Między dwoma królami
Buda, styczeń 1390
Chłód i zima spowiły podgrodzie zamku królewskiego, przedzierając się lekko do jego murów, niweczone jednak przez ogień, palony w kominkach. Dzień wstawał spokojnie, różowym niebem siebie obwieszczając, a fioletowo-błękitno-srebrne chmury leniwie oddawały pole manewru na horyzoncie blademu, zdać by się mogło, niewyspanemu, słońcu. Jego promienie dopiero zaczęły ogarniać sklepienie niebieskie, tworząc je bardziej pomarańczowym. Walenie do drzwi rozjuszyło rozbudzonego ze snu króla, który jeno syknął pod nosem, unosząc się na ramionach znad poduszki.
— Bałwany... — mruknął, zwlekając się z pościeli i sięgając po narzutę. Zaspany nałożył strój byle jak i podszedł do miski z wodą, by ochlapać sobie twarz.
Intensywne pukanie się powtórzyło, narastało, co wspomogło Zygmuntową irytację. Zanim przyłożył ręcznik do twarzy, wrzasnął zza drzwi:
— Zawrzyjcie się tam i dajcie mi chwilę!
Umył twarz kilkakrotnie, mając nadzieję i prosząc w myślach Najwyższego, by nie wyglądał, jakby był żywym trupem. Mógł wcześniej odprawić ulubienicę... Chwilę później cisnął ręcznik na stół, przecierając opuszkami wskazujących palców zmęczone oczy i nasadę nosa. Oparł się o stół, zakładając ręce na pierś.
— Wejść! — wykrzyknął, starając się opanować widoczną jeszcze irytację. Westchnąwszy kilkakrotnie, stłumił ziewnięcie. W tej chwili drzwi komnaty się otworzyły i w nich pokazał się jeden z jego doradców, Csaba. Zygmunt, próbując mocniej oprzytomnieć, łypnął na niego z niecierpliwością, widoczną w źrenicy oka, która nieco się zmniejszyła.
Csaba skłonił się i bez specjalnej zachęty powiedział:
— Szpiedzy przynieśli wieści.
— Co takiego? — zapytał Luksemburg bez większego zaangażowania.
— Mówią, że Mircza z Wołoszczyzny przebywa obecnie w Mołdawii... — Csaba zawahał się, nie wiedział bowiem, jaka będzie reakcja pana. Wszystkim w Budzie dał się poznać jako raptus, który równie szybko wpada we wściekłość, co się uspokaja. Zygmunt na te słowa zatrzymał na nim spojrzenie rozszerzonego oka, a jego chłodne jak lód tęczówki nagle zdawały się być zabójczymi soplami, które by przewierciły biednego Węgra, gdyby jedynie były żywe. — Zdaje się, że chce, podobnie jak Mołdawianin, złożyć hołd polskiemu królowi.
— Coś ty powiedział?! — Ton głosu króla stał się ostrzejszy i bardziej nieprzyjemny. — Gadaj, do diabła! Jeszcze raz, wyraźnie!
Csaba, westchnąwszy i spuściwszy nieco wzrok, ostrożnie powtórzył:
CZYTASZ
Maria, król Węgier
Historical FictionMroki średniowiecza ukrywają wiele historii, które pragną być odkopane... Pokrętny los wciąż kręci się kołem, a Korona Świętego Stefana przechodzi z głowy na głowę, wraz z ciężarem władzy, jaki niesie... Schyłek wieku XIV na Węgrzech to czas anarchi...