18

1.7K 86 10
                                    

Siedziałam obok Allison, która była równie przerażona co ja. Nic nie mogłam zrobić. Wyobrażałam sobie w jaki sposób Scott umrze, jak alfa rozgryza mi gardło, albo zatapia w nim pazury, a chłopak wykrwawia się na śmierć.
- Jackson?- odezwała się nagle Lydia przerywając ciszę, która była nie do zniesienia.
- Co?- syknął.
- Na pewno podałeś mi kwas siarkowy?
- Chyba, o co ci chodzi?
- Jeśli podałeś coś innego to koktajl mołotowa się nie zapali.- stwierdziła, na co ja wstałam i podeszłam do okna. Dziwnie się czułam martwiąc się o w sumie nieznanego chłopaka, ale tylko on mi pozostał, tylko jemu powiedziałam więcej o mojej rodzinie niż komukolwiek innemu. Nie wiem, dlaczego mu tak ufałam. Derek zawsze powtarzał, że tylko rodzinie i to też nie zawsze można zaufać. A Scott był obcy. Myślenie o bracie przywołało we mnie jeszcze większe emocje. Czułam, jak wszystko we mnie buzuje zbierając się na wybuch.
Nagle na korytarzu rozległo się wycie, a ja rzuciłam Stilesowi przerażone spojrzenie. Znalazł go. Chłopak szybko do mnie podszedł obracając mnie tyłem do reszty.
- Oczy.- szepnął, a ja zamknęłam powieki starając się zapanować nad przemianą. Nie było to jednak łatwe, bo ryk alfy kazał mi się przemienić. Dziwne, że na mnie to zadziałało. W końcu nie byłam jego betą. Jeszcze dziwniejsze było to, że po chwili Jackson zaczął krzyczeć z bólu i złapał się za kark. Gdy ryk ucichł odzyskałam kontrolę, podeszłam do chłopaka klęczącego na podłodze i przyjrzałam się jego karkowi. Widniały na nim rany. Ale nie zwykle zadrapania, a rany po pazurach wilkołaka. Były głębokie i krwawiły.
- Nic mi nie jest.- powiedział Jackson, gdy dziewczyny pomogły mu wstać.
- Nie sądzę.- rzuciła Allison.
- Co masz na karku?- wypalił Stiles wskazując palcem na jego ciało. Chłopak szybko uderzył rękę Stylinskiego.
- Ktoś cię zaatakował?- spytałam w końcu, a ten posłał mi przerażone spojrzenie. Tak, ktoś go zaatakował i najwidoczniej bał się tej osoby. Spojrzałam na Stylinskiego, który domyślił się jaki to rodzaj ran.
- Nie chciał powiedzieć skąd to ma.- stwierdziła Lydia.
- Miałaś to gdzieś.- prychnął. Stiles szybkim ruchem złapał mnie za rękę i zaprowadził na drugi koniec sali.
- Co to było?- spytał szeptem nawiązując do ryku na korytarzu.
- Alfa. Pewnie znalazła Scotta, a rykiem próbował nas zmusić do walki.- wyjaśniłam.
- Walki? Z nim?
- Nie.- rzuciłam oglądając się na towarzyszy.- Z nimi.
- A dlaczego Jackson ma śladu pazurów na karku i zaczął krzyczeć gdy alfa ryknął?- spytał, a ja przyjrzałam się Jacksonowi.
- Nie wiem, ale się dowiem.
- Dalej zamierzacie nas okłamywać?- spytała Allison patrząc na naszą dwójkę.
- Co?- odezwałam się zdziwiona.
- Twój brat chce nas zabić, a Scott wyszedł na pewną śmierć.- mówiła ze łzami w oczach.- Teraz szepczecie, a my chcemy się stąd wydostać...przeżyć do jutra.
- My też.- stwierdziłam posyłając jej łagodne spojrzenie.
- Scott powinien już wrócić. A jeśli znajdziemy jego martwego?- wyszeptała zalewając się łzami.
- Nie umrze.- powiedziałam, choć nie byłam pewna swoich słów. Mógł już nie żyć.- Jest bystry i sprytny. Na pewno zaraz wróci z kluczem i uratuje nas. Wszystko co robi, robi dla nas. Nie możemy go tak skreślić.- oczy wszystkich były skierowane na mnie. Nawet Jackson wyglądał na mniej nieznośnego niż zwykle. Nie wiem, czy mówiłam to, żeby podnieść brunetkę na duchu, czy może żeby samą siebie przekonać, że Scott wciąż żyje. Tak czy siak oba się sprawdziły, bo dziewczyna obdarowała mnie lekkim uśmiechem, a ja uwierzyłam w swój tok rozumowania. Nagle usłyszałam jak ktoś wkłada klucz do drzwi i przekręca go zamykając nas w pustej klasie. Spojrzałam w tamtym kierunku. W niewyraźnym szkle dało się uchwycić rysy twarzy. Usłyszałam bicie jego serca na korytarzu, a następnie jak ktoś wyłamuje klucz. Podeszłam szybkim krokiem do drzwi, po czym złapałam za klamkę.- Scott?- spytałam uderzając pięścią w drewno.- Scott!
- Co ty robisz?- spytała Lydia, gdy ja waliłam w drzwi. Był tam. Wiedziałam to.
- Scott! Otwórz to!- wrzeszczałam.
- Przestań!- krzyknęła znów rudowłosa, na co ja obróciłam się w ich stronę.- Słyszycie?- spytała rozglądając się po pomieszczeniu. Nie musiałam nawet wytężać słuchu by wiedzieć, że to syreny policji. Podbiegliśmy do okien, za którymi oświetlało nas światło samochodów. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.
Chwilę później policjanci wyciągnęli nas z sali tym samym uwalniając nas z naszej niedawnej kryjówki przed mordercą. Stiles i Scott opowiedzieli szeryfowi, że to Derek zabił wszystkie dotychczasowe ofiary, i że to on stoi za napadem na nas w szkole. Miałam im to za złe, ale lepiej zwalić winę na zmarłego niż na alfę, która może zabić każdego, kto o niej wie. Wyszłam wraz z Allison przed budynek szkoły. Gdy zobaczyłam chłopaków rozmawiających na schodach postanowiłam do nich podejść. Na mój widok ucichli.
- Kupili to?- spytałam, na co ci wzruszyli ramionami.
- Ojciec próbuje nam wierzyć, ale to trochę dużo informacji. I nie znaleźli ciała dozorcy.- wyjaśnił mi Stiles.
- Jak to możliwe?
- Pewnie alfa go zjadł, albo zabrał do lasu.- stwierdził Scott.- Dlaczego i nas nie zabił?
- Kiedy?- spytał jego przyjaciel.
- A mało miał okazji?- prychnął McCall.- Przeszedł obok nas w klasie. Myślicie, że nie wiedział, że tam jesteśmy?
- Wiedział. Nie chciał nas zabić. Zwłaszcza naszej dwójki.- wyjaśniłam.- Chciał, żebyśmy zabili resztę.
- Ale żyjemy.- rzucił optymistycznie Stiles, a ja spojrzałam na niego wymownie.
- To nie wszystko.- zaczął Scott.- Chce żebym był w jego stadzie. Ale najpierw muszę pozbyć się starego.
- Czyli?
- Allison, Jacksona, Lydii i was.- wyjaśnił smutno chłopak.
- Dlatego nas nie zabił.- stwierdził Stiles.
- Ja mam to zrobić. Ale nie to jest najgorsze.- dodał.
- Jakim cudem?- spytał sarkastycznie nasz przyjaciel machając rękami.
- Kiedy się zmieniłem... sam tego chciałem. Pragnąłem was zabić.- na te słowa spuścił głowę, jakby wstydząc się tego pragnienia.
- Tak działa na ciebie jego ryk. Jesteś jego betą.- wyjaśniłam. Spojrzałam na policjanta, który szedł w naszą stronę.- Muszę iść zanim zaczną mnie przepytywać w sprawie brata.- powiedziałam prawie szeptem. Zrobiłam parę kroków, po czym obróciłam się znów w ich stronę.- Dobrze zrobiliście mówiąc im o Dereku. Przynajmniej zamkną sprawę, bo Derek nie żyje.
- Nie zasłużył, żeby być mordercą.- stwierdził Scott.
- Wiem, ale...czasem lepiej kłamać, by kogoś ochronić. W końcu tylko to się liczy. By chronić swoich.- powiedziałam posyłając im pocieszający uśmiech. Ruszyłam przed siebie kierując się w stronę lasu. Tylko tam czułam się bezpiecznie. Tylko tam mogłam być sama ze swoimi myślami.

*Scott
Po rozmowie z Caroline spojrzałem znów na przyjaciela, który teraz śledził dziewczynę wzrokiem.
- To ona.- rzuciłem, na co Stiles rzucił mi pytające spojrzenie.- Słyszałem jej głos, gdy byłem na korytarzu. Dzięki niej was nie zabiłem.
- Mówisz o Caroline? Przecież Allison jest twoją kotwicą.
- To było coś innego. Nie przywróciła mnie do ludzkiej postaci, a pomogła mi przezwyciężyć ryk alfy...była czymś jak drogowskazem. Słyszałem jak o mnie mówi i przestałem czuć gniew. Alfa przestał mną sterować.
- Przecież to siostra Dereka. Tego Dereka, który nie żyje, a my zrobiliśmy z jego mordercę i to przy niej.- stwierdził, a ja westchnąłem. Wtedy zobaczyłem Allison, która szła po parkingu. Postanowiłem podejść do niej i przeprosić ją za moje zachowanie. Tak trudno jest ukrywać przed nią, że walczę codziennie ze sobą, żeby jej nie zabić. Żeby nikogo nie zabić. Gdy powiedziała, że straciła do mnie zaufanie i zakazała mi dzwonić do siebie poczułem ból. Zerwała ze mną? Przecież właśnie ją uratowałem... wszystkich z resztą. Dlaczego po prostu nie mogę jej powiedzieć prawdy? Z Carol rozmawia się łatwiej. Wie więcej niż ja. Było mi wstyd, że tak potraktowałem pamięć po jej bracie. Nie mogłem też zrozumieć tego, co wydarzyło się na korytarzu.

Heeej
Wiem, że pewnie tęskniliście, ale obiecuję, że będę więcej pisać rozdziałów do tej książki♥️♥️♥️ napiszcie koniecznie jak wam się podobał ten trochę wzruszający rozdziałek i czy shipujecie Carott 😂 bawi mnie ten ship hahaha
Zostawcie też gwiazdkę i czekajcie na nowy rozdział
Dobranoc

Live to be with you | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz