Weszłam do szkoły, która zawsze wywoływała u mnie negatywne emocje. Zatłoczonej korytarze i psujące się szafki to pierwsze, co rzucało mi się w oczy. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do swojej szafki, która w przeciwieństwie do innych chowała jedynkę książki. Nie była ozdobiona, ani nie miała żadnych drobiazgów. Książki i strój na wf. To wszystko, co się w niej znajdowało.
Pierwsza lekcja. Angielski. Usiadłam grzecznie na miejscu koło okna, po czym zaczęłam kreślić coś w zeszycie. Jak na każdej lekcji nauczyciel powitał nas w nowym roku szkolnym, po czym przeszedł do lekcji.
- Jak zapewne wiecie policja znalazła w lesie drugą połowę ciała.- rzucił nauczyciel. Na słowo ciało mało się nie zakrztusiłam. Oderwałam wzrok od zeszytu i spojrzałam w stronę mężczyzny.- Ale nie martwcie się, policja ujęła już podejrzanego.- dodał.- Mam nadzieję, że wasze mózgi skupią się teraz na sylabusie. Do dzieła.- powiedział, na co wszyscy wzięli w dłonie kartkę z zadaniem. Zrobiłam to samo, gdy do sali wszedł dyrektor wraz z brunetką, która wyglądała na naszą rówieśniczkę. Czułam od niej stres, a to oznaczało jedno. Jest tu nowa.
- To waszą nową koleżanka.- odezwał się dyrektor.- Allison Argent. Przyjmijcie ją ciepło.- dodał, na co ta usiadła w wolnej ławce. Rzuciłam jej krótkie spojrzenie. Argent. Dobrze znałam to nazwisko, choć tylko z opowiadań Dereka i Laury. Słyszałam o Kate, która była kiedyś z moim bratem. Był wtedy tym dawnym Derekiem, który umiał z nami żartować, ale przez jej pochodzenie nie mogli być razem. Wilkołak i łowca. Podsłuchałam też rozmowę mojego rodzeństwa o Gerardzie, najstarszym z ich rodziny. Jest bezlitosny i kiedyś przeciął omegę w połowie. Jak można tak potraktować człowieka? Na szczęście wyjechali kilka lat temu, ale teraz wrócili. To nie mogło się dobrze skończyć.
Spuściłam głowę zdając sobie sprawę, że wciąż się na nią patrzę. Co gorsze, ta zauważyła to i teraz ona patrzyła na mnie. Lekcja szybko minęła, a na przerwie poszłam do szafki, by zabrać ulubioną książkę i skończyć ją w czasie okienka. Niestety musieli gdzieś wcisnąć trening lacrosse w konsekwencji czego kilka klas miało wolną godzinę. Już chciałam iść do biblioteki, gdy ktoś mnie zatrzymał.
- Cześć.- usłyszałam łagodny głos jakiejś dziewczyny. Odwróciłam się i zobaczyłam Allison.
- Cześć.- odpowiedziałam niepewnie.
- Allison.- uśmiechnęła się podając mi rękę. W jej policzkach powstały małe dołeczki, na co nie dało się nie odwzajemnić uśmiechu.
- Caroline.- podałam jej rękę. Wolałam nie podawać nazwiska. Lepiej być ostrożnym.
- Idziesz teraz na trening? Słyszałam, że gracie tu w lacrosse.
- Tak, gramy...znaczy się chłopaki grają.- mówiłam.- Ale ja nie przepadam za takimi widowiskami.
- Ja też, ale Lydia kazała mi przyjść.- rzuciła odwracając się w stronę szafek, gdzie stała Lydia Martin i jej chłopak.- Chodź z nami.
- Sama nie wiem.- rzuciłam poprawiając kosmyk włosów.
- Jeśli cię nie namówie to będę musiała siedzieć sama z Lydią, a trochę mnie...przeraża.- stwierdziła, na co obie się zaśmiałyśmy.- Proszę.- dodała błagalnym tonem.
- Okej, ale biorę książkę.- powiedziałam wskazując na trzymający w dłoniach przedmiot. Ta uśmiechnęła się i poszłyśmy w stronę Lydii, a następnie usiadłyśmy na trybunach obok boiska do lacrosse. Od razu wzięłam się za czytanie opowiadania, jednak nie dane było mi się skupić.
- Kto to jest?- spytała nagle Allison wskazując na chłopaka stojącego na bramce. Spojrzałam w tamtym kierunku i szybko rozpoznałam chłopaka, który chodzi ze mną na angielski.
- Sama nie wiem.- odpowiedziała jej Lydia.
- Nazywa się Scott. Chodzi z nami na angielski.- wyjaśniłam, na co ta przytaknęła. Patrzyłyśmy jak piłka leci w jego stronę uderzając idealnie w jego kask. Wszyscy się zaśmiali, co chyba podbudowało chłopaka. Złapał kolejną piłkę, a później kolejne. Widząc to byłam w szoku. Nie jest on znany, co oznacza, że słabo gra, a tu wychodzi, że jest jednym z lepszych bramkarzy.
- Jest dobry.- rzuciła Allison nie spuszczając z niego wzroku.
- I to bardzo.- dodała Martin. W końcu piłkę przejął Jackson, kapitan. Rzucił i... Scott obronił bramkę. Złapał piłkę, na co publiczność zaczęła wiwatować. Nawet Lydia wstała i zaczęła krzyczeć z radości.Po lekcjach założyłam słuchawki, po czym ruszyłam najkrótszą drogą do domu. Oczywiście obejmowała ona rezerwat, ale nie bałam się tam chodzić.
Byłam już blisko domu, gdy poczułam czyjąś obecność. Zdjęłam słuchawki i rozejrzałam się. Nikogo nie było. Przeszłam kilka kroków, by schować się za drzewem. Bałam się, że to łowcy, którzy teraz mogą się tu kręcić. Byli coraz bliżej. Spojrzałam na lewo, gdy nagle ktoś z mojej prawej strony krzyknął. Również krzyknęłam odskakując od drzewa. Kilka metrów ode mnie stało dwóch chłopaków, których bez trudu rozpoznałam. Scott i Stiles.
- Co wy tu robicie!- krzyknęłam łapiąc się za serce.
- A ty?! I dlaczego krzyczysz?!- mówił Stiles, na co ja wzięłam głęboki wdech.
- Wystraszyliście mnie.- odpowiedziałam ciszej.
- I wzajemnie.- rzucił Scott.- Więc, co tu robisz?
- Wracam do domu.
- Przez rezerwat?- spytał podejrzanie Stiles, ale nie odpowiedziałam. W szkole wszyscy wiedzą o pożarze, ale nikt nie wie, że jestem od tych Hale'ów.- Jesteś Charlotte?
- Caroline.- poprawiłam go, na co ten podrapał się po karku.- Chodzę z wami na angielski i chemię.
- To ciebie zawsze ściga pan Harris.- zaśmiał się Scott.
- Niestety. A wy co tu robicie? Zapewne nie mieszkacie w okolicy rezerwatu.- stwierdziłam, na co ci spojrzeli po sobie.
- Szukam inhalatora.- odpowiedział niepewnie Scott. Słyszałam jego bicie serca. Mówił prawdę.
- W lesie?
- Tak, zgubiłem go wczoraj.
- A dlaczego byłeś wczoraj w lesie?- spytałam, a po jego minie wyczytałam odpowiedź. Połowa ciała. Nagle kilka metrów dalej zobaczyłam twarz Dereka. Zamarłam widząc, jak ten nam się przygląda. Chłopaki widząc, że tam patrzę odwrócili się tam i podskoczyli widząc mojego brata.
- Co tu robicie?- spytał Derek stanowczym głosem.- To teren prywatny.
- Nie wiedzieliśmy.- odpowiedział Stiles.
- Szukamy czegoś.- odezwał się Scott, na co Derek rzucił mu inhalator. Ten zamarł widząc swój przedmiot. Śledziłam brata wzrokiem, gdy ten znikał za drzewami.
- Musimy stąd iść.- powiedział poważnym głosem Stiles.- Wiecie kto to jest? To Derek Hale.
- I co z tego?- spytał jego przyjaciel. Ja wciąż gapiłam się przed siebie. Co on tu robił? Miał coś do załatwienia, a tak naprawdę był w lesie obok domu?
- Jest starszy. Jego rodzina spłonęła w pożarze...
- Muszę iść.- przerwałam słysząc o pożarze. Obydwoje spojrzeli na mnie pytająco.- Lepiej też już idźcie.- dodałam idąc wgłąb lasu. Czułam na sobie ich spojrzenia, ale nie obchodziło mnie to. Słysząc z obcych ust o tragedii, która mnie dotknęła poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w głowę. Po moim policzku spłynęła łza, którą szybko wytarłam.Heeejka♥️
Drugi, a w zasadzie pierwszy (nie licząc prologu) rozdział 😜 napiszcie co o nim sądzicie oraz zostawcie gwiazdkę. Każdy komentarz i wasza ocena bardzo mnie motywująPS: przepraszam za jakość grafiki xd tylko w takiej znalazłam to zdjęcie
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...