45.

1.4K 68 2
                                    

Pobiegliśmy ze Scottem za moim bratem, który ścigał kanime. Jak się okazało dogoniliśmy ich dopiero w dzielnicy przemysłowej, gdzie Derek zaczął atakować przemienionego Jacksona. Już z daleka dostrzegliśmy nadjeżdżający samochód łowców, co sprawiło, że przyspieszyłam. Gdy Chris Argent wycelował w kanime, ja wbiegłam w brata chowając go za kolumnę. Wtedy usłyszeliśmy strzały, a stwór zwinnie uniknął ataku. Pchnął mężczyznę na ścianę, po czym zatrzymał się przed Gerardem, który również wysiadł z auta. Patrzyli na siebie, aż zza rogu wybiegł są Scott przyciągając uwagę tej pary. Jackson uciekł, a po chwili to samo zrobił mój chłopak. Chciałam za nim pobiec, gdy Derek mnie powstrzymał.
- Muszę mu pomóc.- rzuciłam wyszarpując się. Ten jednak wciąż trzymał mnie kurczowo obserwując odjeżdżających Argentów.- Derek do cholery!
- Wracamy do domu.- powiedział ciągnąc mnie w stronę jego samochodu, który zostawił pod domem Scotta.
- Ale Scott...
- Da sobie radę.- warknął, a ja zatrzymałam się patrząc w niego wyczekująco.- Proszę cię, choć raz mnie posłuchaj.
- Ciebie? Chciałeś zabić Lydie.
- Bo była podejrzaną. Przeszła test i...- urwał biorąc głęboki oddech.
- Dlaczego Jacksona sparaliżowało, a Lydie nie? Przecież to on jest kanimą.
- Nie wiem.- odpowiedział krótko.
- To możliwe, żeby Lydia była odporna?
- Nie wiem!- podniósł głos widocznie zagubiony w tej sytuacji.
- Derek...- zaczęłam patrząc mu w oczy.- Zawieziesz mnie do domu?- na te słowa ten przytaknął gestem głowy i ruszył z powrotem w stronę porzuconego wcześniej samochodu. W domu zjadłam późną kolacje i położyłam się w łóżku sprawdzając wiadomości w internecie. ,,Naćpani imprezowicze sparaliżowani w gejowskim klubie. Policja szuka dilera."- przeczytałam, a na jednym ze zdjęć zobaczyłam Danny'ego.  Dostałam też wiadomość od Allison, w której poinformowała mnie, że odwiozła Lydie I namówiła ją, by ta nikomu nie zdradziła szczegółów dzisiejszego zajścia.
- Dobranoc.- powiedział Derek, który znów z nikąd pojawił się w moim pokoju.
- Cześć.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, po czym z powrotem wróciłam do wiadomości.
- Jutro musisz sama dostać się do szkoły.
- W porządku.- rzuciłam wzruszając ramionami. Ten bez słowa zamknął za sobą drzwi i poszedł do swojej sypialni. Chciałam go spytać o powód jego nieobecności, ale właśnie natrafiłam na coś interesującego. Na zdjęciach opublikowanych z klubu byli moi przyjaciele. Mruknęłam coś pod nosem, po czym usłyszałam dzwoniący telefon. Na ekranie wyświetlił się numer Stilesa, więc bez zawahania odebrałam.- Halo?
- Przeszkadzam ci?- spytał Scott, co mnie mocno zdziwiło.
- Nie...dlaczego pytasz?
- Bo cię potrzebuję. I to szybko.
- Co się stało?- ściszyłam głos bojąc się, że Derek będzie mnie podsłuchiwał. Wyostrzyłam słuch by skupić się na jego oddechu - spał.
- Złapaliśmy Jacksona w klubie i zamknęliśmy go w furgonetce.
- Gdzie jesteście?- spytałam zrywając się z łóżka.
- W lesie. Koło punktu widokowego.
- Zaraz będę.- rzuciłam zakładając buty na nogi.
- A Derek?
- Nie musi wiedzieć, a rano i tak go nie będzie.- wyszeptałam, po czym podeszłam do schodów pożarowych za moim oknem.- Czekajcie na mnie i nie róbcie nic głupiego.- dodałam, a następnie włożyłam telefon do kieszeni i zeszłam schodami na sam dół. Pobiegłam w opisane przez Scotta miejsce. Już z kilku metrów dało się zauważyć jeep Stilesa oraz furgonetkę policyjną. Na masce niebieskiego auta siedział mój chłopak, który przyglądał się widokowi miasta. Gdy stanęłam obok niego, zamiast się przywitać po prostu zaczęłam pytać.- Co robiliście w klubie? I skąd macie tą furgonetkę?
- Dzięki, że przyszłaś.- rzucił Scott, a ja westchnęłam krzyżując ręce na piersiach.- Okej, poszliśmy za Jacksonem do klubu.
- Dla gejów?
- Śledził Danny'ego, a ten był w klubie.
- Dlaczego śledził Danny'ego?
- A ja wiem? Może Danny coś odkrył, albo  to ma związek z ludzką częścią Jacksona.
- Do tego wrócimy. Skąd ta furgonetka?- spytałam, a z samochodu wyszedł Stiles. Ich mina od razu nakierowała mnie na odpowiedź.- Ukradliście ją policji, prawda?- wypaliłam, na co Scott posłał mi łagodny uśmiech, co sprawiło, że nie byłam w stanie być na nich zła.- Co mam zrobić?
- Stiles i ja musimy sprawdzić dlaczego Jackson zaatakował Danny'ego, a nie możemy zostawić go samego.
- Za kilka godzin mamy szkołę.- stwierdziłam, na co chłopaki rzucili mi wymowne spojrzenie.- Mamy jutro egzaminy z ekonomii.
- I tak nic pewnie nie umiesz.- powiedział półżartem Scott.
- Przypomnę, że mieliśmy się uczyć, ale ktoś pokrzyżował nam plany.- dodałam patrząc na drzwi srebrnego samochodu. Jęknęłam cicho zdając sobie sprawę, że nie mam wyjścia.- Derek mnie zabije.
- Lepiej, żeby zrobił to Derek, a nie przemieniony Jackson.- rzucił Stiles.
- Okej, zostanę tu. Ale będziemy mieć problemy jak go znajdą.
- Nie znajdą. Zadbałem o to.- mówiąc to pokazał mi smsa z telefonu Whittemore'a, w którym informuje rodziców, że nocuje u kolegi.
- Czy Jackson wygląda ci na chłopaka, który pisze ,,kocham was" rodzicom?- spytałam, na co chłopaki spojrzeli po sobie.
- Oj tam, ważne, że nie będą go szukać.
- Też racja.- przyznałam opierając się o furgonetkę.- No już, jedźcie.
- Na pewno dasz sobie radę?- spytał Scott.- A może zostać z tobą?
- To miłe, ale przypomnę, że jestem wilkołakiem dłużej niż ty i umiem się bronić. Przed dupkami też.- wyszeptałam, a ten cicho się zaśmiał.
- Dzięki.- rzucił, po czym pocałował mnie w usta. Oddałam pocałunek ciesząc się tą chwilą. Chłopaki odjechali, więc ja postanowiłam sprawdzić w jakim stanie jest Jackson. Weszłam do środka pojazdu, w którym siedział kapitan drużyny lacrosse...bez koszulki. Lekko zbiło mnie to z tropu, ale szybko wróciłam do siebie.
- Jak się czujesz?- spytałam siadając naprzeciwko niego. Był związany i zmarznięty, ale przynajmniej nie stanowi zagrożenia.
- A jak myślisz?- warknął.
- Czyli nic ci nie jest, skoro masz czas na sarkazm.- powiedziałam, a ten posłał mi wkurzone spojrzenie.- Zasłużyłeś sobie. Zabiłeś parę osób i chciałeś zabić nas.
- Na pewno się nie pomyliliście? Nie pamiętam morderstw, czy wczorajszej nocy.
- Chciałeś zabić Danny'ego. Dlaczego?
- Danny'ego? Przecież to mój przyjaciel.
- No właśnie.- zastanowiłam się.
- Zimno mi.- wyszeptał, zwracając na siebie uwagę. Wstałam z siedzenia sięgając po koc, po czym nachyliłam się, by przykryć nagie ciało chłopaka. Gdy podniósł głowę jego nos praktycznie stykał się z moim. Byliśmy blisko... bardzo blisko.- Dziękuję.- rzucił przysuwając się bliżej moich ust. Już myślałam, że mnie pocałuje, gdy ja pchnęłam go z powrotem na siedzenie. Chłopak wydawał się nie mało zdziwiony, ale ja tylko podeszłam do drzwi furgonetki i obróciłam się patrząc w jego oczy.
- Nie kombinuj. Będę w pobliżu.- powiedziałam, po czym wyszłam chcąc złapać oddech. Tak zaczęły się długie godziny oczekiwań.




W końcu dodaje ♥️
Wybaczcie, ale ten tydzień mam tak ciężki, że nie obiecuję codziennych rozdziałów---> będę robić co w mojej mocy, ale nauka niestety jest ważniejsza 😥♥️ dobranoc

Live to be with you | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz