmy zamiar spotkać się z Deucalionem.
- W porządku?- spytała Allison.
- Nie wiedziałem, co mu powiedzieć. Byłaś wspaniała.- stwierdził Scott, na co ta się uśmiechnęła.
- Stiles dalej się do mnie nie odzywa.- wyjaśnił nam Isaac sprowadzając nas na ziemię.- Nie możemy na niego czekać.
Poszliśmy nad punkt widokowy, a za nami pojawił się ślepy mężczyzna.
- Przeciągasz strunę.- stwierdził.
- Mieliśmy opóźnienie. Gdzie reszta?- spytał Scott.
- Są zajęci innymi sprawami.- wyjaśnił, a we mnie zagotowało. Zrobiłam krok w jego stronę, gdy powstrzymał mnie Scott łapiąc mnie za rękę.
- My dwaj przeciwko niej?
- Troje.- zauważyłam.- Idę z wami.- rzuciłam, a mój chłopak spojrzał pytająco na Deucaliona.
- Martwi się o ciebie.- zwrócił się do Scotta.- Szkoda, że nie dbasz tak o brata, który może już nie żyć.- wypalił alfa, jednak ja wiedziałam, że nie mogę unosić się emocjami.
- Mam taką samą chęć zabicia Jennifer jak wy, a może nawet większą. Chciała mnie zabić, więc teraz ja zabije ją.- wyjaśniłam, na co ten się uśmiechnął.
- Stworzymy świetną drużynę.- powiedział mężczyzna, na co Scott spojrzał na Allison i Isaaca.
- Znajdźcie Stilesa i zejdźcie do piwnicy. Zatrzymamy Jennifer, żebyście mogli ich uwolnić.
- w jaki sposób?- spytał Isaac.
- Mam plan.- stwierdził patrząc na mnie. Nie znałam jego planów, ale wiedziałam, że nie ma dla niego nic niemożliwego. Poszliśmy do starej destylarni, w której wciąż widniała spirala wykonana za czasów Dereka i Paige. Na dworze pogoda szalała, a my sprawdziliśmy Jennifer prosto do nas. Patrzyliśmy jak zza jej pleców wyłania się druga postać, którą okazał się być mój brat. Czułam na siebie zaskoczony wzrok Scotta, ale i ja nie byłam w stanie nic z tego zrozumieć.
- Co robisz?- spytał Dereka.
- Miałeś wyjechać.- dodałam.
- Trudno w to uwierzyć, ale chcę wam pomóc.- wyjaśnił Derek.
- Brat przeciwko bratu.- odezwał się Deucalion.- Co gorsza, brat przeciwko rodzonej siostrze. Cóż za ironia. Caroline chciała mnie rozszarpać chroniąc ciebie, a ty uratowałeś jej życie oddając swój status. Teraz będzie walczyć ze sobą.- mówił, a ja patrzyłam niepewnie na Dereka. Czułam, że szykowała się jadka.Heeejka!
Mam pomysł, żeby zrobić znów mały maraton. Co o tym myślicie??? Oczywiście napiszcie jak wam się podobał rozdziałek oraz zostawcie gwiazdkę 🌠🌠🌠
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...