- Zostań w aucie.- rzucił Derek po zatrzymaniu się przed kliniką. Westchnęłam ciężko, obserwując jak ten kieruje się do budynku. Wyciągnęłam telefon, w którym zaczęłam przeglądać socjal media. Po kilkunastu minutach znudziło mi się to i włączyłam radio.
- Nikt nie wie jakie zwierzę grasuje po ulicach Beacon Hills...- usłyszałam, więc przewinęłam na inny program.
- Widziałam pumę. Rzuciła się na mojego męża... chciała nas zjesz...- mówiła kobieta. Następny program.
- Szeryf Stilinski nie komentuje ostatnich sytuacji, jednak zapewnia, że policja robi co może, by te napaści więcej się nie powtórzyły...- zdenerwowana wyłączyłam radio i spojrzałam na zegarek w telefonie.
- Co on tam tak długo robi?- wyszeptałam. Nagle obok kliniki pojawił się Scott, który najwidoczniej przyjechał tu rowerem. Widząc mnie bardzo się zdziwił, choć to ja byłam bardziej zszokowana jego obecnością. Wysiadłam z samochodu licząc na rozmowę.- Co ty tu robisz?- spytałam pierwsza.
- Pracuje tu.- odpowiedział wzruszając ramionami.
- Faktycznie.- stwierdziłam przypominając sobie jak Kate postrzeliła Dereka, a Scott kazał nam tu przyjechać.
- A ty? Przywiozłaś chorego zwierzaka?
- A brat się liczy?- spytałam, na co ten się zaśmiał.- A tak serio to Derek mnie tu wziął, po czym wszedł do środka i kazał poczekać.
- Derek jest w klinice?- rzucił widocznie zdenerwowany.
- Tak...- przeciągnęłam, po czym ze środka budynku dało się słyszeć huk. Jednocześnie ze Scottem wbiegliśmy do budynku. W pomieszczeniu znajdował się ciemnoskóry mężczyzna przywiązany do krzesła, a Derek trzymał krzesło podnosząc je kilka centymetrów nad ziemią.
- Derek!- krzyknął Scott, na co chłopak postawił mężczyznę.- Co ty robisz?!
- Scott uciekaj!- zawołał ciemnoskóry,a Derek uderzył go w policzek.
- Przestań!- krzyknął znów McCall.
- Kiedy będzie nieprzytomny jego rany się zagoją.- wyjaśnił nam krótko mój brat. Podeszłam do stołu, na którym leżała ta sama kartka, która była za wycieraczką samochodu Dereka.
- Oszalałeś? Co ty wygadujesz?- pytał brunet. Wzięłam do ręki papier, na którym widniało zdjęcie zabitego jelenia. Na jego sierści była wyrysowana spirala.
- Alfa.- odezwałam się zwracając na siebie uwagę chłopaków. Spojrzałam na brata oczekując wyjaśnień.
- Spirala oznacza zemstę. Alfa nie spocznie, aż nie dostanie czego chce.- wyjaśnił pokazując na nieprzytomnego weterynarza.
- On ma być alfą?- spytał Scott.
- Zaraz się dowiemy.- rzucił mój brat, po czym jego ręka poszybowała w stronę mężczyzny. Scott szybko go powstrzymał łapiąc za nadgarstek Hale'a.
- Uderz go jeszcze raz, a naprawdę się wkurzę.- powiedział przemieniony w wilkołaka. Derek poddał się i odszedł na bok układając sobie wszystko w głowie. W tym czasie Scott zaczął opatrywać rany na twarzy ciemnoskórego mężczyzny. Podeszłam do niego obserwując dokładnie jego poczynania.
- To twój szef?- spytałam w końcu.
- Tak, nazywa się Deaton. On nie jest alfą...jest dobrym człowiekiem.- mówił pewny swych słów.
- Wierzę ci, ale nic już nie ma sensu. Dlaczego alfą zabiją przypadkowe osoby? Co w ogóle ma zamiar zrobić? Zabić całe Beacon Hills? To bez sensu.- stwierdziłam, po czym podszedł do nas Derek.
- Macie jakiś pomysł co teraz?- spytał z wyrzutami.
- Daj mi godzinę.- powiedział Scott wycierając smugę krwi na policzku nieprzytomnego.
- A co potem?
- Spotkajmy się przed szkołą.- na te słowa mój brat wyszedł z kliniki, a ja razem z nim. W przeciągu godziny wraz z Derekiem wpakowaliśmy weterynarza na tył naszego samochodu, po czym pojechaliśmy pod szkołę, gdzie czekali już na nas Stiles i Scott.- Gdzie mój szef?- spytał Scott gdy wyszliśmy z auta.
- Z tyłu.- powiedział obojętnie Derek, a wzrok chłopaków zawędrowała na tyle siedzenia. Mężczyzna był zaklejony taśma i wciąż nieprzytomny.
- Wygodnie mu.- rzucił Stiles, po czym wraz z przyjacielem ruszył w stronę szkoły.
- Macie jakiś plan?- spytałam niepewnie.
- Totalnie głupi.
- Kto by się tego spodziewał.- stwierdził Derek.
- Mówiłeś, że mój szef zna alfę.- odezwał się Scott.- Sprawdzimy to.- dodał, po czym obydwaj zniknęli w środku budynku. Mój brat oparł się o jeepa, a ja stałam oczekując planu Scotta. Nie minęła minuta, gdy przez głośniki usłyszeliśmy pisk jakiegoś zwierzęcia.
- Czy to...?- zaczęłam patrząc na zażenowanego brata.
- Scott? Raczej nie jego przygłupi kumpel, więc pewnie on.- stwierdził pocierając oczy. Westchnęłam ciężko zdając sobie sprawę, że ten ma rację. Faktycznie ich plan był idiotyczny. Po chwili ciszy usłyszeliśmy wycie wilkołaka, które również pochodziło od Scotta. Derek słysząc to widocznie się zaniepokoił i wyprostował odchodząc od jeepa.
- O szlag.- wyszeptałam słysząc jego ryk. Nawet ja tak nie potrafiłam, a urodziłam się wilkołakiem. Podczas gdy ja się zachwycałam Derek miał ochotę ich rozszarpać.
- Zabije was.- rzucił, gdy chłopaki wrócili na parking.- Słyszał to chyba cały stan.
- Nie wiedziałem, że mam taki głos.- powiedział Scott z uśmiechem.
- Byłeś wspaniały.- odezwał się Stiles, na co brat spiorunował go wzrokiem.
- Zamknij się.- syknął Derek, a ja przewróciłam oczami, które ostatnie zatrzymały się na tylnym siedzeniu.
- Ej, chłopaki...- powiedziałam przerywając ich kłótnie. Gdy cała trójka na mnie spojrzała wskazałam gestem głowy na auto, w które było puste. Doktor Deaton zniknął.
- Co z nim zrobiłeś?- spytał Scott.
- Nic.- odpowiedział niepewnie Derek. Po tych słowach mój brat zaczął kaszleć, a z ust zaczęła wylewać się krew.
- Derek?- spytałam cofając się do tyłu. Nagle ktoś podniósł jego ciało.- Derek!- krzyknęłam przerażona. Nagle zobaczyłam ciemną postać, której oczu świeciły na czerwono. Alfa. Rzuciła ona bezwładnym ciałem mojego brata w mur. Nie byłam w stanie się ruszyć, aż których z chłopaków pociągnął mnie za rękę do szkoły. Wbiegliśmy za drzwi, które zaczęliśmy przytrzymywać. Byłam jak pod wpływem jakiś środków. Nie kontrolowałam mojego ciała, moich myśli, które wracały ciągle do Dereka krwawiącego z ust. Na moich policzkach spływały łzy, których nie byłam w stanie zachamować. Usiadłam przy drzwiach i płakałam nie dowierzając w ostatnie wydarzenia.
- Carol!- krzyknął których z chłopaków wynurzając mnie z transu. Okazało się, że był to Scott.- Musisz nam pomóc.- powiedział łagodniej, ale ja tylko zaczęłam kręcić głową. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ruszyć się. Po prostu tam tkwiłam układając sobie wszystko w głowie. Straciłam go. Straciłam jedyną osobę, na której mogłam polegać. Derek nie żyje. Derek. Nie. Żyje. Nagle poczułam rękę otaczającą moją dłoń. Spojrzałam na Scotta, który klęczał obok.- Proszę, musisz nam pomóc, albo wszyscy zginiemy. Wiem jak się czujesz...co ja mówię, nie mam cholernego pojęcia jak się teraz czujesz. Ale Derek chciałby, żebyś przeżyła. Musimy się stąd wydostać.- na te słowa pokiwałam głową dając znak, że rozumiem. Wtedy poczułam, że nie straciłam wszystkich, na których mogłam polegać. Bo była jeszcze jedna osoba, której nie mogłam dać umrzeć tej nocy.Hejcia misiaczki 🐻🐻🐻
Dodaje w końcu rozdział, z którym bawiłam się od jakiś trzech dni😅 w końcu dodaje i liczę na wiele komentarzy o shipie Carott (hahhaa właśnie to wymyśliłam:
CAROL+ SCOTT = CAROTT)PS: Carotte z francuskiego znaczy 🥕 więc może na pierwszą randkę zjedzą marchewki hahahaha
![](https://img.wattpad.com/cover/233861156-288-k768747.jpg)
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...