ROZDZIAŁ IX: Radość i łzy

483 54 144
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Radość i łzy

Kraków, styczeń 1377


Zima spędzona w stolicy Królestwa Polskiego była dla królowej regentki męcząca. Elżbieta czuła się bezpiecznie, lecz zmęczyła się patrzeniem na niegdyś ukochane miasto, którego widok teraz jednoznacznie kojarzył się z bólem i cierpieniem. Starsza niewiasta rzadko roniła łzy, jednak spoglądając przez okna z murów Wawelu na gród Kraka, nie mogła powstrzymywać napływających do jej oczu, które już wiele tragedii widziały, słonych kropel. Wydarzenia, które miały miejsce w Polsce napełniały Elżbietę goryczą i spędzały sen z powiek, a także napawały jej duszę strachem o przyszłość.

Oto jeszcze w zeszłym roku, podczas zabawy rozpętała się bójka między Polakami a węgierskimi dworzanami, a kiedy niejaki Jaśko Kmita, któremu królowa kazała godzić zwaśnionych, wszedł między krewkich przedstawicieli obu narodów, któryś Węgier go pono zabił strzałą. I wówczas rozpoczęło się jakby piekło na ziemi, krzyki z murów zamkowych były słyszalne, jak gdyby krzyczały dusze skazane na potępienie, Madziarzy uciekali czym prędzej przed wściekłymi Lachami – ktokolwiek tym drugim stanął na drodze, zaraz trupem zostawał. Nie było litości dla nikogo, dla kobiet, dzieci, ulubieńców królowej. Niemal osiemdziesięciu Węgrów zginęło w tej strasznej rzezi. Ulice Krakowa krwią spłynęły i choć dawno bruk zmyły deszcze i śniegi, serca Elżbiety nic nie było w stanie umyć z bólu i bezsilności, a przede wszystkim z rozpaczy. Chciała dać poddanym pocieszenie po strasznym w skutkach najeździe litewskim, lecz dała tylko ponowne łzy i jeszcze większe cierpienie.

Posłyszawszy kroki, Elżbieta obróciła się na klęczniku, przerywając odmawianie różańca. W progu kaplicy stanęła Klara Pukar, najwierniejsza towarzyszka Piastówny, która po chwili dygnęła przed monarchinią.

— Wszystko gotowe? — spytała ją Łokietkówna słabym głosem.

— Tak, najjaśniejsza pani. Wszystkie kufry zostały spakowane — odrzekła Węgierka. Po zawahaniu się, kobieta podeszła do królowej i zajęła miejsce na wolnym klęczniku. — Myślicie, pani, że co zrobi król?

— Wolę nie wiedzieć — westchnęła Elżbieta. — Chcę już tylko jechać do domu... Tam mam wszystko, syna, synową i moje wnuczki, tu już tylko pozostał ból i łzy.

— Polacy cię, pani, bardzo miłują...

— Tak? A nie słyszałaś krzyków w czasie rzezi?

Pukar spuściła wzrok.

— Kazałam sprawdzić jeszcze konie przy kolebie. W każdej chwili możecie, pani, wsiąść i wrócić nad Dunaj.

Elżbieta wolno pokiwała głową.

— Idź i pilnuj tych, co konie sprawdzają — poleciła. — Jak wszystkiego dopełnią, poślesz sługę po mnie... I każ służkom już zapakować kufry do koleby.

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz