Dzień później normalnie poszliśmy do szkoły, bo co innego mogliśmy zrobić. Scott powiedział mi dokładnie o tym, czego dowiedział się od Gerarda. Przede wszystkim to on oślepił Deucaliona i jak się okazuje, ten nie zawsze jest ślepy, a Scott miał zamiar to wykorzystać. Z kolei Lydia znalazła kolejne ciało, tym razem policjantki. Tyle się działo, a ja, choć to samolubne, myślami byłam tylko przy Dereku. Nie odzywał się od prawie tygodnia, a to było u niego pierwszy raz. Nie wiedziałam czy się ukrył, czy może wpadł w tarapaty. Niemniej starałam się zachować pozory. Zwłaszcza na języku angielskim, prowadzonym przez panią Blake, która wciąż miała do nas dystans.
- Idiomy, analogię, metafory i porównania. Oto narzędzia, których używa pisarz.- mówiła kobieta chodząc po sali, po czym zatrzymała się przy Lydii, która coś rysowała.- Lydia, nie wiedziałam, że masz ukryty talent.
- Moi faceci też nie.- odpowiedziała z humorem dziewczyna, na co nauczycielką obróciła to w przykład idiomu i znów zaczęła chodzić między ławkami.- Idiomy są tajemną wiedzą ludzi, którzy znają język i kulturę.- dodała patrząc na Scotta i Stilesa.- Mają sens tylko, jeśli znamy znaczenie kluczowych słów. Żeby całować z dubeltówki trzeba wiedzieć, że chodzi o broń. A sytuacja patowa, to pojęcie...
- Z szachów.- dokończył za nią Stilesa.
- Owszem.- powiedziała uradowana.- Grasz?
- Nie, obserwowałem tatę.- stwierdził, na co kobieta się uśmiechnęła i kontynuowała lekcje.
- Mogę pogadać z Ethanem.- wyszeptał do przyjaciela Scott.
- Po co?- spytał Stiles.
- Druidzi są emisariuszami. Może emisariuszem alf jest Darah?
- Nie wierze, że doszliśmy do punktu, a którym to zdanie ma sens.
- Niestety wygląda na to, że ma.- rzuciłam siedząc za Scottem.- Powinniśmy z nim pogadać. Tylko z nim z ich stada da się porozmawiać bez problemów.
- No dobra, ale co z Aidenem. Sa nierozłączni.- wypalił Stiles. Po chwili chłopaki spojrzeli na siebie wymownie, po czym obrócili się do tyłu, gdzie siedziała Lydia. Widząc ich miny westchnęła ciężko.
- Co znowu?- spytała.Gdy Lydia zajmowała się Aidenem, my rozmawialiśmy z Ethanem na schodach.
- Dlaczego ze mną rozmawiasz?- spytał Scotta.- Może zabije kolejnego z twoich znajomych?- rzucił patrząc na Stilesa.
- Patrzy na mnie?- spytał zdziwiony Stiles.- Grozisz mi? Wiesz co zrobię? Wezmę wielką gałąź jarzębu, owinę ją wilczym zielem i jemiołą i wsadzę ci ją w...
- Spokojnie.- przerwał mu Scott z lekkim uśmiechem rozbawienia.- Rozumiemy. Wiemy, że nie chciałeś zabić Boyda.
- Czyżby?- spytałam patrząc na chłopaka.
- Nie chciałem.- stwierdził bliźniak.- Ale wiele im zawdzięczamy. Zwłaszcza Deucalionowi. Wcześniej nie byliśmy alfami.
- A czym?- spytał Scott.
- Omegami. Są one kozłami ofiarnymi w stadach. Jedzą jako ostatni i są pomiatani przez resztę.
- Byliście sługusami?- rzucił Stiles.
- Powiedzmy.
- Co było dalej?- naciskał mój chłopak.
- Ludzie widzieli w nas potwory. To oni zbudowali nam taką reputację.
- To ma was usprawiedliwić?- spytałam wkurzona.- Zabiliście Boyda, a mój brat zniknął. Sory, ale to, że straciliście wiarę w siebie nie usprawiedliwia waszych czynów.
- Wiem. I nie próbuje się usprawiedliwić.- wyjaśnił chłopak.- Chce żebyście zrozumieli, że robimy co trzeba, żeby znowu nie stać się Omegami.
- Zabiliście wasze stado?- spytał Scott, na co ten przytaknął.- A wasi amisariusze? Też nie żyją?
- Wszyscy. Poza doradcą Deucaliona.
- Morrell?- spytał Stiles, a Ethan nagle jęknął łapiąc się za klatkę piersiową.
- Coś cię boli?- wypalił zdziwiony Scott.
- Nie mnie. Brata.- wyjaśnił, a ja wyostrzyłam słuch, aż usłyszałam oznaki walki w szatni. Wiedziałam, kto mógł zaatakować Aidena i dlaczego.
- Cholera.- wyszeptałam zbiegając po schodach i kierując się do męskiej szatni. Gdy tam weszłam, zobaczyłam jak Cora obrywa od alfy. Rzucił nią o ścianę, na co tam mocno uderzyła się w głowę. Widząc, że ten się do niej zbliża podbiegłam i kopnęłam go na szafki. Wkurzony chłopak złapał za ciężar.
- Aiden przestań!- krzyknęła obok nas Lydia. Chciałam znów go zaatakować, gdy ten uderzył mnie nim w głowę, nad łukiem brwiowym, co powaliło mnie na podłogę. Nagle podbiegła do mnie Lydia wystraszona sytuacją.- Aiden przestań!- powtórzyła, gdy ten podniósł ciężar w górę, by znów mnie uderzyć. Wtedy podbiegli do niego Scott i Ethan, którzy powstrzymali go przed kolejnym atakiem. Czułam, jak moja głową pulsuje, a po czole i policzku spływa krew. Obok mnie kucnęła Cora, która otrząsnęła się z uderzenia w ścianę oraz Stiles.
- Nie możesz tak robić. Kali dała im czas do następnej pełni.- mówił do brata Ethan.- Nie możesz ich tknąć.
- W porządku?- spytała mnie siostra, na co ja przejechałam palcem po świeżej ranie. Wywołało to u mnie jęk. Bliźniacy wyszli z szatni, a do nas podszedł Scott.
- Nieźle oberwałaś.- odezwał Stiles. Mimo wrażenia ruszającej się rzeczywiści próbowałam wstać, ale się zatoczyłam. Na szczęście złapał mnie Scott, który pomagał mi ustać na nogach.
- To nic. Zagoi się.- powiedziałam niepewna swych słów. Czułam jak zbiera mi się na wymioty, co chyba oznaczało wstrząs mózgu. Ale to nie był czas na użalanie się nad sobą. Z resztą nie takie rany już się goiły
- Nie wygląda to dobrze.- stwierdził mój chłopak oglądając moje czoło.
- Nic mi nie jest.- powtórzyłam zirytowana.
- To wasza wina.- wypaliła moja siostra widocznie wkurzona.
- Nasza?- spytał oburzony Stiles.- To ty się na jego rzuciłaś. To była misja samobójcza. Po co z nimi zadzierałaś?
- Za względu na Boyda. Wy nie kiwnęliście palcem.
- Próbowaliśmy.- stwierdził znów Scott.
- Bez skutku. Jesteście tylko bandą nastolatków, którym wydaje się, że mogą uratować komuś życie. A nie umiecie nawet chronić swoich. Tylko znajdujecie ciała.
- Cora!- rzuciłam zdenerwowana upominając siostrę. Na moje słowa ta zamilkła.
- Podwioze was do domu.- zaproponował Stiles, po czym ruszyłyśmy z Cora do jego jeepa. Jechaliśmy dobre kilka minut, aż zadzwonił jego telefon.- Allison?- spytał odbierając i przełączając ją na tryb głośnomówiący.
- Wiemy, kto będzie kolejną grupą ofiar. Strażnicy. Pewnie chodzi o stróżów prawa.- wyśniła dziewczyna, a ja spojrzałam na Stilesa.- Stiles, musisz wtajemniczyć tatę. Zrób co w twojej mocy, żeby nam uwierzył. Ostrzeż go.
- Dobrze.- rzucił po chwili chłopaka wyłączając telefon.
- Co zrobisz?- spytała Cora opierając się o drzwi jeepa.
- Powiem mu prawdę, ale potrzebuje waszej pomocy.- rzucił, na co dziewczyna spojrzała na mnie pytająco.
- Masz jakiś plan?- odezwałam się do przyjaciela.
- Zarys.- odpowiedział, a ja westchnęłam ciężko.
Po wielu próbach wyjaśnienia Stylinskiemu naszego świata, ten nie traktował tego poważnie. Z resztą udolne próby Stilesa tylko go wkurzały. Ostatnie chłopak posłużył się pionkami do szachów, jednak i to zbytnio nie pomogło.
- Scott i Derek są wilkołakami.- powiedział mężczyzna.
- Tak.- przyznał jego syn.
- Kate Argent też?
- Nie, ona była myśliwym.
- Jak Allison i jej ojciec.- dodała Cora, z którą siedziałam na łóżku Stilesa.
- A mój znajomy Deaton jest kanimą?
- Nie, druidem. Tak sądzimy.- wyjaśnił chłopak.
- Więc kto jest kanimą?- spytał zagubiony już szeryf.
- Jackson.
- Nie, on jest wilkołakiem.
- Najpierw był kanimą. Derek i Peter zabili go, a on powrócił jako wilkołak.
- A kim jest Darak?
- Darah.- poprawił go Stiles.
- Jeszcze nie wiemy.- odezwałam się, na co Stiles przyznał mi rację.
- Zabiły go wilkołaki.
- Pocięły i zostawiły na pewną śmierć.- wyjaśniła szczegółowo moja siostra.
- Tak sądzimy.- dodał Stiles, a mężczyzna się zastanowił.
- Dlaczego Jackson był kanimą?
- Czasami formą odzwierciedla osobowość.
- Jaką formę przybrały zdezorientowany i coraz bardziej wkurzonym ojciec?- spytał mężczyzna.
- Zapewne zrobiłby minę podobną do twojej.
- Właśnie.- rzucił, po czym wstał i poszedł do drzwi.
- Mogę to udowodnić. Cora i Caroline też są wilkołakami.- wyjaśnił Stiles zagradzając mu drogę.
- Wystarczy!
- Proszę zaczekaj.- nalegał jego syn, który spojrzał na mnie i Core błagalnie. Widząc moją wątpliwa reakcje Cora wstała i zaczęła się przemieniać, gdy zrobiło mi się ciemno przed oczami i zjechałam z łóżka na podłogę. Więcej nie pamiętam.Hejka♥️
Mam nadzieję, że rozdziałek się podoba - jak tak to wbijcie gwiazdkę
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Hombres Lobo𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...