- Derek, proszę...- nic nie widziałam. Tylko ciemność, a słowa odbijały się echem w mojej głowie. Oprócz nich słyszałam krzyk Petera i rozpryskujące się szkło.
- Jej rodzina zabiła naszych bliskich. Spaliła ich żywcem. A ty stoisz po jej stronie?
- Jesteś z nami lub z nimi.- spytał Derek. Poczułam ból, który przeszywał mój mózg.Obudził mnie krzyk dziewczyny. Podniosłam się do pozycji siedzącej, z której chwilę się przysłuchiwałam. Brzmiał bardzo znajomo, ale zanim to do mnie doszło minęło kilka minut. Gdy głos ucichł ja dalej siedziałam słuchając już ciszy. Byłam zlana potem i roztrzęsiona. Powoli zsunęłam nogi z łóżka. Wtedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam w tamtym kierunku, jednak nie odebrałam go. Nie musiałam nawet sprawdzać, by wiedzieć, że to Scott lub Stiles.
Wstałam z łóżka i udałam się na korytarz, a następnie w stronę kuchni, by napić się wody. Przechodząc obok pokoju Dereka zatrzymałam się i cicho otworzyłam drzwi. Chciałam mu wtedy powiedzieć o trudnej nocy, ale nie zastałam go tam. Łóżko było odkryte i jeszcze nim pachniało, co mogło znaczyć tylko jedno. W trakcie snu zerwał się z łóżka i wyszedł z domu. Nie zaskoczyło mnie to. W końcu Derek to Derek. Poszłam do kuchni, wypiłam szklankę wody, po czym stwierdziłam, że już nie usnę. Usiadłam więc na kanapie i włączyłam telewizor pogrążając się w pewnego rodzaju transie, który trwał aż do godziny szóstej, o której wrócił mój brat.
- Nie śpisz już?- zdziwił się odkładając kluczyki od samochodu na półkę.
- Wstałam w nocy i nie mogłam później zasnąć.- stwierdziłam obojętnie.- Długo cię nie było.
- Miałem coś do załatwienia.- wyjaśnił idąc do swojej sypialni. O nic więcej nie pytałam. A może powinnam.
Półtorej godziny później wyszłam do szkoły. Musiałam się uspokoić po nocnym incydencie, który przyniósł mi wiele nerwów. Przed budynkiem zobaczyłam chłopaków, więc przyspieszyłam kroku, by ich dogonić.
- Hej.- rzuciłam za nimi, na co obydwoje się odwrócili.
- Cześć. Wszystko gra?- spytał Scott, a ja pokiwałam głową.
- Tak, a co? Coś się stało?
- Nie odbierałaś telefonu. Dzwoniliśmy do ciebie przez całą noc.- stwierdził Stiles widocznie zmęczony.
- Miałam wyciszony. Dlaczego dzwoniliście?- spytałam, na co obydwoje wymienili spojrzenia.
- Nie słyszałaś?- rzucił Stiles, a ja westchnęłam wzruszając ramionami i podnosząc w oczekiwaniu brwi.
- Lydia uciekła ze szpitala.- wyjaśnił mi Scott.
- Co? Przecież zaledwie kilka dni temu wstała z łóżka i jest ranna.
- To nie wszystko.- zaczął Stiles.- Ktoś w nocy zabrał wątrobę trupowi na cmentarzu.
- Dopiero wróciliśmy do szkoły i znów wszystko się pieprzy?- wypaliłam, a gdy ci nie odpowiedzieli postanowiłam pójść do szkoły. Nagle Scott złapał mnie za rękę chcąc mnie zatrzymać. Stiles widząc to poszedł w stronę wejścia.
- Carol, dziś jest pogrzeb Kate.
- Wiem, bo wszędzie o tym piszą.- stwierdziłam.
- Allison chce, żebyśmy tam poszli.
- Słucham? Mam iść na pogrzeb kobiety, która spaliła mi bliskich?
- Nie dla niej. Dla Allison. To dla niej równie ciężkie.
- Wątpię.- rzuciłam spuszczając wzrok.
- Co jest? Jesteś...zła za wczoraj?
- Co? Nie...- urwałam karcąc siebie, że ten mógł tak choćby pomyśleć.- Po prostu miałam ciężką noc, a Derek się gdzieś kręcił.
- Wybacz. Jeśli nie chcesz tam iść to...
- Masz rację. Allison tego potrzebuje. Jesteśmy jej przyjaciółmi i powinniśmy z nią tam być.- wyjaśniłam.
- Jesteś pewna?
- Tak. Nie martw się o mnie.
- Może po pogrzebie gdzieś pójdziemy?
- Na przykład gdzie?
- Na pizzę hawajską? Wczoraj nie zdążyliśmy jej zjeść.- stwierdził, a ja zaśmiałam się pod nosem przypominając sobie incydent z pizzą.
- Co do niej to Derek wie o twoich wczorajszych odwiedzinach.
- Powiedziałaś mu?
- Nie musiałam. Chyba domyślił się przez hawajską pizzę. Nigdy jej nie kupuje.
- Nie lubisz ananasa?
- O gustach się nie dyskutuje.- rzuciłam z uśmiechem.- Ale chętnie się z tobą spotkam.
- Świetnie.- powiedział z równie szerokim uśmiechem, przez co na jego policzkach pojawiły się dołeczki. Obydwoje ruszyliśmy w stronę Stiles, który stał przed drzwiami. Razem z nim poszliśmy na pierwszą lekcję, która była chemia z nieznośnym panem Harrisem. Nauczyciel był cięty na Stilesa, któremu kazał zostać po godzinach. W tym również czasie Jackson musiał wyjść do łazienki, a ja wyczułam, że coś się z nim dzieje. Kopnęłam więc w krzesło Scotta, aby ten zaczął słuchać.
- Co jest z Jacksonem?- spytałam ledwo słyszalnym dla innych szeptem.
- Nie wiem. Może ma krwotok z nosa, czy coś.- odpowiedział równie cicho. Spojrzałam w stronę jego ławki, na której była kropla czarnej cieczy.
- Caroline.- usłyszałam zza okna, więc tam spojrzałam. Stał tam Derek z rękami w kieszeniach. Patrzyłam, jak ten wolnym krokiem zmierza do szkoły.
- Przepraszam?- odezwałam się podnosząc rękę do góry.- Mogę pójść do łazienki?
- Jak wróci pan Whittmore.- rzucił obojętnie Harris nie odwracając się nawet w moją stronę, na co Scott posłał mi pytające spojrzenie.
- Ale to pilne.- drążyłam.
- Jeśli chcecie uprawiać seks to umówcie się po lekcji.- powiedział, a we mnie aż zagotowało. Mimo wszystko musiałam coś wymyśleć, bo Derek musiał mieć jakiś powód, żeby wywołać mnie z lekcji.
- Dostałam okres.- wypaliłam, na co w sali zapanowała cisza.- Jeśli w ciągu kilku minut nie założę tampona to będzie tu małe morze czerwone.- ciągnęłam, a Scott uśmiechnął się pod nosem.
- Dobra idź. Ale za pięć minut masz tu wrócić, albo zostaniesz po lekcjach.
- Wkładał pan sobie kiedyś tampon? To nie zajmuje kilku sekund...
- Idź!- krzyknął, na co szybkim krokiem opuściłam pomieszczenie. Szłam w stronę łazienki, gdy ktoś pociągnął mnie do sali.
- Szybciej się nie dało?- warknął Derek.
- Na następny raz sam gadaj z Harrisem.- rzuciłam równie chłodno.
- Musisz mi pomóc.
- Ja tobie? Niby w czym?
- Ugryzłem Jacksona i coś się z nim dzieje. Wydziela z siebie dziwną ciecz...
- Czekaj, czekaj. Ugryzłeś go?- spytałam, na co ten złączył usta w cienką linię podnosząc głowę do góry.- Przecież to kretyn, a kretyn, który jest wilkołakiem jest...
- Wiem, że jest niebezpieczny. Ale chciał tego, a ja potrzebuję stada.
- Stada?- powtórzyłam.- Kogo jeszcze ugryzłeś?
- Nie ważne. Miej na oku Jacksona i w razie czego zabierz go do nas. Nie mów o tym nikomu.- wyjaśnił idąc w stronę korytarza.
- Derek? Kogo jeszcze ugryzłeś?- drążyłam, na co mój brat się zatrzymał.
- Niedługo się dowiesz.- dodał, po czym wyszedł ze szkoły.Heeejka
Mam nadzieję, że dzień wam dobrze minął, a jak nie to już tak będzie, bo dodaję rozdziałek ♥️♥️♥️
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Hombres Lobo𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...