Po tym jak Scott skłamał Allison, Jacksonowi i Lydii, że to mój brat zabił dozorcę oraz kierowcę autobusu i pracownika wypożyczalni, usiadłam na jednej z ławek przysłuchując się tylko ich kłótni. Jak mógł coś takiego powiedzieć? Po tym wszystkim, co Derek dla niego zrobił? Uratował go przecież przed łowcami w jego pierwszą pełnię. Pomógł mu też panować nad sobą i cały czas go chronił. Jak mógł to powiedzieć wiedząc też jak Derek był dla mnie ważny? Nie dowierzałam. Siedziałam tam ze wzrokiem wbitym w podłogę, chcąc stąd uciec i zostawić chłopaków na pożarcie alfie. Nie, nie mogłam ich tu zostawić. Nawet Jacksona, który jest totalnym kretynem. Ani Allison, której rodzina zabija tysiące takich jak ja. Nie mogę zostawić też Lydii. Jest tu przypadkiem i nie wie, co się dzieje. Stiles również zasługuje by żyć. A Scott... musiałam nas stąd wyciągnąć, a potem dopiero mogłam się na niego gniewać.
Słyszałam jak kłócą się o to, czy wezwać policję, aż ostatecznie Lydia zadzwoniła nie czekając na decyzję towarzyszy. Po chwili jednak odsunęła telefon od głowy i spojrzała na przyjaciół zdziwiona.
- Powiedziała, że ktoś ostrzegł ich, że dzieciaki będą robić sobie żarty. Jeśli jeszcze raz zadzwonię to poniosę karę.- wyjaśniła łamiącym się głosem.
- To dzwoń!- krzyknęła Allison, a na te słowa wstałam z ławki.
- Zamiast tu siedzieć i wkurzać policjantów moglibyśmy spróbować się stąd wydostać.- zaproponowałam podchodząc do zgromadzenia.
- Niby jak? Na korytarzu grasuje Derek.- mówiła dziewczyna. W jej oczach dostrzegłam strach, jednak z niewiadomych dla mnie powodów poczułam gniew na dziewczynę.
- Dlatego znajdźmy inne wyjście.- rzuciłam mało nie wybuchając.
- Kim jest ten Derek? To jakiś uciekinier z kicia czy tylko odwaliła mu szajba?- spytał Jackson zerkając na Scotta.
- On...
- To mój brat!- krzyknęłam przerywając wyjaśniania wilkołaka. Wszystkie oczy spoczęły na mnie. Czułam, że to i tak się wyda, a łowcy o mnie widzieli, więc nic nie stało na przeszkodzie by to wyjawić.
- Twój brat chce nas zabić?- spytała nie dowierzając Allison.
- Derek Hale to mój brat...ale morderca nie.- wyjaśniłam spoglądając na Scotta i Stilesa.- Nie znam go. I nie chce mieć z nim nic wspólnego.
- Rozumiemy.- odpowiedziała szeptem Argent.- To dlatego się od nas odcięłaś? Bo miałaś problemy rodzinne?
- W sumie to tak.- wzruszyłam ramionami.
- Mogłaś coś powiedzieć.
- Czasem lepiej żyć w niewiedzy.- rzuciłam patrząc jej w oczy.
- Miło się gada, ale może w końcu wezwiemy gliny?- odezwał się Jackson, na co ja spojrzałam jednoznacznie na Stilesa.
- Napiszę do taty.- rzucił po chwili ciszy i odszedł na bok, by napisać smsa. Zaczęłam chodzić w kółko myśląc, jak stąd uciec, gdy obok mnie pojawił się Scott. Jego mina mówiła wszystko. Było mu głupio.
- Carol...- zaczął, ale ja szybko uciszyłam go podnosząc rękę. Spojrzałam w kierunku korytarza, z którego usłyszałam kroki.
- Co jest?- spytała przerażona Allison. Cisza i...huk. Alfa uderzył w drzwi od sali, na co wszyscy odskoczyliśmy do tyłu.
- Co teraz?- spytała Lydia stukając się w swojego chłopaka. Rozejrzałam się po stołówce szukając czegokolwiek, aż mój wzrok spocząć na drzwiach po drugiej stronie pomieszczenia.
- Kuchnia.- wyszeptałam zwracając na siebie uwagę towarzyszy.
- Co?- spytali wszyscy jednocześnie.
- Wyjdziemy przez kuchnię.- wyjaśniłam.
- No tak.- powiedział Stiles rozumiejąc mój tok myślenia.- Przecież z kuchni są schody na klatkę.- po tych słowach rozległ się kolejny huk.
- Prowadzą na górę.- zwrócił uwagę Scott.
- Masz inny pomysł?- spytałam, a gdy alfa znów uderzył w drzwi, my rzuciliśmy się do ucieczki. Czułam, że alfa był tuż za nami. Biegliśmy przed siebie najpierw po schodach, a później przez korytarz. Sale były zamknięte. Allison znalazła jedyną otwartą, do której szybko wbiegliśmy i odsunęliśmy się od drzwi wstrzymując oddech. Scott przysunął też krzesło do drzwi, które wcześniej zamknął na zamek. Panowała cisza przerywana tylko krokami na korytarzu. Alfa pojawił się w oknie w drzwiach, po czym poszedł dalej. Dlaczego odszedł? Przecież mógł nas zabić i to już dawno. Bawi się nami.
- Jackson, ile osób zmieści się w twoim aucie?- wyszeptał nagle Scott.
- Na upartego pięć, sześć.- odpowiedział równie cicho chłopak.
- Ja ledwo się wcisnęłam.- wtrąciła się Allison.
- I tam stąd nie wyjdziemy.- rzucił Stiles.
- A tędy?- spytał Scott idąc do drzwi od kantorku chemicznego.- Wejdziemy na dach i zejdziemy schodami pożarowymi.
- Zamknięte.- zwrócił uwagę Stiles, a po minie Scotta wiedziałam co chce zrobić.
- Dozorca ma klucz.- stwierdził.
- Raczej trup.
- Zdobędę go. Znajdę dozorcę po zapachu krwi.- wyszeptał, że tylko ja i Stiles go słyszeliśmy.
- Idę z tobą.- rzuciłam ku jego zaskoczeniu.
- Nie, nikt nie pójdzie. To cholernie głupi pomysł.- powiedział Stiles.
- Alfa może cię zabić.- mówiłam do Scotta.- Mnie nie. Pójdę sama.
- Nie ma mowy. Musisz tu zostać. Jeśli nie wrócę to pomożesz im uciec. Coś wymyślisz.- wyjaśnił, a ja pokręciłam głową.
- Nie. Nie zgadzam się. Idę z tobą, albo zostajemy tu wszyscy.
- Idę po klucz.- powiedział głośniej wymijając mnie.
- Mówisz poważnie?- spytała go Allison.
- To jedyna opcja.
- Chcesz iść sam?- na te słowa chłopak chwycił za kijek do tablicy, a Stiles przewrócił oczami.
- Lepsze to niż nic.- stwierdził wilkołak.
- Znajdźmy coś lepszego.- zaproponował jego przyjaciel.
- Mam.- odezwała się Lydia patrząc na butelki w szafce.
- Oblejemy go kwasem?
- Nie, zrobimy koktajl mołotowa.- odpowiedziała niewzruszona.
- Jaki koktajl?
- Mołotowa.- wszyscy posłaliśmy jej pytające spojrzenie. Skąd tępa rudowłosa wie o takich rzeczach?- No co? Słyszałam o tym.
- Szafka też jest zamknięta.- rzucił Stiles, a Jackson jednym ruchem otworzył stare drzwiczki szafki. Gdy dziewczyna przygotowywała koktajl ja obserwowałam Scotta. Nie mogłam stracić i jego. Nie mogłam mu pozwolić...
- Proszę.- powiedziała Lydia podając butelkę Scottowi.
- Nie, to szaleństwo.- odezwała się Allison.- Nie możesz iść sam.
- Idę z nim.- wtrąciłam się.
- Nie, pójdę sam.- rzucił wściekły w moją stronę.
- Mamy ci pozwolić umrzeć? Derek zabił już trzy osoby.- mówiła Allison. Na te słowa wzrok chłopaka spoczął na mnie.
- Nie.- wyszeptałam. A gdy ten wyszedł, ja wybiegłam za nim zatrzymując go.- Nigdzie nie pójdziesz.
- Uratujesz ich. Ojciec Stilesa w końcu przyjedzie, a alfa zwieje.- wyjaśnił.
- Więc czekaj z nami.
- Wiesz, że to na mnie mi zależy.
- Dlatego nie możesz iść sam.- nalegałam, ale ten tylko spuścił głowę.- Proszę. Nie mogę...- urwałam patrząc mu w oczy, ale ten chyba domyślił się, co chce powiedzieć.
- Przepraszam za Dereka.- wyszeptał, a do oczu napłynęły mi łzy. Zanim zdążyłam odpowiedzieć Scott zniknął w ciemnym korytarzu. Wytarłam pojedynczą łzę, po czym wróciłam do przyjaciół zamykając szczelnie drzwi.Heeej
W końcu nowy rozdział, który pisze już od tygodnia 😂😂😂 mam nadzieję, że się podobał, bo akcja się zagęszczaPs: mam nadzieję, że wybaczycie mi zmianę fabuły
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Vlkodlaciðœðððð ðð ððð. ð¶ð§ðŠ ððððð ðð ððð ððð§Ìð ð¡ðð ðð¢ð§Ìð ð§ððððððÌ? ð¶ð§ðŠ ððð§Ìð ððððð Ì ð§ððððððÌ? ð ðððððð§ð¢ ð¡ððððððð ð¶ððððððð ð»ððð ð¡ðððð ð€ð ð§ðŠð ð¡ðð. ð ððð§ðððÌš...