Siedziałam na łóżku Scotta przerzucając kolejne strony notatek z matematyki, gdy do pokoju wszedł Stiles. W dłoniach trzymał miskę dla psa z napisem ,,Scott". Przewróciłam oczami widząc, jak ten nalewa do niej wodę i podaje ją przyjacielowi. Skupiłam się znów na nauce, gdy usłyszałam upadającą miskę na podłogę.
- Zabije cię.- rzucił wilkołak wkurzonym głosem.
- Całowałeś się z Lydią. Z jedyną dziewczyną, na której mi zależy.- wyjaśnił mu Stiles dając upust emocjom.
- To ona mnie pocałowała.
- Co?- spytał z niedowierzaniem brunet.
- Ona zaczęła. Chciała więcej.- kontynuował chłopak, na którego najwidoczniej działała pełnia. Stiles wyszedł z pokoju siadając przy drzwiach na korytarzu. Słyszałam, że z każdym słowem Scotta był coraz bardziej załamany.- Zrobiłaby wszystko, na co miałbym ochotę. Wszystko.- dodał szarpiąc za kajdanki, które na szczęście trzymały go w niewoli.
- Przestań Scott.- wyszeptałam tak, że tylko on mnie usłyszał. Oczy wilkołaka spoczęły na mnie, jednak ja szybko wróciłam do matematyki.
- Wypuść mnie, proszę.- wyszeptał, ale ja nie zareagowałam.- Carol, proszę. Ręka mnie już boli.
- Nie mogę Scott.- odpowiedziałam w końcu zamykając zeszyt i spoglądając na nieszczęśnika.- Jeśli cię uwolnie to możesz to kogoś zabić. Z resztą zachowałeś się jak dupek wobec Stilesa, więc teraz za to płać.
- To przez pełnię. Nigdy bym tego nie zrobił.
- Wiem, ale to zrobiłeś, więc teraz po prostu odpuść i daj mi się uczyć.- rzuciłam, po czym otworzyłam zeszyt.
- Jak ty panujesz nad sobą? Nie czujesz pełni?- spytał, na co ja ciężko westchnęłam.
- Od urodzenia ją czuje.
- Ale umiesz nad sobą panować.
- Zazwyczaj. Pomaga mi myśl o najważniejszych dla mnie osobach, których mogę skrzywdzić podczas pełni.- wyjaśniłam ani razu nie patrząc na chłopaka.
- Na przykład kogo?
- Dereka.
- A poza nim?- dopytywał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Wujka, albo was.
- Nas?
- Ciebie, Stilesa, Allison...nie chciałabym was skrzywdzić.- wyjaśniłam. Czułam na sobie wzrok Scotta, ale byłam nie ugięta i ani razu na niego nie spojrzałam. - Sprawdzę co ze Stilesem.- wyszeptałam po chwili kierując się na korytarz. Tak jak myślałam siedział załamany na podłodze bawiąc się palcami.- Nie jest ciebie warta.- stwierdziłam siadając obok niego.
- Nie musisz mnie pocieszać.- rzucił obojętnie wciąż przyglądając się palcom.
- Do końca pełni zostało jeszcze kilka godzin, a później odzyskasz dawnego Scotta.
- Świetnie.- powiedział z wyczuwalnym sarkazmem.- Nie wiem jednak czy chce, żeby w ogóle wrócił dawny Scott. Z resztą wszystko mi jedno.
- Jesteś mu bardzo bliski i zachował się nie fair, ale wierz mi, że to tylko przez ten cholerny księżyc w pełni. Sama też robiłam nie raz głupstwa pod jego wpływem.
- Na przykład?- spytał, a ja wiedziałam, że tylko rozmowa może poprawić mu humor.
- Kiedyś oskarżyłam brata o śmierć bliskich.- wyznałam przypominając sobie tą chwilę...pełnia była silna, a ja całkowicie nie panowałam nad tym, co mówiłam. W czasie kłótni z bratem powiedziałam mu, że to jego wina, że to ona zabił naszych rodziców i siostrę. Laura szybko mnie uspokoiła. Wiem, że Derek mi wybaczył, bo wiedział, że mówiłam to pod wpływem pełni. Jednak ja na samo wspomnienie czuję wstyd i nienawidzę siebie za to jedno sformułowanie.
- Był zły?
- Raczej smutny. Przez kilka dni go przepraszałam, choć ten twierdził, że nic się nie stało. Miałam sobie to za złe. Wciąż mam.
- Niepotrzebnie. Dużo przeszłaś i zapewne chcesz widzieć kto to zrobił.
- Chce...albo wolę nie wiedzieć. Nie wiem, jakbym zareagowała widząc kto zniszczył mi życie.- wyjaśniłam, a ten lekko się uśmiechnął. Nagle usłyszeliśmy dźwięk uderzanego metalu o grzejnik oraz krzyk Scotta. Księżyc oświetlał jego twarz i w jednej sekundzie urwał kajdanki i wyskoczył przez okno. Nim zdołaliśmy wstać już go nie było.
- Szlag, zabije kogoś?- spytał wyglądając przez okno.
- Albo co gorsza ktoś jego.- stwierdziłam łapiąc za telefon.- Derek, Scott uciekł.- powiedziałam, gdy ten odebrał telefon.
- Gdzie pobiegł?
- Gdybym wiedziała, to bym za nim pobiegła.
- Lepiej nie. Łowcy dziś polują. Lepiej nie wracaj do domu, bo jeszcze cię złapią.
- Gdzie mam niby zostać? U Allison?- spytałam z wyrzutami. Zapanowała minuta ciszy, w czasie której ten intensywnie myślał. Wręcz widziałam jego wyraz twarzy, który by na to wskazywał.
- Zostań u Scotta. Jak go znajdę to przyjdę po ciebie i razem wrócimy do domu.
- Niech ci będzie, tylko go znajdź.- rzuciłam, po czym ten się rozłączył.
- I co?- spytał Stiles widocznie przejęty. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami siadając na łóżko Scotta.- Mamy go szukać?
- Derek to zrobi. Ja mam tu na niego czekać.
- Dlaczego?
- Bo łowcy biegają po rezerwacie, a ja mieszkam...obok niego?- spytałam sarkastycznie, a ten przewrócił oczami.- Wracaj do domu.
- Nie chcesz, żebym został, czy coś?
- Pouczę się matmy.- stwierdziłam patrząc na swój zeszyt leżący bezwładnie na pościeli.
- Okej. Jak Derek go znajdzie to daj mi znać. Albo najlepiej niech Scott da mi znać.
- Jasne. Dobranoc.Kilka godzin spędziłam przy książkach i własnych notatkach, aż usłyszałam otwierające się drzwi do domu Scotta. Tkwiłam w bezruchu przysłuchując się rozmowie, jak się okazało Scotta i mojego brata.
- Można się wyleczyć z bycia wilkołakiem?- spytał Scott.
- Słyszałem o takim przypadku, ale nie jestem pewien.- stwierdził mój brat, a ja zamknęłam książkę podchodząc do drzwi, by jeszcze lepiej słyszeć rozmowę.- Trzeba zabić alfę, która cię ugryzła.
- To prawda?
- Nie wiem.- na te słowa Scott ciężko westchnął.- Pomogę ci złapać alfę, a ty pomożesz mi go zabić.
- Zgoda.- słysząc to zabrałam rzeczy i zeszłam na dół, gdzie stali chłopaki.
- Nic wam nie jest?- spytałam przyglądając się im.
- Nie, w porządku.- odpowiedział Derek kiwając w stronę wyjścia.- Będziemy już iść.
- Dzięki za pomoc.- rzucił Scott patrząc to na mnie, to na brata. Uśmiechnęłam się lekko, po czym wraz z bratem wyszłam z budynku i wsiadłam do czarnego samochodu Dereka. Gdy ten włożył kluczyk do stacyjki, ja rzuciłam mu pytające spojrzenie, które ten szybko zauważył.
- Co?- spytał zdziwiony.
- Czemu znów to robisz? Dajesz mu nadzieję, okłamujesz go.
- Nie kłamie. Słyszałem, że można się wyleczyć z likantropii.
- Oboje wiemy, że nie można.- stwierdziłam z wyrzutami. Byłam wściekła, że wpaja Scottowi kłamstwo.
- Czemu tak się nim przejmujesz?- spytał podejrzliwie.
- A dlaczego ty go okłamujesz?- na moje słowa ten prychnął posyłając mi rozbawiony uśmiech.
- Lubisz go.
- Ty też.
- Bardzo go lubisz.- stwierdził patrząc mi w oczy. Przygryzłam wargę próbując ukryć zmieszanie.- Wiesz, że chce być człowiekiem dla Allison?
- Wiem.- odpowiedziałam szybko.
- Nie rób głupot. To tylko naiwny dzieciak, który myśli, że ocali świat.
- Może i jest naiwny, ale przynajmniej nie ma przede mną tajemnic.
- Też już ich nie mam.
- Doprawdy? A Jackson?- spytałam, a jego wyraz twarzy stał się poważniejszy.
- Co z nim?
- Ma zadrapanie. Są dwie opcje. Albo alfa go zadrapał, albo ty.
- Albo Scott.
- Nie, wiedziałabym. W przeciwieństwie do ciebie wszystko mi mówi.- wyjaśniłam, a Derek spojrzał na drogę.- Tamtej nocy w szkole gdy alfa ryknął, Jackson zaczął krzyczeć i zwijać się z bólu. Mogłeś go przemienić.
- Wątpię, bo już by biegał jako pół will po lesie.- rzucił żartem, ale w jego wydaniu tu nigdy nie było śmieszne, a żałosne. Spojrzał mi w oczy, które wymagały wyjaśnień.- Możemy jechać? To ciężka noc, a jutro masz szkołę.
- Dlaczego mi nigdy nic nie mówisz? Nie ufasz mi?- spytałam łagodnie, na co ten westchnął przyglądając się mi.
- Po prostu nie chce cię narażać. Wiesz, że wiedza czasem jest zabójcza.
- I tak się potem tego dowiaduje.- prychnęłam.- Niestety nigdy nie od ciebie.
- Ty też mi dużo nie mówisz.
- To się nazywa nastoletni bunt.- stwierdziłam, a ten jakby się zaśmiał odwracając głowę w stronę okna.
- Obiecuję, że będę ci mówić wszystko, co będzie ważne.
- Obiecaj, że będziesz mi mówić wszystko.
- Dobrze. Obiecuję. Ale ty dasz sobie spokój ze Scottem.
- Przyjaźnię się z nim i Stilesem.- powiedziałam oburzona.
- Nie mam na myśli przyjaźni.- stwierdził unosząc brew.
- Jedź, albo rozszarpie ci gardło.
- Nie chce żebyś cierpiała.
- Derek do cholery, przyjaźnimy się. Tylko i wyłącznie.- powiedziałam prawie krzycząc.
- Co się tak denerwujesz? Przecież tylko się przyjaźnicie, nie?- spytał odpalając samochód. Otworzyłam usta nie wiedząc w sumie co powiedzieć, więc po prostu jęknęłam odwracając spoglądając za okno, gdzie dalej widniał okrągły, żółty księżyc.♥️♥️♥️♥️
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...