ROZDZIAŁ LIII: Obawy i miłość

408 32 196
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Obawy i miłość

Buda, październik 1388


— Nawet nie wiesz, jak się lękam, Zofio — przyznała Maria, krążąc po swojej alkowie. Haftująca tymczasem Zofia uniosła głowę znad robótki i zmarszczyła lekko czoło.

— Czego, najjaśniejsza pani?

— Postanowień pokoju. I czy on zostanie dotrzymany przez mojego męża... — westchnęła. — Luksemburska krew w nim wrze, krew gwałtowna i ognista. — Zerknęła kątem oka na przyjaciółkę. Ubrana w purpurową, obszytą wilczym futerkiem suknię, głęboko odetchnęła. Włosy, upięte w siatkę, spływały Marii po ramionach, tworząc lekkie fale z powodu noszonego na noc warkocza. Zwróciła twarz w kierunku okna, zza którego wyglądało szare, jesienne niebo, kontrastujące ze złotymi i pomarańczowymi liśćmi, będącymi na drzewach.

— Ty, pani, jesteś strażniczką pokoju — przemówiła Zofia, odkładając robótkę, wstając i podchodząc do swej pani. — Z panią Jadwigą. Nie należy się martwić.

Maria spojrzała na nią. W jej oczach można było wyczuć niepokój. Zluzowała lekko zacisk szczęki, a jej twarz, bladą niczym śnieg w zimie, rozjaśnił delikatny uśmiech. Otworzyła usta, jednak po chwili je zamknęła, zapominając, co chciała powiedzieć. Skierowała oczy na swój pierścień z ametystowym oczkiem, a potem złączyła dłonie na piersi. Wyminęła Zofię i poczęła ponownie przechadzać się po komnacie.

— Coś się stało? — Dwórka zmierzyła królową niespokojnym spojrzeniem chabrowych oczu.

Andegawenka zatrzymała się i wymusiła uśmiech.

— Powiedziałam ci wszystko, Zofio. Lęk sprawia, że moje serce trzepocze jak ptaszek w klatce. Tak się nawet nie bałam, kiedy Zygmunt przychodził raz pierwszy do mej alkowy... — Po krótkiej przerwie, dodała: — Ja nie chcę wojny między Polską a Węgrami. Nie między królestwami, którymi rządził mój wielki ojciec.

Nádasdy kiwnęła głową.

— Rozumiem. Nikt by nie chciał naruszenia dziedzictwa króla Ludwika...

Wtem drzwi komnaty się otworzyły, a w ich podwojach pokazała się Erzsébet Morzsinay. Zgrabnie dygnęła, skłaniając przy tym głowę. Gdy wyprostowała się, milczała, ale Maria natychmiast zrozumiała, że dwórka ma coś do przekazania.

— Mów.

— Król Zygmunt posłał gońca. Nie dalej, jak za trzy pacierze, wróci do Budy.

Maria przez chwilę przypatrywała się Morzsinay rozszerzonymi oczami. Z oblicza królowej na moment odpłynął kolor wszelki, lecz zaraz się pojawił. Andegawenka zamrugała, zaciskając palce lewej dłoni na prawej. Po chwili wolno potaknęła.

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz