69.

1.1K 57 5
                                    

Siedzieliśmy na chemii, którą poprowadziła pani Blake w zastępstwie z powodu wszystkim nam znanych.
- Lekarz dyżurny nie został uduszony.- wyszeptał Stiles, który ławkę przede mną siedział ze Scottem.- Ale umarł z braku tlenu. Nie wiadomo jak.
- Myślisz, że ta lekarka żyje?- spytał Scott.
- Nie wiem, ale w szpitalu jest ponad dwudziestka lekarzy. Każdy może być następny.- stwierdził chłopak, po czym rozległ się dźwięk wibrującego telefonu Scotta. Ten szybko go odebrał i schował się, by pani Blake tego nie zobaczyła.
- Szafie jestem w szkole. Pogadamy później?- spytał szeptem, na co ja wyostrzyłam słuch by słyszeć słowa Deatona.
- Miałem nadzieję, nie nigdy nie będę musiał cię o nic prosić, ale... jesteś moją ostatnią nadzieją. Zostanę porwany. Odszukaj mnie.- dodał mężczyzna, po czym się rozłączył.
- Co się dzieje?- spytał Scott, ale było za późno. Odłożył telefon, po czym zabrał rzeczy i wybiegł z sali, a ja za nim zdając sobie sprawę, gdzie ten idzie.
- Scott?- spytałam biegnąc za nim.- Scott!- powtórzyłam, na co ten się zatrzymał. W oczach miał łzy, a głos mu drżał.
- Deaton...
- Wiem, słyszałam.- wyszeptałam łapiąc go za policzki i gładząc je dłońmi chcąc go uspokoić.- Spokojnie, coś wymyślimy. Nie zabije go z marszu. Mamy czas. Znajdziemy go.
- Muszę tam jechać.- rzucił, na co ja przytaknęłam.
- Tak, jedź. Powiem panu Blake, że to sprawa rodzinna.- powiedziałam, a Scott pocałował mnie w policzek.
- Dzięki.- wyszeptał, po czym wybiegł ze szkoły, a ja wróciłam do sali tłumacząc kobiecie sytuację Scotta. Ta zrozumiała sprawę i kontynuowała lekcje. Na przerwie Stiles pojechał do kliniki, by sprawdzić stan przyjaciela. Ja z kolei zostałam w szkole próbując nie myśleć o nadchodzącej bitwie z alfami. Stałam przy szafce, gdy podeszła do mnie Cora.
- Co ty tu robisz?- spytałam zdziwiona.
- Gdzie Lydia?
- Nie wiem. Co od niej chcesz?
- Derek mnie przysłał. Mam jej coś do przekazania.
- W takim razie idę z tobą.- stwierdziłam zamykając szafkę.
- Po co?
- Dla bezpieczeństwa.
- Mojego czy jej?- spytała, a ja zrobiłam minę typową dla Hale'ów.- Aiden miesza jej w głowie. Jeżeli jest po naszej stronie to musi przestać się z nim bzykać.
- Aiden chce działać nam na nerwy. Dlatego się koło niej kręci.- wyjaśniłam.
- To tym bardziej trzeba ją poinformować.- stwierdziła, po czym włączyła alarm przeciwpożarowy, a uczniowie zaczęli wychodzić z budynku.
- Cora?!- rzuciłam, gdy ta ruszyła korytarzem.- Cora do cholery!- po tych słowach pobiegłam za nią do gabinetu trenera, gdzie ta zastała Lydie.
- Masz kiepski gust.- stwierdziła moja siostra, na co rudowłosa prychnęła i próbowała wyjść z gabinetu, ale ta zagrodziła jej drogę.
- Jakiś problem?- spytała Lydia.
- Derek uprzejmie prosi, żebyś zerwała z Aidenem. Następnym razem nie włącze alarmu, tylko wyrwe ci język.
- Mój ostatni chłopak był morderczą jaszczurką. Nie boje się wilkołaków.- rzuciła dziewczyna, po czym Cora zatrzymała ją łapiąc mocno za jej nadgarstek.
- Puść.- nakazała Lydia.
- Cora...- zaczęłam, jednak ta uciszyła mnie wymownym spojrzeniem.
- Powiedziałam...
- Puść.- dokończył za nią Stiles, który pojawił się obok nas. Poszliśmy wszyscy do sali biologicznej, w której Stiles położył na biurko jakieś pudełko.
- Oujia?- spytała zdziwiona Lydia.
- Plansza do wywoływania duchów.- wyjaśnił chłopak wyciągając ową plansze.
- Co to ma do zniknięcia Deatona?- rzuciłam opierając się o biurko.
- Musimy się dowiedzieć gdzie jest.
- Kulą w płot.- stwierdziła dziewczyna.
- Spróbuj.- zachęcił ją Stiles rozkładając dalej plansze.- Chodzi o szefa Scotta. Faceta, który wiele razy ratował nam tyłki.
- Wszyscy musimy trzymać?- spytała Cora.
- Tak.- odpowiedział Stiles. Już chciałam coś powiedzieć, ale ten skarcił mnie spojrzeniem, więc bez słowa złapałam za przedmiot pośrodku planszy, a reszta zrobiła to samo.- Gotowe? Gdzie jest doktor Deaton?- spytał, po czym zapanowała cisza, a my spojrzeliśmy na Lydie, która nic sobie z tego nie robiła.
- Co?- spytała zdziwiona czując na sobie nasze spojrzenia.
- Nie odpowiesz?- rzucił Stiles, a ta otworzyła szerzej oczy.
- Myślałam, że pytamy ducha.- powiedziała, na co my się załamaliśmy.
- Znasz jakieś?- spytała moja siostra.
- Ona mówi serio?- wypaliła Lydia, po czym Stiles wziął pęczek kluczy.
- To klucze od kliniki.- odparł.- Weź je, zamknij oczy i spróbuj ustalić gdzie jest Deaton.
- Nie jestem medium.
- Czymś jesteś!- krzyknął zdenerwowany chłopak, na co ja westchnęłam ciężko.- Wyciągnij rękę.- powiedział, po czym ta wyciągnęła dłoń i chwyciła klucze cicho jęcząc.- Co?
- Są zimne.- wyjaśniła, na co Stiles się wkurzył.
- Skup się. Ratujemy komuś życie.- rzucił, po czym dziewczyna zamknęła oczy.- Co widzisz?
- Nic.- odpowiedziała, a my załamaliśmy się.
- Może lepiej przeszukać Beacon Hills? Będzie szybciej.- wypaliłam z sarkazmem.
- Ostania próba.- stwierdził chłopak podając Lydii kartkę i ołówek.
- Pisanie automatyczne?- spytała Lydia, na co ten przytaknął. Dziewczyna wzięła więc ołówek i zaczęła coś malować.
- Co to ma być?- rzucił Stiles.
- Drzewo.- odpowiedziała obojętnie rudowłosa.
- Miałaś pisać zdania. Coś, co pomoże nam go odnaleźć.
- Mogłeś mnie uprzedzić.
- I ona jest geniuszem?- odezwała się Cora.
- Geniuszem, nie medium.- zaznaczyła Lydia.- To oczywiste, że powinieneś pogadać z Dannym.- wypaliła, na co my spoważnieliśmy.
- Co ty powiedziałaś?- spytałam.- Dlaczego mamy porozmawiać z Dannym?
- Bo wczoraj był celem, ale nie jako jedna z ofiar.- wyjaśnił Scott, który wszedł do sali trzymając się za ramię. Wtedy dostał wiadomość od Allison, która coś odkryła w swoim domu. Chłopak pojechał do byłej dziewczyny, Stiles do szpitala, aby pogadać z Dannym, a ja wróciłam na lekcje. Wieczorem spotkaliśmy się wszyscy w klinice, bo jak się okazało, chłopaki coś odkryli.
- Co projekt szkolny ma wspólnego z Deatonem?- spytała Cora.
- Dotyczy pól geomagnetycznych. Przepływają przez ziemię i reagują na fazy księżyca.- wyjaśnił nam Stiles.- A to notatka Harrisa.
- Radzę zmienić temat. Twoje tezy są innowacyjne i pomysłowe na granicy pseudo nauki. Nie nadają się na lekcje.- przeczytała Lydia.
- Harris coś wiedział.- stwierdził Scott.
Nie tylko pan Argent prowadził mapę. Danny też.- rzucił Stiles rozkładając mapę z zaznaczonymi prądami. Wtedy Scott zaczął łączyć elementy mapy Argenta z tą Danny'ego.
- Pasują do siebie.- wypalił chłopak, po czym zaczął zaznaczać miejsca na mapie.- Miejsca skąd zostali porwani i gdzie znaleziono ciała.
- Bezpośrednio nad prądem.- zauważyła Lydia.
- Może składają ofiary gdzieś pomiędzy?- zastanowił się Scott, a Stiles zabrał mazak.
- Pojawi się sześć ciał między innymi Deatona.- mówił robiąc w odpowiednich miejscach x.- Musi być gdzieś pośrodku.
- Czekaj.- zatrzymałam go Cora łapiąc za jego rękę, po czym przesunęła nią na środek prądów.
- Pierwszy bank w Beacon Hills.- przeczytałam.
- Jest w tym samym skarbcu.- dodała moja siostra. Zaczęliśmy sprzątać mapy, a Scott rzucił się do drzwi, gdy zatrzymała go Cora.- Czekajcie!- zawołała sprawdzając telefon.
- Nie ma czasu.- stwierdził Scott.
- To Boyd. Plan nie wypalił. Odcięli zasilanie.- wyjaśniła, a mi na moment stanęło serce. Chciałam biec, pomóc bratu.
- Tak jak zapowiedział.- wyszeptał mój chłopak, czego nikt z nas nie zrozumiał.- Idźcie. Sam uratuje Deatona.
- A my?- spytał Stiles.
- Jedźcie z Corą i Caroline. Możemy ocalić ich obu.- rzucił, po czym wybiegł z kliniki, a my pojechaliśmy jeepem Stilesa do naszego domu. Najpierw weszłyśmy do pomieszczenia z elektroniką, gdzie wraz z Lydią i Stilesem wyłączyliśmy zasilanie. Następnie pobiegliśmy do naszego domu Niestety było za późno. Gdy weszłyśmy zobaczyłyśmy Dereka klęczącego na wodzie, która znajdowała się na naszej podłodze. Miał on ręce w górze, które były pokryte krwią, a przed nim leżał martwy już Boyd. Stanęłam jak wryta przykładając dłoń do drżących ust. Z kolei Cora pobiegła do chłopaka i zaczęła płakać nad jego ciałem. Po chwili dopiero zobaczyłam, że przy drzwiach siedzi pani Blake oraz Isaac. Chwiejnym krokiem zeszłam po schodach, aby stanąć przy bracie. Jego ręce trzęsły się, a po jego policzkach spływały łzy. Chciałam powiedzieć imię Dereka, chciałam go wesprzeć, ale byłam w takim szoku, że nie mogłam tego zrobić. Jedyne co zrobiłam to opadłam załamana na podłogę. Czułam, że on sam tego nie zrobił, a że alfy go do tego zmusiły. Jednak widok płaczącej nad Boydem Cory wstrząsnął mną na tyle, że nie czułam nóg. Był taki niewinny, taki dobry...
Stiles podszedł do Dereka, po czym złapał go za ramię. Spojrzałam na przyjaciela, który wydawał się być równie smutny. Płacz mojej siostry odbijał się echem po całym domu, a reszta milczała tylko w głębi serca łkając z powodu straty Boyda.




Nie planowałam tego, ale dodaje drugi dziś rozdziałek 😭 żegnaj Boyd
Nie wiem jak wy, ale ja płakałam pisząc ten rozdział. Oglądając ten moment pierwszy raz też płakałam. Szkoda, bo to postać, której nie da się nie kochać.
PS: kolejny rozdział będzie trochę od czapy i bardzie zawierać tylko część wydarzeń z odcinka 8, ale myślę, że wam się spodoba ♥️

Live to be with you | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz