ROZDZIAŁ XVI: Przyrzeczenie

353 43 39
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Przyrzeczenie

Zwoleń, rok 1380


Komnata, w której odbyć się miało zapieczętowanie układu, była jeszcze pusta. Cicho było w ten lutowy dzień, promienie słońca, nie dającego w zimę ciepła, przebijały się przez okna, duże i strzeliste. Gdzieniegdzie tańczyły drobne pyłki kurzu, które zdawały się być jedynym ruchomym elementem w sali.

Przejmująca cisza była niepokojąca. Wszystko w tej komnacie milczało, a szczelnie zamknięte drewniane drzwi nie były jeszcze pilnowane przez królewskich strażników. Jednak ktoś o dobrym słuchu byłby w stanie wyłapać pierwsze chrzęsty stalowych butów zbrojnych, sług króla Węgier i Polski. W Zwoleniu miał się spotkać z Habsburgami, Leopoldem i jego małżonką Viridis z rodu Viscontich, by potwierdzić układ małżeński Jadwigi i Wilhelma. Na zamek zjechali też dwaj polscy książęta — dawny palatyn¹, Władysław Opolczyk i książę z Mazowsza, Siemowit, zwany Trzecim.

Królowa Elżbieta Bośniaczka uśmiechnęła się do siebie, wiedząc, że sprawa małżeństwa nie będzie ustalana za jej plecami. Ach, jaka szkoda, że Ludwik nie chciał tego samego zrobić ze starszą córką... Układ między Andegawenami i Luksemburgami zawarł sam, potwierdzając go wraz z królem Wacławem w Zwoleniu. Westchnęła ciężko, myśląc o starszej córce. Jej dziecko zostało pchnięte w paszczę białego, zdającego się niegroźnym, zdradzieckiego, czeskiego lwa²...

Odwróciła się gwałtownie, gdy do komnaty weszła Elżbieta Łokietkówna. Królowa starsza spojrzała na swą synową, po czym odezwała się:

— Elżbieto, wiem, że między nami niekoniecznie była zgoda, ale... Ludwik wie, że Jadwiga będzie szczęśliwa z Austriakiem.

— Wiem, matko — odparła smutno Bośniaczka. — Tyle, że ja frasuję się losem Marii...

— Co z nią? — Świekra zmarszczyła brwi.

— Luksemburczyk to nie partia dla niej... — Spojrzała błagalnie na Łokietkównę. — Pani, pomów z mym mężem, was wysłucha...

— Elżbieto. — Królowa-matka wyciągnęła ku synowej zdrową dłoń, trzymaną w rękawiczce i pogłaskała ją po policzku. — Czym ci zawinił ten chłopiec?

— Wszędzie mowa niemiecka! Ja im nie ufam! — Kotromanić prawie płakała, choć, jako królowa, winna powstrzymać emocje. — Syn istnej żmii... Nawet Joanna z Wittelsbachów, żona Wacława, rzekła mi, że Pomorzanka jest wstrętną żmiją w niewieścich strojach...!³

— To wnuczka mojego ukochanego brata. — Matka Ludwika zgromiła ją wzrokiem. — Rada bym była, gdybyś wyrażała się o niej w lepszy sposób, córko.

— Wybaczcie, matko. — Bośniaczka spuściła wzrok.

— A ufasz tej Bawarce? Joannie? Niemce?

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz