Stałam przed lustrem przyglądając się sukience, którą założyłam na siebie. Jęknęłam wściekła, po czym zdjęłam ją i przymierzyłam czarną bluzkę na ramiączkach oraz pudrową spódnice. Do tego dobrałam buty na obcasie i skórzaną kurtkę. Stanęłam przed lustrem przyglądając się odbiciu. Wyglądałam w porządku, ale czegoś mi brakowało. Podbiegłam do szafki nocnej, gdzie trzymałam biżuterię. Wśród złotych kolczyków i kolorowych bransoletek, których nigdy nie nosiłam znalazłam coś, co uznałam bezzwłocznie za idealny dodatek. Naszyjnik od Scotta z literą S. Założyłam go na szyję, po czym wzięłam kosmetyki i poszłam do łazienki, by się pomalować.
- Uważaj.- usłyszałam, przez co ręka mi drgnęła, a kreska na mojej powiece nieplanowanie zjechała na policzek. Spojrzałam wkurzona na Petera, który stał w drzwiach łazienki.- Nie przesadź z tapetą, bo pomyślą, że jesteś pustą lalą.
- Teraz na pewno tak nie wyglądam.- stwierdziłam biorąc do ręki płatek kosmetyczny, który namoczyłam w płynie do demakijażu, by zmazać przeszkadzającą linie z eyelineru.
- Serce ci wali jak oszalałe. Przecież to tylko kolacja.
- Po pierwsze puka się. A po drugie nie potrzebuje twojej opinii.
- A po trzecie?- spytał z wkurzającym uśmiechem.
- A po trzecie wyjdź.- odpowiedziałam z równie sztuczną miną. Wuj westchnął, po czym obrócił się i wyszedł z łazienki, a następnie z mojego pokoju. Gdy poprawiłam makijaż, zeszłam na dół, szukając swojego telefonu.
- Szlag.- wyszeptałam rozglądając się po parterze.- Derek!- krzyknęłam, na co mój wuj wyszedł z kuchni widocznie zainteresowany. Zignorowałam go i zaczęłam przeszukiwać biurko brata.- Derek! Nie widziałeś...?
- Tego?- spytał, na co na się wyprostowałam patrząc na brata, który podnosił do góry mój telefon. Westchnęłam z ulgą podchodząc do niego.
- Dzięki.- rzuciłam biorąc od niego przedmiot.
- W porządku?
- Jasne, a nie widać? To tylko kolacja. Nic wielkiego. Przecież chodzę na takie codziennie.- wypaliłam sarkazmem, na co Derek podniósł brew, a Peter zaśmiał się pod nosem. Spojrzałam na niego wrogo, aż ten schował się z powrotem do kuchni.
- Podwieźć cię?- spytał mój brat, a ja spojrzałam na telefon.
- Stresuje się.- wyszeptałam pod nosem. Podniosłam głowę patrząc na starszego ode mnie Hale'a, który miał nieprzenikniony wyraz twarzy.
- Nie masz powodu.- powiedział, po czym spojrzał na drzwi do loftu, dając mi znak, żebym się zbierała.
- Pójdę tylko po torbę.- dodałam oddychając głęboko. Derek uśmiechnął się lekko, a ja poszłam po rzeczy, w tym prezent dla Scotta, który chciałam mu dać po kolacji. Brat zawiózł mnie pod dom chłopaka każąc mi się dobrze bawić. Zadzwoniłam do drzwi, a serce stanęło w gardle, gdy te się otworzyły. Zobaczyłam w nich mamę Scotta, która uśmiechnęła się szeroko na mój widok.
- Jak dobrze, że już jesteś. Będę potrzebować twojej pomocy.- powiedziała od razu wpuszczając mnie do środka.
- W czym?- spytałam zdziwiona.- Gdzie Scott i pan McCall?
- Pojechali po wino, a ja miałam mały wypadek z sukienką.- wyjaśniła pokazując mi szef na plecach, który pękł widocznie przez zbyt szybkie zakładanie ubrania.- Umiesz zszywać?
- Trochę...- powiedziałam, po czym odłożyłam torebkę na komodę.- Ma pani igłę i nić?
- Tak, w łazience.- stwierdziła, po czym tam poszłyśmy. Wzięłam igłę, przez którą włożyłam nitkę i zaczęłam zszywać suknie pani McCall. Byłam skoncentrowana, co przychodziło mi z łatwością, bo czułam się przy kobiecie dobrze i spokojnie.- Tak mi wstyd.- wypaliła po chwili.
- Dobrze, że to nie spodnie.- rzuciłam, a ta się zaśmiała nerwowo.- Skończyłam.- oznajmiłam obcinając końcówkę nitki. Kobieta spojrzała przez lustro na swoje plecy, po czym uśmiechnęła się szeroko do mnie. Już miała coś powiedzieć, gdy usłyszałyśmy dźwięk zamykanych drzwi.
- Jesteśmy!- zawołał ojciec Scotta, na co wraz z panią domu zeszłyśmy do jadalni, gdzie zastałyśmy obu mężczyzn.
- Dobry wieczór.- powiedziałam z uśmiechem do starszego McCalla.
- Dobru wieczór. Cieszymy się, że przyszłaś.- odpowiedział mężczyzna, a do mnie podszedł jego syn, który objął mnie w biodrach.
- Najlepszego.- wyszeptałam całując go w policzek.
- Dawno przyszłaś?- spytał, a ja spojrzałam ukradkiem na jego mamę.
- Nie, chwilę przed wami.
- Siadajcie.- zachęcił nas agent FBI, na co oboje ze Scottem zawiedliśmy przy stole.- Pojesz wino?- spytał mnie otwierając wino.
- Raczej nie...
- Ale dziś możesz.- dokończyła kobieta. W odpowiedzi na jej słowa tylko westchnęłam patrząc na mężczyznę, który podał mi kieliszek wina.
- Więc jak długo jesteście razem?- odezwał się po chwili ojciec Scotta, a ja spojrzałam na chłopaka oczekując, że on odpowie.
- W sumie to byliśmy razem rok, a potem Caroline wyjechała razem z rodzeństwem z Beacon Hills.- wyjaśnił ojcu.
- Nie mogłaś zostać tu z rodzicami?- spytał, po czym zapanowała chwila ciszy.- Coś źle powiedziałem?- dodał widząc naszą reakcje.
- Nie, skąd. Po prostu moi rodzice nie żyją.- wyjaśniłam, a serce Scotta zaczęło szybciej bić, więc postanowiłam kontynuować wypowiedź.- Ale mam brata, który się mną opiekował od kiedy ci odeszli. Jest...moim najlepszym przyjacielem, choć nie raz nie zgadzamy się w pewnych kwestiach.
- Jak go w rodzeństwie.- stwierdził, na co ja się uśmiechnęłam. Czułam na sobie wzrok Scotta, ale zlekceważyłam je patrząc na jego ojca i słuchając jego słów.- Sam jestem jedynakiem, ale miałem sporo kuzynów i zawsze się kłóciliśmy.
- Ja z moim rodzeństwem też.- powiedziałam z uśmiechem.- Mam jeszcze o rok starszą siostrę. Ma na imię Cora. Gdy byłyśmy małe, to ciągle się kłóciłyśmy. Uważała, że byłam niedojrzała i nie chciała się ze mną bawić.
- Dalej się kłócicie?- spytała tym razem mama Scotta.
- Czasem, ale kilka lat rozłąki i śmierć rodziców sprawiły, że obie zbyt szybko dorosłyśmy i naszym priorytetem jest bycie blisko rodziny.
- Piękne słowa. Widocznie życie dało ci w kość, skoro ta twierdzisz. Większość nastolatków unika rodziców.- rzucił patrząc na syna, a ja również na niego spojrzałam przygryzając wargę.
- Nie prawda. Nie unikam. Mam tylko sporo na głowie.- wyjaśnił zakłopotany, a ja zaśmiałam się cicho widząc jak kręci. Scott miał wiele tajemnic i był dojrzały, co sprawiło, że zapewne odsunął się od rodziców. Cóż, to co robi, to jak pomaga innym ma też swoje wady. Po kilku godzinach jedzenia, picia i intensywnych rozmów, mama Scotta przyniosła tort, który pokroiła, a następnie dała nam do zjedzenia. Oczywiście nie obyło się bez rodzinnych albumów i historii z dzieciństwa mojego chłopaka. Ten był trochę zawstydzony tą sytuacją, ale ja bardzo się cieszyłam mogąc słuchać o jego dziecięcych przygodach.
- Kiedyś ze Stilesem zatrzasnęli się w jednej z cel na komisariacie, gdy czekali na Stylinskiego.- powiedziała pani McCall z szerokim uśmiechem.
- Ktoś ich wypuścił?- spytałam kładąc łokcie na stole, a na nich opierając głowę. W tym czasie Scott dojadał tort, a jego ojciec dolewał nam wina.
- Po kilku godzinach. Gdy ich ktoś znalazł byli tacy przerażeni, że przez kilka miesięcy nawet nie zbliżali się do komisariatu.- stwierdziła, a ja się zaśmiałam.
- Macie mocną głowę.- odezwał się jej mąż podając nam kieliszki.
- Podobno winem nie da się upić.- rzucił Scott uśmiechając się do nas.
- Zobaczymy, czy jutro nie będziesz mieć kaca.- zażartował, a ja oparłam się o siedzenie i położyłam głowę na ramieniu chłopaka.
- Nie chce psuć wieczoru, ale chyba jesteście już zmęczeni.- stwierdziła kobieta przyglądając się naszym oczom.
- Skąd, jest tak miło.- powiedziałam szybko, na co ta się zaśmiała. Mimo szczerych chęci posiedzieliśmy jeszcze parę minut, po czym wraz ze Scottem poszliśmy do jego pokoju, a jego rodzice również skierowali się do sypialni. Leżałam na łóżku chłopaka przytulając do siebie jego poduszkę.
- W porządku?- spytał kładąc się obok mnie. Po policzku spłynęła mi łza.
- Już zapomniałam jak to jest mieć rodziców.- stwierdziłam patrząc na sufit. Wtedy Scott oparł się na łokciu, by pocałować mnie w mokry policzek.
- Przecież ich masz. Tutaj.- szepnął, a ja spojrzałam mu w oczy wzruszona jego słowami.- Kochają cię. Wiem to.- dodał, na co ja jęknęłam zakrywając oczy dłońmi, by ukryć swoje łzy. Scott jednak zaśmiał się cicho, po czym ja odkryłam twarz patrząc na niego zdziwiona.- Jesteś piękna, gdy jesteś szczęśliwa.
- Bo jestem szczęśliwa. Dzisiaj. Z tobą.- wyjaśniłam podnosząc się i siadając na chłopaku ukradkiem. Jego ręce spoczęły na moich udach, a ja pocałowałam go w usta oddając tym samym moje odczucia. Nawet nie umiem nazwać tego, co wtedy czułam. Ta atmosfera przy stole, te żarty, albumy i opowiadania. Wtedy przypomniałam sobie, że mam dla niego prezent. Zeszłam ze Scotta ku jego niezadowoleniu i wyciągnęłam z torebki małe pudełko. Wróciłam na łóżko podając przedmiot chłopakowi.- Najlepszego Scott.
- Żartujesz? Moim prezentem jest to, że przyszłaś.
- Wiem, ale zamówiłam to wcześniej, a nie mogę tego oddać, bo jest robione na zamówienie, więc...- urwałam, a ten się zaśmiał.- Otwórz.- zaleciłam, więc chłopak wziął pudełko i je otworzył. W środku znajdował się bryloczek do kluczy składający się z dwóch okręgów, które były odzwierciedleniem jego tatuażu.- Podoba się?
- Jasne.- odpowiedział odkładając go na szafkę nocną.- Chyba powinienem podziękować.- rzucił powalając mnie z pozycji siedzącej na pościel, po czym zdjął swoją bluzkę i zaczął całować moje szyje. Śmiałam się z jego gestu, który był tak niespodziewany, że wręcz się wystraszyłam, gdy mnie powalił. To był nasz pierwszy raz odkąd do siebie wróciliśmy, odkąd wróciłam do Beacon Hills. Ale jak się okazało między nami było jeszcze więcej chemii oraz...zgrania. Byliśmy szczęśliwi mogąc znów być w swoich ramionach. A ja? Cóż, tego dnia byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. No, może poza Scottem.Heeejka
Dodaje rozdziałek jak zwykle po północy 😂 coś nie mogę się przedstawić, ale myślę, że ten wam się baaaardzo spodobał. Jeśli tak to gwiazdka i komentarz 💕💕💕 dobranoc
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...