W kolejnej zamianie Allison usiadła obok Scotta. Z kolei ja trafiłam na Erice.
- Znów się widzimy.- rzuciła z udawanym uśmiechem. Starałam się zachować powagę i zaczęłam odmierzać odpowiednią ilość cieczy.- Wiesz, że mam szósty zmysł. Umiem przewidzieć przyszłość par, takich jak ty i Scott. Myślę, że wasz związek długo nie przetrwa.
- Mówi to dziewczyna, która wcześniej była nikim. Miałaś w ogóle chłopaka?- spytałam chcąc się wyładować.- A. Nie miałaś. Przykre, bo dopiero będąc wilkołakiem mogłaś dotknąć chłopaka. I jak się z tym czujesz?
- A ty? Wiesz, że prawie mu stanął?- spytała, a ja położyłam pojemnik z płynem na ławce ściskając mocno zęby.- Ciekawe, czy przy tobie mu staje.- dodała. Rozejrzałam się po klasie, aż natrafiłam na wzrok Scotta, który zapewne nas posłuchiwał.- Pewnie jest z tobą tylko ze względu na Dereka. Niestety chyba go nie kręcisz...
- Słuchaj suko.- obróciłam się, by patrzeć jej w oczy.- Nie z takimi jak ty się użerałam, więc nie trać energii, bo w walce pokonam cię jednym ruchem.
- Może sprawdzimy to po lekcjach?
- Po co? Żeby mój brat stracił pieska?- rzuciłam, a tej zmył się uśmiech z twarzy. Wtedy rozległ się dzwonek, więc dziewczyna siłą wyższą musiała mnie opuścić. Odetchnęłam głęboko, gdy zostałam sama, a przy mnie pojawił się Scott.
- Ignoruj ją. Chce cię wkurzyć.- wyszeptał łącząc składniki w szklanej misce.
- Bardziej wkurza mnie to, że jej wychodzi.- stwierdziłam obserwując blondynkę. Nagle Scott dotknął mnie udem chcąc zwrócić moją uwagę. Spojrzałam mu w oczy, które były spokojne i działały na mnie kojąco.- Trener mówił coś o trudnych egzaminach. Może wpadniesz do mnie wieczorem? Pouczymy się razem.- zaproponowałam, na co ten szeroko się uśmiechnął.
- Chętnie.- po tych słowach uderzyłam go udem w ramach żartów. Na ten gest obydwoje się zaśmialiśmy. Znów rozległ się ostatni już dzwonek Harrisa.
- Koniec czasu.- powiedział nauczyciel.- Jeśli się przyłożyliście to powinniście otrzymać kryształ.- stwierdził, podczas gdy w naszym naczyniu była dziwna galareta.- I dobra wiadomość. Możecie ją zjeść.- dodał, a Scott spojrzał na Lydie, która przymierzała się do zjedzenia kryształu pokrytego żelem... albo raczej jadem. Mój chłopak chciał wstać, ale szybko go powstrzymałam.
- Poczekajmy.- wyjaśniłam krótko. Obserwowaliśmy jak rudowłosa wkłada kryształ do ust, a następnie go spożywa. Ku naszemu zdziwieniu nie sparaliżowało ją. Wtedy Isaac spojrzał za okno, a ja siłą rzeczy też tam spojrzałam. Na placu pod oknem stał Derek, który najwidoczniej oczekiwał wyniku testu.- To ona? A jeśli jest po prostu odporna?- spytała Allison. Staliśmy na szkolnym korytarzu rozmyślając intensywnie nad naszą sytuacją.
- To bez znaczenia. Derek widział, że ta nie zareagowała na jad.- wyjaśniłam, a oczy całej trójki zwróciły się na mnie.
- Nie masz w sobie ani grama optymizmu?- rzucił Stiles, na co ja rozłożyłam ręce.
- W tej sytuacji? Utknęliśmy między Derekiem, który chce powstrzymać mordercę, a Lydią, która przeżyła ugryzienie i jest potencjalnym mordercą, ale jednocześnie jest bliską nam osobą. Skąd mam wziąć optymizm?
- Uspokójmy się.- odezwał się Scott opierając się o ścianę.- Musimy ją gdzieś ukryć. Zabierzcie ją do mnie. Stiles, klucze zapasowe są pod wycieraczką...
- Czekaj, czekaj.- przerwałam mu.- My? A co z tobą?
- Porozmawiam z Derekiem.- stwierdził, na co ja szybko odparłam.
- Dobra, zabierzemy ją do ciebie. Ale co potem? Będziemy czekać, aż przekonasz Dereka do swoich racji?- spytałam, na co ten ciężko westchnął.- Beznadziejny plan.
- Innego nie mamy.- stwierdził chłopak, a ja siłą rzeczy musiałam przyznać mu rację. Nie było czasu na lepszy plan.
- Jak jej to wyjaśnimy?- odezwała się Allison. Fakt, o tym też nie pomyśleliśmy. Przecież Lydia jako jedyna z naszej paczki nic nie wie o świecie nadprzyrodzonym, a mamy ją ukryć i chronić przed stadem wilkołaków.
- Jackson się tym zajmie.- rzuciłam patrząc jak chłopak idzie korytarzem.
- Nie bierzemy go ze sobą, prawda?- spytał Stiles, a cisza odznaczała, że Whittemore idzie z nami.- To serio jest beznadziejny plan.
- Nie ma czasu. Muszę znaleźć Dereka, a wy idźcie do mnie, zabarykadujcie się i czekajcie. Jak by co, to dzwońcie.- rzucił, po czym się rozeszliśmy. Scott ruszył za szkołę, a my zgarnęliśmy rudowłosą i Jacksona. Dziewczyna początkowo nie chciała z nami iść, bo twierdziła, że możemy się pouczyć w bibliotece, ale jej były na coś przydał i siłą wyciągnął ją ze szkoły. Gdy weszliśmy do domu Scotta, Stiles zamknął drzwi na wszystkie z możliwych zamków, co zdziwiło Lydie.
- W okolicy grasują włamywacze.- wyjaśnił głupio chłopak, gdy ja podeszłam do okna wypatrując możliwego niebezpieczeństwa. Po chwili jednak rozległ się odgłos przesuwanego krzesła, więc spojrzałam w stronę przyjaciół. Stiles zabarykadował drzwi krzesłem, które mówiąc szczerze dużo by nie dało.- I mordercy.- dodał widząc nasze miny. Allison rzuciła wymowne spojrzenie Jacksonowi, na co ten zwrócił się do rudowłosej.
- Chodź, musimy pogadać.- po tych słowach skierował się na piętro, a za nim ruszyła Lydia. Zostaliśmy tylko we trójkę. Panowała między nami cisza, która była wynikiem stresu. Po kilku minutach zaczęło się robić ciemno, a na ulicy pojawiło się stado niego brata. Nie czekając na reakcję towarzyszy wyjęłam telefon i wybrałam numer Scotta.
- Gdzie jesteś?- spytałam, gdy ten odebrał.
- W drodze. A co u was?
- Mamy problem.- rzuciłam przypatrując się czwórce wilkołaków.- Są tu, a to znaczy, że nie przekonałeś Dereka.
- Niestety nie.- stwierdził.- Nic nie róbcie zaraz będę.
- Śpiesz się.- dodałam, po czym się wyłączyłam. Minuty mijały, a my z każdą chwilą martwiliśmy się coraz bardziej. Nagle Allison wyjęła telefon, co je uszło naszej uwadze.
- Co robisz?- spytał ją Stiles.
- Muszę...- zaczęła.- Zadzwonić do taty.
- Żeby ich zabił? Zwariowałaś?- spytałam zdenerwowana.
- Inaczej oni zabiją Lydie.
- Wstrzymaj się.
- Mam inny pomysł.- rzuci Stiles.- Masz kusze?- spytał, a dziewczyna przytaknęła.- To strzelaj.
- Co?- odezwałyśmy się równocześnie.
- Musimy się bronić.
- Ale nic jeszcze nie zrobili.- wypaliłam zerkając za okno. Nagle dostrzegłam nieobecność jednej z bet.- Gdzie jest Isaac?- spytałam, a Allison i Stiles spojrzeli na ulicę.
- Nie ma go.- wyszeptała Allison. Wtedy ktoś pociągnął ją, a dziewczyna upadła na podłogę. Obróciłam się akurat, by zobaczyć jak Isaac powala też mojego przyjaciela. Wyciągnęłam pazury przygotowując się do walki.
- Mówiłaś, że jesteś z nami.- rzucił patrząc na moje ręce.
- Byłam, dopóki nie chcieliście zabić niewinnej dziewczyny.
- Skąd pewność, że jest niewinna? Wierzysz w to?
- Nie, ale wierzę Scottowi, a on wierzy w jej niewinność.- wyjaśniłam, po czym rzuciłam się na chłopaka. W tym czasie Allison pobiegła do Lydii, by ją ostrzec, a Stiles ukrył się w jednym z pokoi.
- To coś tu jest!- krzyknęła Allison, przez co mnie wybiła i oberwałam od chłopaka w głowę. Zaczęło szumieć mi w uszach, ale nie mogłam się poddać. Zamachnęłam się i skaleczyłam Isaaca w brzuch. Nagle rozległ się ryk Scotta, a blondyn w jednej chwili wylądował kilka metrów dalej. Uśmiechnęłam się widząc chłopaka. Ten otworzył drzwi i wyrzucił przez nie rannego Isaaca oraz sparaliżowaną przez Allison Erice. Derek patrzył nas, jakby spodziewał się takiego zakończenia. Ja, Allison, Scott i Stiles wyszliśmy przed dom czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
- Teraz wiem dlaczego mi odmawiasz.- odezwał się Derek.- Zostałeś alfą i masz własne stado. Ale mnie nie pokonasz.- po tych słowach złapałam Scotta za rękę splatając nasze palce, co szybko zauważył mój brat.
- Przetrzymam cię do czasu, aż przyjadą gliny.- rzucił Scott, a w oddali dało się słyszeć syreny. Jednak wzrok Dereka zawędrował na dach domu McCalla. Widząc to puściłam dłoń chłopaka i stanęłam obok brata patrząc w górę. Moi przyjaciele zrobili to samo. Na dachu pełzała kanima, która widząc nas ryknęła przeraźliwie, po czym zniknęła w cieniu.
- Zabierz ich.- powiedział Derek do ciemnoskórego bety. Nagle z domu wyszła Lydia, a mnie zatkało.
- To jackson.- rzuciłam jako pierwsza zdając sobie z tego sprawę.
- Czy ktoś mi wyjaśni, co się tu dzieje?- spytała rudowłosa, jednak my byliśmy zbyt zszokowani, by na to odpowiedzieć. Osoba, której nikt nie podejrzewał, która przecież przeszła test okazała się być mordercą.
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...