ROZDZIAŁ XIV: Argument siły

382 44 88
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Argument siły

Koszyce, rok 1379


Dzień był gorący, słoneczny, przez co orszaki polskich panów zmierzających do Koszyc błyszczały jak gdyby złoto rozrzucone na drogach. Wszędzie kolorowe proporce z herbami rodów pieczołowicie wyszytymi w grubym materiale: błękit Leliwy dumnie przewodził czerwieniom Nałęczów i Porajów, żółci Grzymalitów... Gdyby ktoś miałby począć wyliczać rody pańskie i mówić, jakim herbem się pieczętowali, musiałby chyba mówić z rok, jak i nie więcej. Na polanach pod miastem zrobiło się barwnie od natłoku chorągwi szlacheckich. Z drugiej strony, pod zamkiem, stali Węgrzy z proporcami własnego kraju i herbem najjaśniejszego pana, króla Ludwika.

Szlachecki korowód stanął, a panowie zeskoczyli z koni, by przejść przez bramę miasta. Na czele szlachty zasłużony ród — Melsztyńscy herbu Leliwa, za nimi inni stronnicy króla, w tym Kurozwęccy pieczętujący się Porajem, gotowi posadzić królewnę Marię na polskim tronie.

Nie wszyscy jednak byli stronnikami młodziuteńkiej królewny — Maria mogła mieć przeciwników w postaci Siemowita, Piasta z Mazowsza, który coraz bardziej rósł w siłę. Inni króla widzieli w osobie „męża" królewny, Zygmunta, jako prawnuka króla Kazimierza. Opór stawiali Wielkopolanie, z arcybiskupem Januszem Suchywilkiem, który, jako dumny Grzymalita, nie przepadał za najjaśniejszym panem i wolałby miast jego córki, widzieć na tronie kogoś silnego — Piasta, Polaka.

Ludwik jednak doskonale o tym wiedział, a i miał broń, jaką nie dysponowali panowie z Polski — przywilej koszycki, wydany pięć lat wcześniej wyraźnie mówił, że w zamian za między innymi niższe podatki, na tronie miała siedzieć jego córka, Andegawenka. Maria miała być tą, która założy polską koronę. Król przebywał w komnacie, modląc się żarliwie, by Bóg dał mu siłę przekonać tę grupę oponentów, którzy tylko czekali, aby Andegawen przestał rządzić ich państwem.

— Panowie gotowi zniweczyć moje plany... — mówił cicho do siebie, jakby nie w modlitwie, ale w rozważaniu spraw ziemskich i tronu polskiego. — Lecz nie, ja mam ich przywileje w garści... Nie odważą się— zapewniał sam siebie, choć nie do końca wierzył w to, co wypowiedziały jego duże wargi. Wstał z klęcznika i zawołał sługę, by pomógł mu się ubrać. Myślami jednak Ludwik odpływał do tej grupy Polaków, którzy mianowali sami siebie „panami" i gotowi byli w każdej chwili skoczyć sobie do gardeł. Polacy byli zupełnie inni niż Węgrzy — przede wszystkim nie umieli się dogadać...

 Polacy byli zupełnie inni niż Węgrzy — przede wszystkim nie umieli się dogadać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz