ROZDZIAŁ LXV: Dwie małe istoty

327 24 277
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Dwie małe istoty

Buda, jesień 1390


Cicha piosenka, nucona przez Divnę, czeszącą włosy królowej, wypełniała komnatę. Dwórka ostrożnie gładziła grzebieniem ciemne pukle, po chwili puszczając je na okryte szarobłękitnym materiałem sukni ramiona Andegawenki. Po chwili Chorwatka poczęła spinać kosmyki w siateczkę, którą delikatnie umieściła na ciemieniu swej pani. Królowa westchnęła, gładząc lekko poły ubrania, uszytego z flandryjskich tkanin, wiązanego na plecach na wzór ciasnego gorseciku. Przeniosła wzrok na perełki, które swym sznurem okalały jej szyję. Błyszczały one lekko w świetle dostającym się do komnaty.

Maria podniosła wzrok na pomieszczenie, będące nie największych rozmiarów. W każdym kącie stały rzeźbione z najlepszego drewna skrzynie i komody, niektóre malowane w różne sceny. Naprzeciw okien stały stojaki na suknie i dwa kandelabry, w których paliły się nowe świece. W kominku trzaskał tymczasem ogień, którego płomienie królowa obrzuciła melancholijnym wzrokiem swych ciemnych oczu.

— Pani? Czemuście tak smutne? Czy coś się stało? — spytała Chorwatka. Wiedziała o odesłaniu Klary, będącej poza granicami królewskiej rezydencji już około czterech, najwyżej pięciu miesięcy. Miała jedynie nadzieję, że król raczy przejrzeć na oczy i wróci do bycia wiernym swej żonie.

— Nie, Divno — odparła Andegawenka, wyrwana z zamyślenia. — Moje myśli lubią wirować i mówić ze mną, to dlatego.

— Gdyby było cieplej, nalegałabym, pani, byście wyszły na zewnątrz komnat. Blade jesteście... — Dwórka w zamyśleniu spojrzała na rysujący się za oknem widok szarego nieba i Dunaju w kolorze sukni królowej, a następnie na mury mniejszego Pesztu. Ludzie gadali, że to tam znalazła schronienie Klara po tym, jak odesłano ją z dworu. — Lecz taka pogoda... Nie możecie się rozchorować.

— Dziękuję, że się o mnie troszczysz, Divno. — Uśmiechnęła się Węgierka. — Skończyłaś?

— Już kończę, pani — rzekła na to dziewczyna. — Co planujecie dzisiaj?

— Skoro zaczęli już powoli stawiać moją kaplicę, będę jedynie czekać na raporty. Byleby tylko budowa przebiegła szybko, dzięki naszemu skarbcowi...

— Na pewno tak się stanie, pani.

— Muszę pomówić z Zygmuntem — westchnęła, biorąc w dłoń kielich wina. Nie uśmiechało jej się to, choć jednocześnie pod warstwą niechęci i obrzydzenia jego postępkami, musiała przyznać, że tęskniła. Chciała, by wreszcie obdarzył ją atencją, która by poskutkowała... Upiła łyk, poczuwszy po chwili uderzenie ciepła na swoich policzkach.

Dwórka odjęła ręce od włosów królowej i podała jej lustro. W wypolerowanej miedzianej tafli Maria widziała swe blade oblicze, okalane kontrastującą zeń fryzurą. Lekko uśmiechnęła się, widząc staranne zaczesanie włosów, z których część opadała na ramiona.

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz