ROZDZIAŁ XXXII: Oblężone

316 35 89
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Oblężone

Królestwo Węgier, rok 1385


Powstał gwar. Gwar, który wlekł się po ścianach warowni na Górnych Węgrzech, gdzie przebywały regentka, władczyni i węgierski palatyn. Tymczasem panowie, ślący Elżbiecie i Marii pełne nienawiści spojrzenia, wrzeszczeli:

— Odwołać małżeństwo! Nie uznajemy!

Maria patrzyła na nich, zasmucona, ze łzami w oczach. Widziała wściekłe twarze dawniej wiernych panów, którzy gotowi byli w każdym momencie użyć siły. Zacisnęła pięść na palcach prawej ręki, jak i swoje zęby. Wodziła wzrokiem, szukając chociaż jednego, przyjaznego spojrzenia...

— Odwołać małżeństwo pani Marii i Ludwika Orleańskiego! Nie uznajemy!

Elżbieta spojrzała na Garaia. Ten tylko pokręcił głową z rezygnacją. Trzeba było to małżeństwo odwołać, część Węgrów była wierna Zygmuntowi, który nadciągał...

— Odwołaj je — szepnęła do ucha córki królowa. Maria skierowała na nią smutny, łagodny wzrok i kiwnęła głową, starając się opanować łzy, napływające jej do oczu. Nie pomagał wiatr, który sprawiał, że jeszcze bardziej chciało się jej płakać. Nie, królowi nie wolno... — pomyślała, spuściwszy wzrok na podest, na którym stała wraz z matką, Garaiem i strażą. Westchnąwszy, nabrała powietrza w usta i przemówiła:

— Przed Bogiem i ludem, któremu przywodzę z Jego łaski, uznaję, że małżeństwo z Ludwikiem Orleańskim, zawarte w formie per procura, jest nieważne. Zaś ja, Maria, król Węgier... Jestem stanu panieńskiego... — To mówiąc, sięgnęła do spiętych w prosty warkocz włosów i rozwiązała wstążkę, która je podtrzymywała. Natychmiast wiatr zrobił swoje — ciemne włosy Marii zaczęły na nim tańczyć, a ona zdjęła z palca pierścień z szafirowym okiem, który tak niedawno dostała od francuskiego posła. — Ludwik Orleański nigdy nie był moim mężem! — zakrzyknęła ze smutkiem.

Twarze możnych z lekka złagodniały, ale wciąż złe spojrzenia patrzyły na Andegawenkę i jej matkę, a w szczególności na palatyna Mikołaja. Jego nienawidzono szczególnie...

* * *

Twarze dwóch książąt, jadących wraz z kuzynem na czele dziesięciotysięcznej armii, zakurzyły się nieco od rajdów, jakie organizowali wspólnie na węgierskich ziemiach. Widząc współpracujących Prokopa i Jodoka, Zygmunt uśmiechnął się do nich, mierząc wzrokiem. Rudawe włosy Prokopa ściemniały od kurzu, a zielone oczy zdawały się być żywsze niż wcześniej. Twarz miał mniej ponurą od brata, dziwnie natchnioną i artystyczną, choć wojował od kiedy odziedziczył Morawy. Jodok stał się bardziej milczący i skupiony, nieco przerażający. Zygmunt nie przejmował się tym i jechał szybko w kierunku Pożonia, gdzie powinna przebywać Maria.

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz