Oblężone
Królestwo Węgier, rok 1385
Powstał gwar. Gwar, który wlekł się po ścianach warowni na Górnych Węgrzech, gdzie przebywały regentka, władczyni i węgierski palatyn. Tymczasem panowie, ślący Elżbiecie i Marii pełne nienawiści spojrzenia, wrzeszczeli:
— Odwołać małżeństwo! Nie uznajemy!
Maria patrzyła na nich, zasmucona, ze łzami w oczach. Widziała wściekłe twarze dawniej wiernych panów, którzy gotowi byli w każdym momencie użyć siły. Zacisnęła pięść na palcach prawej ręki, jak i swoje zęby. Wodziła wzrokiem, szukając chociaż jednego, przyjaznego spojrzenia...
— Odwołać małżeństwo pani Marii i Ludwika Orleańskiego! Nie uznajemy!
Elżbieta spojrzała na Garaia. Ten tylko pokręcił głową z rezygnacją. Trzeba było to małżeństwo odwołać, część Węgrów była wierna Zygmuntowi, który nadciągał...
— Odwołaj je — szepnęła do ucha córki królowa. Maria skierowała na nią smutny, łagodny wzrok i kiwnęła głową, starając się opanować łzy, napływające jej do oczu. Nie pomagał wiatr, który sprawiał, że jeszcze bardziej chciało się jej płakać. Nie, królowi nie wolno... — pomyślała, spuściwszy wzrok na podest, na którym stała wraz z matką, Garaiem i strażą. Westchnąwszy, nabrała powietrza w usta i przemówiła:
— Przed Bogiem i ludem, któremu przywodzę z Jego łaski, uznaję, że małżeństwo z Ludwikiem Orleańskim, zawarte w formie per procura, jest nieważne. Zaś ja, Maria, król Węgier... Jestem stanu panieńskiego... — To mówiąc, sięgnęła do spiętych w prosty warkocz włosów i rozwiązała wstążkę, która je podtrzymywała. Natychmiast wiatr zrobił swoje — ciemne włosy Marii zaczęły na nim tańczyć, a ona zdjęła z palca pierścień z szafirowym okiem, który tak niedawno dostała od francuskiego posła. — Ludwik Orleański nigdy nie był moim mężem! — zakrzyknęła ze smutkiem.
Twarze możnych z lekka złagodniały, ale wciąż złe spojrzenia patrzyły na Andegawenkę i jej matkę, a w szczególności na palatyna Mikołaja. Jego nienawidzono szczególnie...
* * *
Twarze dwóch książąt, jadących wraz z kuzynem na czele dziesięciotysięcznej armii, zakurzyły się nieco od rajdów, jakie organizowali wspólnie na węgierskich ziemiach. Widząc współpracujących Prokopa i Jodoka, Zygmunt uśmiechnął się do nich, mierząc wzrokiem. Rudawe włosy Prokopa ściemniały od kurzu, a zielone oczy zdawały się być żywsze niż wcześniej. Twarz miał mniej ponurą od brata, dziwnie natchnioną i artystyczną, choć wojował od kiedy odziedziczył Morawy. Jodok stał się bardziej milczący i skupiony, nieco przerażający. Zygmunt nie przejmował się tym i jechał szybko w kierunku Pożonia, gdzie powinna przebywać Maria.
CZYTASZ
Maria, król Węgier
Ficção HistóricaMroki średniowiecza ukrywają wiele historii, które pragną być odkopane... Pokrętny los wciąż kręci się kołem, a Korona Świętego Stefana przechodzi z głowy na głowę, wraz z ciężarem władzy, jaki niesie... Schyłek wieku XIV na Węgrzech to czas anarchi...