Czeskie ustalenia w sprawie Krakowa
Praga, rok 1381
Praski zamek królewski, należący do dwudziestoletniego władcy, górował nad miastem. Była to budowla ogromna, sprawiająca należyte wrażenie o królach czeskich. Król Wacław odetchnął i z uśmiechem obserwował okolicę. Cierpliwie czekał na gońca w sprawie jego młodszego brata, Zygmunta, którego wezwał do siebie. Chciał bowiem wysłać chłopaka do Krakowa, gdzie jego żona miała objąć tron. Natomiast sam Wacław posiadał inne sprawy na głowie. W lnianej koszuli wrócił do sypialni, gdzie Joanna powitała go figlarnym uśmiechem. Skończył dopijać kielich wina, gdy kobieta zapytała go:
— Kiedy Zygmunt tu zjedzie?
— Gońca jeszcze nie było, młody jest, to i się nie spieszy. — Wacław usiadł na łożu obok żony i ujął ją za dłoń.
— To chyba dobrze, mamy czas... — Joanna zbliżyła się swoimi ustami do ust męża i nieudolnie go pocałowała. — Nie chcesz chyba, by on objął po tobie tron, prawda...?
— Na tamten świat mi się nie spieszy — zaśmiał się Luksemburczyk, kładąc swą głowę na kolanach Joanny. — Moja miła, co byś powiedziała na syna?
— Syna? Zawsze. — Joanna sięgnęła do swojego warkocza i rozpuściła płowe włosy. Pochyliła się nad Wacławem, przez co jej jasne kosmyki połaskotały króla po nosie. Ten skierował piwne oczy na żonę. Błyszczały w nich psotne iskierki. Niemka nagle zapytała: — Cieszysz się na powrót brata z Brandenburgii?
— Czy ja wiem? — zastanowił się. — Zygmunt swarliwy, gdybyśmy się pokłócili... Praga drżałaby w filarach.
Joanna zaśmiała się.
— A od kiedy mój król tak zwady szuka? — Musnęła go po długim nosie i odgarnęła mu loki z czoła.
— Nie można, moja gołąbeczko? — Wacław uniósł się i usiadł. Wyciągnął dłoń i pogłaskał żonę po policzku. Joanna na to uśmiechnęła się i złapała jego ciepłą rękę. — Na jego powrót cieszy się jego matka, chyba tyle — zaśmiał się perliście a donośnie, a następnie podszedł bliżej do żony, by ją pocałować.
— Nie mów o tej prukwie. — Joanna udała, że gromi go wzrokiem. Zatopiła blade palce w jego rudych lokach i uśmiechnęła się do niego. — Pomówmy o synu...
— A dasz mi syna? — zażartował król, odgarniając jasne włosy z jej ramienia.
— A miałabym nie? — odparła ze śmiechem Bawarka. Wacław pochylił się i zaczął całować jej szyję, ona się nie wzbraniała. Bardzo go kochała i mówiła o królu Czech i Niemiec w dobrych słowach. Przeszkadzało jej, że czasem zbyt wiele wychylił kielicha, lecz był on opanowany i dobry dla niej, zawsze stawał po jej stronie, gdy cesarzowa Elżbieta szukała zwady. Teraz byli sami, zakochani, młodzi, oczarowani sobą. Nie było w tym nic dziwnego, od pamiętnego roku 1370, kiedy stanęli na ślubnym kobiercu, ich uczucie kwitło.
CZYTASZ
Maria, król Węgier
Historical FictionMroki średniowiecza ukrywają wiele historii, które pragną być odkopane... Pokrętny los wciąż kręci się kołem, a Korona Świętego Stefana przechodzi z głowy na głowę, wraz z ciężarem władzy, jaki niesie... Schyłek wieku XIV na Węgrzech to czas anarchi...