41.

1.5K 70 1
                                    

Mecz meczem, ale jak się dowiedziałam nie chodziło o zwykłe rzucanie piłką. Allison i Stiles mieli ukraść z gabinetu dyrektora, czyli dziadka dziewczyny książkę, w której opisane wszystkie istoty nadprzyrodzone. To mogło nam pomóc zidentyfikować to jaszczurko coś. Podczas gdy ci zajmowali się akcją, ja siedziałam na trybunach i pilnowałam by Gerard nie poszedł za nimi. Przy okazji mogłam napatrzeć się na grę naszej drużyny. Wyjątkowo Scott nie szarżował na boisku, co z resztą rozumiałam. Argent mógł szybko zauważyć jego nietypowe zdolności. Widziałam jak jeden z zawodników przeciwnej drużyny fauluje naszych. Gdy kolejny z zawodników rezerwowych został sfaulowany, trener zaczął rozglądać się po trybunach w poszukiwaniu możliwych zawodników. Nagle wskazał Boyda, który siedział kilka rzędów za mną. Spojrzałam tam i wymieniłam z nim spojrzenie.
- Umiesz grać?- spytał trener. Chłopak chciał wstać, gdy powstrzymała go Erica.
- Derekowi się to nie spodoba.- wyszeptała. Prychnęłam pod nosem myśląc, że ten usiądzie jak posłuszny piesek. Jednak ku mojemu zdziwieniu Boyd zdjął skórzaną kurtkę mówiąc, że jemu tak i wyszedł na boisko. Tłum oszalał, a z trybun zeszła również Erica w tym, że ta poszła prosto do szkoły, gdzie był Stiles i przeszukiwał gabinet Gerarda. Spojrzałam na Scotta, który również to zauważył. Ruchem głowy dał mi znak, żebym za nią poszła. Już miałam to zrobić, gdy rozległ się huk i wiwat tłumu. Boyd sfaulował najgroźniejszego zawodnika z przeciwnej drużyny tym samym zwracając na siebie uwagę.
- Cholera.- wyszeptałam patrząc na zawodnika wynoszonego z boiska. Z kolei oczy Boyda zaczęły świecić na żółto, a ja usiadłam z powrotem na trybunach przygryzając z nerwów wargę. Scott poszedł do ciemnoskórego widocznie zauważywszy jego przemianę.
- Zejdź z boiska. Ktoś może cię rozpoznać po oczach.- powiedział do niego, jednak Boyd pobiegł na znak gwiazdka za piłką do lacrosse. McCall zrobił to samo, po czym wyprzedził go chwytając ją kijem. Boyd warknął pod nosem. Widziałam jak Scott biegnie w stronę bramki. Rzucił i...gol! Wszyscy oszaleli krzycząc na jego cześć. Dzięki niemu wygraliśmy. Nawet ja wstałam głośno wiwatując i machając do niego. Ten spojrzał po boisku, gdy jakiś zawodnik w niego wbiegł. Otworzyłam szerzej oczy widząc, jak mój chłopak upada na ziemię, a w powietrzu rozchodzi się dźwięk łamanych kości. Zbiegłam z trybun i ruszyłam w jego stronę. Obok mnie pojawiła się Allison, mama chłopaka oraz wielu innych oglądających mecz.
- Scott...- zaczęłam klękając obok niego.
- Nic mi nie jest.- wyszeptał. Wiedziałam, że kości się zrosną, ale pewne było, że czuł ból.- Pomóż mi wstać.- powiedział jęcząc z bólu. Mimo wszystko złapałam go za rękę i pomogłam podnieść się z leżącej pozycji.
- Nie ruszaj się.- odezwał się trener, który dopiero się pojawił.
- Wszystko dobrze.- stwierdził Scott z udawanym uśmiechem.
- Mogłabym przysiąc, że słyszałam dźwięk łamanej kości.- powiedziała pani McCall, a serce jej waliło jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi.
- Ja to poczułem.- dodał Finstock.
- Nic mi nie jest.
- Lepiej usiądź na ławce.- zaproponowałam pewna, że lepiej będzie uciąć tą rozmowę.- Chodź.
- Chwila.- rzucił Gerard Argent, który stał obok wnuczki.- Chce go o coś spytać. Może przyjdziesz do nas na kolację?- spytał, a ja zamarłam. Spojrzałam na Allison, która była równie zdziwiona.
- Dziadku, my ze Scottem już nie jesteśmy razem.- wyszeptała dziewczyna.
- I co z tego? Chce go lepiej poznać. O ile ta druga się zgodzi.- stwierdził zerkając na mnie. Patrzyłam to na Gerarda, to na Allison i to na Scotta.
- Jasne.- rzuciłam czując się trochę niezręcznie. Mężczyzna szeroko się uśmiechnął, po czym skierował się na szkolny parking dając tym samym znak, że chce już iść. Podeszła do nas Allison, która wyglądała na zdenerwowaną.
- Księgi nie ma w gabinecie.- stwierdziła najciszej.- Pewnie jest w domu.
- A gdzie Stiles?- spytał Scott, na co dziewczyna wzruszyła ramionami.
- To wy jedźcie do domu Allison i poszukajcie bestiariusza, a ja znajdę Stilesa.- zaproponowałam.- Mam nadzieję, że nikt go nie przyłapał.
- Zadzwonię do ciebie później.- powiedział Scott, na co ja przytaknęłam gestem głowy. Chłopak wraz z Argentówną poszli za Gerardem, a ja wyciągnęłam telefon wybierając numer Stilesa. Nie odbierał. Zaniepokojona skierowałam się do szkoły, gdzie miałam nadzieję znaleźć chłopaka. Gabinet dyrektora był otwarty, ale nie zastałam tam Stilesa. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym schowałam pęczek do kieszeni. Wybrałam znów numer bruneta, a w oddali rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Odsunęłam komórkę od ucha i zaczęłam iść w stronę dzwonka. Zaszłam na basen, gdzie na podłodze leżał telefon Stilesa, który wciąż dzwonił.
- Caroline?- usłyszałam, po czym spojrzałam na jeden z basenów. Zobaczyłam w nim Stilesa, który podtrzymywał Dereka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pod jedną ze ścian leżała nieprzytomna Erica. Jeździłam wzrokiem po krawędziach basenu, pod ścianami oraz pod sufitem szukając znanej mi już bestii.
- Uciekaj stąd.- rzucił Derek. Wtedy obróciłam się i zobaczyłam ślepia ogromnej jaszczurki. Już chciałam ją zaatakować, gdy poczułam, że zraniła mnie ogonem w szyję. Dotknęłam jej, a po chwili ręką zaczęła mi drżeć.- Carol!- krzyknął znów mój brat, po czym ja opadłam bezwładnie na podłogę. Nie byłam w stanie się ruszyć.
- Co mi zrobiła?- spytałam przerażona. Nie widziałam chłopaków, gdyż upadłam na plecy, a głowy nie mogłam obrócić.
- Sparaliżowała cię.- odpowiedział Stiles.- Spoko, przyjedzie ci po jakimś czasie.
- Czy wystarczająco szybko, żebym mogła ją zabić?- spytałam, na co ten ciężko westchnął.- Gdzie ona jest?
- Gdzieś się schowała. Ciągle tak robi. Jakby chciała nas tu uwięzić i trzymać, aż się utopimy.
- Trzeba wezwać pomoc.
- Jak?- spytał Derek, a ja zetknęłam na telefon Stilesa, który opadł obok mnie.
- Szlag.- wyszeptałam gdy moja ręka odmawiała mi posłuszeństwa.
- Mam pomysł.- rzucił Stylinski.
- Nie.- odpowiedział krótko mój brat, który chyba domyślił się, co ten chce zrobić.- Ty lepiej nic nie rób.
- Derek, ja nic nie zrobię, bo jestem sparaliżowana, ty też. Pozostaje tylko Stiles.- wyjaśniłam.
- Jeśli mnie puści to się utopie.
- To będziesz musiał mi zaufać.- odparł brunet.
- Tobie?
- No właśnie. Nikt nikomu nie ufa i w tym jest problem.- stwierdził Stiles.
- Zgadzam się.- powiedziałam, a na moje słowa zapanowała cisza.
- Stiles, nie...- zaczął mój brat, po czym usłyszałam jak ktoś płynie w moją stronę. To był Stiles, który najwidoczniej puścił mojego brata, przypłynął i złapał za swój telefon.
- Scott!- zawołał, gdy jego przyjaciel odebrał komórkę.
- Nie mogę gadać.- rzucił Scott, po czym się rozłączył. Stiles prychnął, po czym rozległo się pluśnięcie.
- I co teraz?- spytałam, gdy Stiles i Derek wypłynęli na powierzchnię.
- Czekamy.- stwierdził Stiles. Jednak ja nie mogłam czekać. Zebrałam w sobie całą siłę i zawyłam chcąc wezwać na pomoc Scotta. Niestety mój ryk nie tylko zdradził nasze położenie, ale też zdenerwował bestię, która pojawiła się obok mnie. Patrząc w jej ślepia poczułam jak przechodzi mnie dreszcz, a gdy krzyknęła zamknęłam oczy oczekując na atak.



Heeeej
Zgodnie z prośbą jednego/jednej z was zostawiam was w wielkim znaku zapytania. Czy Scott zdąży na czas?
Biorąc też pod uwagę coraz większą ilość próśb o dalsze rozdziały Remember I still love you oficjalnie biorę się za nią i w najbliższym czasie wrócę do formatu raz rozdział jednej, raz drogiej książki ♥️♥️♥️ mam nadzieję, że cieszycie się z tego powodu, choć muszę przyznać, że powoli zamierzamy do końca tamtej książki i jednocześnie końca historii shipu Nat- Stiles 💔 ale do tego jeszcze wilka rozdziałów więc spokojnie, zdążycie się nacieszyć

Live to be with you | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz