23.

1.6K 76 4
                                    

Stiles i Derek pojechali do tego pierwszego, gdzie mieli z pomocą Danny'ego ustalić skąd został wysłany SMS do Allison, który ta odebrała, jako ode mnie. Ja z kolei wracałam do domu próbując uspokoić umysł, który po rozmowie z Allison nie dawał mi chwili wytchnienia. Po co jej to powiedziałam? Teraz się pogodzą i wrócą do siebie...nie żebym nie chciała szczęścia Scotta, ale będzie znów w niebezpieczeństwie. Miałam ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie. Gdy w końcu doszłam do domu opadłam zmęczona na łóżko. Nagle dostałam smsa od Dereka, że owa wiadomość do Allison została wysłana z komputera szpitalnego. Dlaczego ktoś wysłał go z komputera włamując się na moje konto? I jak to zrobił? Musiałby znać moje dane. Leżałam czując, jak bierze mnie zmęczenie, gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Chciałam zawołać imię Dereka, ale na szczęście się powstrzymałam. Zapach damskich perfum i niepewne kroki nie wskazywały na mojego brata. Podeszłam do schodów zaglądając na parter, po którym chodziła młoda Argent. Zamurowało mnie. Jak ona tu trafiła? Nagle odezwała się Kate, której głos działał na mnie jak nakaz ucieczki.
- Wiesz co się tu stało?- spytała siostrzenicę.
- Pożar. To dom mojej przyjaciółki. Caroline Hale.- wyjaśniła, a ja z pewnością pobladłam.
- I jej brata.- zauważyła blondynka.
- Dlaczego chciał nas zabić? Nawet własną siostrę?
- Wszystko ci wyjaśnię. Ale nie dziś. Możesz kiedyś przyprowadzić do domu Caroline. Chętnie bym ją poznała. Taka tragedia...pewnie nie pamięta jak smakuje rodzinny niedzielny obiad.- na te słowa moje pazury się wydłużyły, będąc w pogotowiu by rzucić się na kobietę. Ta jednak ruszyła w stronę wyjścia, a za nią niepewnie Allison. Odetchnęłam z ulgą czując jednocześnie, że muszę mieć się na baczności. Gdybym się wtedy odezwała to wszystko by się wydało.
Zjadłam resztki z lodówki, po czym wróciłam do szkoły, przy której miał odbyć się mecz. W pierwszym rzędzie trybun siedział Scott, do którego szybko podeszłam. Wyglądał na zdenerwowanego, jednak byłam pewna, że nie chodziło o mecz.
- Co jest?- spytałam siadając obok niego.
- Ojciec Allison wypytywał mnie o Dereka.- wypalił, a mi omal serce nie stanęło.
- Szlag.- rzuciłam, a czując jego wzrok na sobie dodałam.- Allison i Kate były w moim domu.
- Co? Rozmawiały z tobą?
- Jasne o pogodzie.- prychnęłam, po czym mój głos złagodniał.- Nie, nie wiedziały nawet, że jestem w domu.
- Musisz się stamtąd wynieść. Skoro Kate przyszła tam dwa razy to przydzie i kolejny.
- Niby dokąd? Z resztą nie zostawię Dereka.- rzuciłam stanowczo. Po chwili obok nas usiadł Jackson, co było co najmniej dziwne.
- I co?- spytał Scotta, a ja patrzyłam to na jednego to na drugiego.
- Z czym?- spytałam, a Jackson w końcu spostrzegł moją obecność.
- Ona wie? Chwila...jest jedną z was? To dlatego z nią trzymasz.- mówił z perfidnym uśmiechem.
- O co ci do cholery chodzi?- spytałam wkurzona.
- Załatw mi to, albo wszyscy się dowiedzą.
- Nie możesz tego zrobić. Z resztą to nie jest takie fajne.- wyjaśnił mu Scott, jednak ja dalej nie wiedziałam o czym w istocie mówią.
- Scott?- spojrzałam mu w oczy.
- Wiem o was. O wilkołakach, stadach i jarzębach.- odpowiedział Jackson, a ja omal nie zjechałam z siedzenia. Dlaczego do Scott nic mi o tym nie powiedział?
- Jeśli komuś powiesz to...- zaczęłam ukrywając swoje przerażenie.
- To co?
- To będziesz nas mieć na sumieniu.- wypalił Scott.- Polują na nas.
- Kto?- spytał Jackson, a na spiorunowałam Scotta wzrokiem, by ten milczał.- Kto na was poluje?- zamiast odpowiedzieć spojrzał na Argentów, którzy właśnie zasiadali na trybunach.- Bez jaj. Rodzina Allison chce cię zabić?
- Nazwisko zobowiązuje.- rzuciłam patrząc na boisko.
- Racja, Srebro.- przetłumaczył Jackson, na co ja oniemiałam z wrażenia.
- Wow, może nie jesteś takim dupkiem za jakiego cię biorą.
- Jestem dupkiem, ale to akurat wiem.- stwierdził, a ja przewróciłam oczami.- Załatw mi to, albo im powiem.- wyszeptał do Scotta, po czym wstał i udał się na boisko. Obróciłam się w stronę McCalla, by posłać mu niewygodne dla niego spojrzenie.
- Wybacz, nie chciałem cię martwić.- wyjaśnił łagodnie.
- Jasne, bo kretyn, który może powiedzieć Argentom o tobie, mnie i Dereku to żaden problem. Sam go z pewnością rozwiążesz.
- A żebyś wiedziała.- rzucił sprawdzając telefon.- Stiles nie odpisuje.
- Nie miał dziś grać?
- Miał. Jest warunkowo w pierwszym składzie.
- I go tu nie ma? Przecież to jego chyba pierwszy mecz.
- No właśnie. Miał pojechać do szpitala, żeby sprawdzić kto korzystał z komputera, z którego wysłano w twoim imieniu smsa do Allison.- powiedział, a ja rozejrzałam się po otoczeniu.
- Pójdę to sprawdzić.
- Nie lepiej zadzwonić do Dereka?
- Zadzwonię do niego po drodze. A ty nie daj się zabić.- rzuciłam wstając z miejsca.
- A co do Jacksona, to serio to załatwię.
- A czego on właściwie od ciebie chce?- spytałam, a jego odpowiedzieć totalnie zbiła mnie z tropu.
- Uryzienia.
- Ten dzień chyba nie może już być gorszy.- stwierdziłam pod nosem, po czym skierowałam się na parking, gdzie po kilku minutach przejechała zamówiona przeze mnie taksówką, którą dojechałam do szpitala. Po drodze jak obiecałam zadzwoniłam do Dereka, jednak ten nie odebrał, więc sama wkroczyłam do budynku w poszukiwaniu Stilesa. W końcu napotkałam mamę Scotta, która zaprowadziła mnie na oddział, do jego wszedł chłopak. Zdziwiona, że na tym również oddziale leży mój wuj weszłam do środka. Jak się okazało ten dzień nie był wcale najgorszy, aż zobaczyłam to, co zobaczyłam. Przy recepcji stał Stiles, którego serce biło jak oszalałe, a przed nim jakiś mężczyzna...nie, to nie był zwykły mężczyzna.
- Peter?- spytałam pod nosem, gdy ten obrócił się w moją stronę. Jego twarz dalej była pokryta poparzeniami, ale oczy nie były w innym świecie. Był tam, z nami.
- Cześć słońce.- powiedział z udawanym uśmiechem, gdy nagle pojawił się Derek, który bez zawahania rzucił się na naszego wuja. Stiles szybko ich wyminął i pociągnął mnie do jednej z sal chcąc najwyraźniej nas schować przed nie sparaliżowanym już wilkołakiem. Opadłam bezwładnie na podłogę czując jak nogi mi miękną. Nic więcej nie pamiętam. Tylko te oczy...te obce oczy, które kiedyś były mi tak bliskie.



Heeejka
Ostatnio coraz więcej dodaje rozdziałów tej książki, za co chyba się nie obrażanie, nie? 😂😂😂 Może nie ma tu motywu Carott, ale myślę, że to ważny rozdział, a kolejne będą coraz bardziej.... Carottowe 😂♥️ przynajmniej tak planuje
Miłego wieczoru, który ja śledzę przed matmą i rozszerzoną historią

Live to be with you | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz