Stałam przed lustrem w łazience malując usta na czerwono. Gdy skończyłam uśmiechnęłam się lekko wpatrując się we własne odbicie. Wyglądałam ładnie, a czarna sukienka wcale mnie nie posmucała. Pasowała idealnie do moich ciemnych włosów i bladej karnacji. Nie za mocny makijaż był dopieszczony czerwoną szminką.
Przegładziłam ostatni raz sukienkę, po czym wyszłam z łazienki wchodząc do głównej sali kliniki weterynaryjnej, w której stał Deaton szukający czegoś w dokumentach.
- Ładnie wyglądasz.- powiedział z uśmiechem, który przypominał mi uśmiech mojego ojca. Zapewne w tym dniu tak by na mnie patrzył, z taką właśnie miną.
- Wtopie się w tłum.- stwierdziłam podchodząc do torebki, do której schowałam szminkę.
- Jak było u Argentów?- spytał zaciekawiony.
- Nijak. Nie dowiedziałam się kto spalił mój dom, ani gdzie jest Derek.
- Zapomnij o tym. Przynajmniej dzisiaj.
- Jak mam zapomnieć o tym, że mój brat jest przetrzymywany przez psychopatów, a wuj chce wykorzystać moich znajomych by się zemścić?- rzuciłam zdenerwowana. Ten jednak lekko się uśmiechnął wywołując u mnie zakłopotanie.- Przepraszam...dużo się ostatnio u mnie dzieje. W ogóle za dużo się dzieje.
- Dlatego dziś powinnaś się rozluźnić. Potańczyć, pośmiać się, popić...
- Alkohol na mnie nie działa.
- Ale smak czujesz.- stwierdził, a ja mimowolnie się zaśmiałam.- Nie przejmuj się dziś Derekiem, ani Peterem. Po prostu dobrze się baw.
- Dziękuję. Dawno nikt tak mi nie powiedział. Dawno nikt się o mnie nie troszczył.
- A Derek?
- On...jest skomplikowany. Nie zawsze go rozumiem.
- No tak. A Scott?- spytał, a ja spoważniałam. Chwyciłam za torebkę i zarzuciłam ją sobie na ramię.
- Taksówka już pewnie czeka pod kliniką.- rzuciłam krótko kierując się do wyjścia.
- To dobry chłopak.- usłyszałam za sobą.- Miej na niego oko.
- Obiecuję.- powiedziałam nie odwracając się, po czym wyszłam z budynku. Czekałam kilka minut na taksówkę, którą dojechałam do szkoły. Na parkingu było dużo samochodów, a uczniowie obściskiwali się przed wejściem czerpiąc radość z każdej sekundy. A ja czułam się jak za kare wchodząc tam. Nie lubiłam balów, tańca i tłuczonych imprez. W ogóle nie lubiłam zabaw. Ale musiałam tam iść i pilnować, by nikt tej nocy nie zginął przyłączając się do Petera. W środku wypatrzyłam Allison, która stała obok pijącego nielegalnego drinka z colą Jacksona oraz Lydie, która siedziała znudzona obok Stilesa. Na parkiecie tańczyła prawie cała szkoła łącznie z nauczycielami. Usiadłam na trybunach przy ścianie obserwując przyjaciół. Nagle obok mnie ktoś stanął. Spojrzałam na lewo i zobaczyłam widocznie zdenerwowanego Scotta.
- Hej.- rzucił zaciskając usta w wąska linie.
- Hej.- odpowiedziałam.
- Mogę się dosiąść?- spytał, na co ja wzruszyłam ramionami. Mój wzrok znów zawędrował na przyjaciół, gdy ten siadał na sąsiednim krześle.- Jak się bawisz?
- Bawię? Nie przyszłam się tu bawić.- stwierdziłam cały czas przypatrując się Allison, która średnio się bawiła przy boku pijanego chłopaka.
- A może powinnaś? Peter nic nie zrobi. Nie dzisiaj. Dereka też dziś nie uratujesz, więc...może powinnaś się napić.
- Po pierwsze nie ma tu legalnego alkoholu, tylko to, które ktoś przyniósł nielegalnie. A po drugie alkohol nie działa na wilkołaki.
- Że co?- spytał zdziwiony, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Do bani, nie?- rzuciłam, a ten ciężko westchnął. Zaśmiałam się na jego reakcje. Ten również się zaśmiał tym samym rozluźniając atmosferę.
- Zatańczysz?- powiedział nagle.
- Nie umiem tańczyć.
- Może sam to ocenie?- spytał patrząc mi prosto w oczy. Wyciągnął rękę w moją stronę. Wpatrywałam się w nią chwilę. Nie wiem dlaczego się zgodziłam, ale rękę jakby sama złapała za jego dłoń i chwilę potem staliśmy na parkiecie. Muzyka była spokojna, idealna do wolnego tańca. Objęłam chłopaka za kark, a Scott załapał mnie w talii. Kołysaliśmy się w rytm piosenki. Rozglądałam się po otoczeniu szukając wzrokiem znajomych, których tej nocy mam chronić.- Co robisz?- spytał nagle Scott zwracając moją uwagę.
- Wypełniam swoje zadanie.- wyjaśniłam wzruszając ramionami, na co ten się zaśmiał.- Co?
- Nie umiesz na chwilę zająć się sobą?
- Przecież tańczę.
- Ale myślami jesteś gdzieś indziej.
- Wybacz.- rzuciłam spuszczając głowę.
- Okłamałaś mnie.- usłyszałam po chwili.
- Ja?
- Mówiłaś, że nie umiesz tańczyć.- wyjaśnił, a ja się uśmiechnęłam słysząc jego słowa.
- Mogę cię o coś spytać?
- Jasne.
- Dlaczego ze mną tańczysz?
- Bo tego potrzebujesz.
- Dlaczego się tak o mnie martwisz? Przecież prawie mnie nie znasz.- wypaliłam.
- Znam cię wystarczająco dobrze, by stwierdzić, że bardzo cię lubię. Dobrze się przy tobie czuję i przynajmniej dwa razy uratowałaś mi życie.- rzucił, a ja czułam jak pieką mnie policzki.- Wiem, że dużo przeszłaś, ale przy mnie nic nie grozi. Nigdy cię nie zranie.
- Wiem o tym.- wyszeptałam, po czym wtuliłam się w niego. Czułam jego ciepłe ciało, które chroniło mnie przed niebezpieczeństwem. Słyszałam bicie jego serca, które biło równie szybko jak moje.
- Kocham cię Allison.- wyszeptał mi w ucho. Momentalnie zastygłam przerywając nasz taniec. Chłopak to zauważył i również się zatrzymał. Do oczu napłynęły mi łzy, które powstrzymałam.- Znaczy, Caroline.- poprawił, ale było za późno. Przygryzłam wargę zabierając ręce z jego ramion.- Nie chciałem...ja tylko...
- Idź do niej.- wypaliłam odwracając od niego wzrok. Scott złapał mnie za rękę, jednak ja szybko ją wyrwałam.- Idź do Allison.- wycedziłam przez zęby. Chłopak spojrzał w górę, po czym ruszył wgłąb tłumu. Stałam nie wierząc w to, co się wydarzyło. Jak mógł powiedzieć, że mnie lubi, po czym pomylić mnie z Allison. Miałam w uszach tylko jedno zdanie, które powiedział mi brat kilka dni przed napadem łowców. ,,Nie rób głupot. To tylko naiwny dzieciak, który myśli, że ocali świat." Wtedy byłam na niego wściekła, ale teraz chciałam cofnąć się w czasie i go posłuchać. Nie zrobić tego, co zrobiłam już wcześniej i nie zakochać się w Scott'cie.Jako, że poprzednia część miała być dodana wczoraj, to tą dodaje jako tą dzisiejszą... sobotnią ♥️♥️♥️ dobranoc, choć wiem, że chcecie mnie zabić za ten rozdział
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...