Argument siły
Koszyce, rok 1379
Dzień był gorący, słoneczny, przez co orszaki polskich panów zmierzających do Koszyc błyszczały jak gdyby złoto rozrzucone na drogach. Wszędzie kolorowe proporce z herbami rodów pieczołowicie wyszytymi w grubym materiale: błękit Leliwy dumnie przewodził czerwieniom Nałęczów i Porajów, żółci Grzymalitów... Gdyby ktoś miałby począć wyliczać rody pańskie i mówić, jakim herbem się pieczętowali, musiałby chyba mówić z rok, jak i nie więcej. Na polanach pod miastem zrobiło się barwnie od natłoku chorągwi szlacheckich. Z drugiej strony, pod zamkiem, stali Węgrzy z proporcami własnego kraju i herbem najjaśniejszego pana, króla Ludwika.
Szlachecki korowód stanął, a panowie zeskoczyli z koni, by przejść przez bramę miasta. Na czele szlachty zasłużony ród — Melsztyńscy herbu Leliwa, za nimi inni stronnicy króla, w tym Kurozwęccy pieczętujący się Porajem, gotowi posadzić królewnę Marię na polskim tronie.
Nie wszyscy jednak byli stronnikami młodziuteńkiej królewny — Maria mogła mieć przeciwników w postaci Siemowita, Piasta z Mazowsza, który coraz bardziej rósł w siłę. Inni króla widzieli w osobie „męża" królewny, Zygmunta, jako prawnuka króla Kazimierza. Opór stawiali Wielkopolanie, z arcybiskupem Januszem Suchywilkiem, który, jako dumny Grzymalita, nie przepadał za najjaśniejszym panem i wolałby miast jego córki, widzieć na tronie kogoś silnego — Piasta, Polaka.
Ludwik jednak doskonale o tym wiedział, a i miał broń, jaką nie dysponowali panowie z Polski — przywilej koszycki, wydany pięć lat wcześniej wyraźnie mówił, że w zamian za między innymi niższe podatki, na tronie miała siedzieć jego córka, Andegawenka. Maria miała być tą, która założy polską koronę. Król przebywał w komnacie, modląc się żarliwie, by Bóg dał mu siłę przekonać tę grupę oponentów, którzy tylko czekali, aby Andegawen przestał rządzić ich państwem.
— Panowie gotowi zniweczyć moje plany... — mówił cicho do siebie, jakby nie w modlitwie, ale w rozważaniu spraw ziemskich i tronu polskiego. — Lecz nie, ja mam ich przywileje w garści... Nie odważą się— zapewniał sam siebie, choć nie do końca wierzył w to, co wypowiedziały jego duże wargi. Wstał z klęcznika i zawołał sługę, by pomógł mu się ubrać. Myślami jednak Ludwik odpływał do tej grupy Polaków, którzy mianowali sami siebie „panami" i gotowi byli w każdej chwili skoczyć sobie do gardeł. Polacy byli zupełnie inni niż Węgrzy — przede wszystkim nie umieli się dogadać...
CZYTASZ
Maria, król Węgier
Historical FictionMroki średniowiecza ukrywają wiele historii, które pragną być odkopane... Pokrętny los wciąż kręci się kołem, a Korona Świętego Stefana przechodzi z głowy na głowę, wraz z ciężarem władzy, jaki niesie... Schyłek wieku XIV na Węgrzech to czas anarchi...