- Carol!- zawołał za mną Scott, gdy szłam korytarzem.
- Muszę iść do domu.- powiedziałam nie zatrzymując się.
- Poczekaj. Proszę.- nalegał, więc się zatrzymałam, a ten mnie dogonił.
- Co?- spytałam krzyżując ręce.
- Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku.
- W porządku. Mogę już iść?
- Widzę, że coś się dzieje. Nie wiem dlaczego nie chcesz mi powiedzieć.
- Dlaczego? Bo masz dziewczynę, a ja nie potrzebuję twojego wsparcia.- wypaliłam odwracając wzrok.
- Może i nie jesteśmy już razem, ale dalej mi na tobie zależy. Nie jestem głupi. Derek powiedział mi wczoraj, że źle się czujesz i śpisz, a ty że nie spałaś całą noc. Poza tym wymówka nie panowania nad sobą podczas pełni całkowicie do ciebie nie pasuje. Kłamiecie. Oboje.
- Scott, odpuść.- nalegałam.
- Pamiętasz jak nie cierpiałaś, gdy Derek coś przed tobą ukrywał? Ja też nie lubię nie wiedzieć.
- Nie masz o czym wiedzieć, bo nic się nie dzieje!- krzyknęłam, a mój głos delikatnie zadrżał, na co Scott zamilkł patrząc mi w oczy. Przyciągnęłam mocniej ręce do piersi patrząc w podłogę. Wiedział. Czuł, że coś ukrywam. Ale nie mogłam mu powiedzieć.- Zajmij się lepiej Kirą. Albo Liamem. Albo Brettem, który też nie najlepiej się trzyma. Skup się na nich, a ode mnie się odczep.- wypaliłam, po czym obróciłam się i wyszłam ze szkoły.Na drugi dzień siedziała w domu pogrążając się w rozmyślaniu, gdy do mojego pokoju wparował Derek.
- Potrzebuje twojej pomocy.- powiedział rzucając w moją stronę zieloną koszulkę, którą wczoraj miał na sobie Brett.- Musimy znaleźć jego stado, a ja nie mam takiego węchu jak ty.
- Od kiedy?
- Od kiedy wyciągnęliście mnie z kościoła w Meksyku. Tracę moc.- wyznał, na co ja spoważniałam.
- Nic nie mówiłeś.
- Miałaś inne problemy na głowie.- stwierdził opierając się o framugę.
- Zawaliłam.- rzuciłam patrząc na palce.- Scott coś podejrzewa, bo nasze wersję się różnią. Poza tym, gdy zaatakowała go Violet ja...nie obroniłam go. Chciałam mu pomóc, ale moje ręce...- urwałam pokazując mu pazury, przez które moje dłonie się trzęsły.- Odmówiły mi posłuszeństwa.
- Szok po urazowy. Dalej czujesz się winna i nie jesteś w stanie nad sobą zapanować. To jak panika. Boisz się znów kogoś skrzywdzić.
- Skrzywdzić?- spytałam obserwując dłonie.- Czy zabić?- dodałam, na co ten westchnął.- Nie lubię go okłamywać.
- To powiedz mu prawdę.
- Wiesz, że nie mogę.- wypaliłam patrząc znów na brata.- Nie mogę.
- Musimy znaleźć stado Satomi.- powiedział niechętnie mój brat, a ja przytaknęłam wstając z łóżka. Pojechaliśmy do lasu, gdzie szybko wyczułam proch strzelniczy.- Co jest?- spytał, a ja kucnęłam wyciągając z trawy nabój.
- Ktoś ich zaatakował.- wyjaśniłam pokazując mu znalezisko.
- Ukrywają się.
- Znajdziemy ich. Prawda?
- Niektóre wilkołaki umieją ukryć swój zapach. Zapewne stado Satomi też.
- Co jeszcze o nich wiesz?- spytałam wstając.
- Stosują mantrę, która pochodzi z buddyzmu: Trzy rzeczy, które nie mogą zostać w ukryciu...
- Słońce, księżyc, prawda.- dokończyłam, a ten podniósł brwi ze zdziwienia.- Obiło mi się o uszy. To jak ich znajdziemy?
- Jeżeli nie chcą się okazać, to ich nie znajdziemy.
- Czyli się poddajesz?- spytałam, a ten wzruszył ramionami.- A może nie szukajmy stada wilkołaków, tylko grupy ludzi.
- Buddystów.- dodał łapiąc tą myśl.- Budda patrzył na wschód w poszukiwaniu oświecenia.
- Punkt widokowy.- rzuciłam przypominając sobie miejsce, gdzie niegdyś spotykałam się ze Scottem. Teraz było to miejsce ukrywania się buddystów. Gdy tam dotarliśmy, znaleźliśmy kilku członków stada leżących na trawie. Wśród nich była znajoma mi najemniczka, której zakrwawiona ręką podniosła się w górę.- Derek.- powiedziałam wskazując na Braeden. Mój brat szybko podbiegł do kobiety sprawdzając jej puls. Z kolei ja podeszłam do wilkołaków, którzy mieli na sobie czarną krew.- Nie żyją.- stwierdziłam nie słysząc ich serca.
- Zostali otruci.- wyjaśnił mi brat biorąc na ręce najemniczkę.- Musi trafić do szpitala.
- A oni?- spytałam patrząc na martwych ludzi.
- Nie żyją. Ona tak. Jeszcze. Jedziemy.- powiedział, a ja przytaknęłam i pobiegłam pierwsza w stronę samochodu. Zawieźliśmy kobietę do szpitala, a gdy Derek ją zaniósł, ja zastałam w samochodzie przeglądając telefon. Było ciemno i cicho, co sprawiało, że czułam się samotna. Nagle wyskoczyło mi na mediach społecznościowych wspomnienie sprzed dwóch lat. Weszłam w nie, a na ekranie wyświetliło się zdjęcie moje i Scotta, gdy byliśmy razem. Przybliżyłam je oglądając dokładnie nasze twarze. Byliśmy tacy szczęśliwi. Po policzku spłynęła mi łza, którą szybko wytarłam, a później kolejna i kolejna, których tym razem nie miałam już siły ukrywać.*Scott
Siedziałem na podłodze przeliczając ze Stilesem pieniądze w torby Garretta, gdy zawibrował mi telefon wyświetlając, że mam wspomnienie sprzed dwóch lat. Włączyłem Facebooka i spojrzałem na zdjęcie, które w tamtym czasie opublikowała Caroli. Nienawidziłem tego zdjęcia, bo wyszedłem na nim okropnie, ale ona uważała, że byliśmy na nim słodcy, więc je zamieściła. Nie rozumiałem dlaczego mnie od siebie odsuwała. Albo raczej wiedziałem, ale nie umiałem nic z tym zrobić. Bolało ją, że jestem z Kirą i nie dziwiłem się jej. Ale po jej wyjeździe pojawiła się Kira, a ja potrzebowałem kogoś, kto będzie przy mnie.
- Dalej o niej myślisz?- spytał nagle Stiles wybudzając mnie z rozmyśleń.
- Coś ukrywa. Widziałem jak trzęsły jej się ręce. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
- Powiesz jej o trzecim haśle?
- Nie. Nie chcę jej martwić.- wyjaśniłem odkładając telefon na łóżko.- Z resztą nie wiem czy będzie chciała ze mną rozmawiać. Kazała mi się od niej odczepić.
- Bo jest siostrą Dereka. Byłeś z nią i nie skumałeś tego faktu?
- Wcześniej taka nie była. Nie dla mnie.
- A teraz jest i o dziwo to do niej pasuje.
- Derek coś wie. Oboje coś ukrywają.
- Czy ty w ogóle mnie słuchasz? Ukrywa coś, bo to Hale'ówna. Ci zawsze coś ukrywają, a my odkrywamy to po fakcie.
- Nie tym razem. Dowiem się co ukrywa.
- Jak? Zapytasz ją?
- Nie ją. Dereka.- odpowiedziałem, na co Stiles westchnął załamany.
- Nie powie ci.
- Wtedy pogadam z Caroline. Muszę wiedzieć, co się z nią dzieje.
- Bo musisz wszystko wiedzieć, czy wciąż ją kochasz?- spytał, a ja wypuściłem powietrze z płuc.- Przemyśl to. Raz już złamała ci serce. Z resztą masz Kire.
- Kira to nie Carol. Z nią zawsze było inaczej. Przy niej byłem sobą. Przy Kirze czuję, że wciąż muszę udawać.
- Ale?
- Gdy nie było Carol, to Kira była przy mnie. Kocham ją. Albo raczej tak myślałem. Aż wróciła Carol i...nic już nie wiem.
- To się lepiej zastanów, bo twoje decyzje wpłyną na waszą trójkę. A jeśli złamiesz serce Caroline to Derek złamie ci kark.- zażartował, a ja uniosłem z zażenowania brwi.- Okej, zła pora na żarty. Nie mniej przemyśl to i pogadaj z Carol. Na spokojnie.
- Taki mam zamiar.- rzuciłem zdecydowany.💜💜💜💜💜
![](https://img.wattpad.com/cover/233861156-288-k768747.jpg)
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...