Ostatnia rozmowa
Buda, rok 1380
Królowa Elżbieta Łokietkówna klęczała w swej komnacie przed obrazem Najświętszej Panienki Przeczystej i modliła się za swą rodzinę. W tym przestronnym pomieszczeniu panował półmrok, było bowiem jeszcze przed wschodem słońca. Przejmująca cisza obejmowała zamek w momencie, kiedy najjaśniejsza pani z zamkniętymi oczami wspierała głowę na złączonych dłoniach. Po chwili jednak uczyniła znak krzyża i wstała z drewnianego klęcznika, pochodząc do testamentu, który zdążyła podyktować kilka dni wcześniej. Przejrzała jeszcze raz bystrymi oczyma dokument i uśmiechnęła się, wiedząc, że jej dobra idą w zasłużone ręce — i tak na przykład jej ukochany zamek w Starej Budzie idzie do rąk jej „córki" — synowej Elżbiety, z którą weszła na ścieżkę pokojową, pomimo licznych sprzeczek. Swym wnuczkom, „szlachetnym dziewicom", zapisała — zgodnie z postanowieniami sukcesyjnymi jej syna — wieńce, naszyjniki i diademy, Marii złoty z polskimi orłami, Jadwidze zaś z liliami andegaweńskimi.
Matka króla Ludwika westchnęła, zapatrując się w okno. Świt powoli nastawał, niebo zrobiło się różowawe, jak dzieciątka, które urodziła Karolowi... Karol, Władysław, Andrzej i Stefan — pięciu z jej synów już było Tam, po drugiej stronie. Tam był też król, który dał jej władzę, jej mąż, wielki władca. W oczach Elżbiety zalśniły łzy smutku. Tak szybko to przeminęło, a królowa nawet nie zauważyła, kiedy...
W momencie, kiedy zamek budził się do życia, ciche, nieśmiałe pukanie do drzwi komnaty zwróciło uwagę królowej-matki. Uniosła wzrok i rzekła, by osoba pukająca weszła. Wejście uchyliło się ledwo zauważalnie i do środka zajrzała Elżbieta Bośniaczka. Synowa Łokietkówny, zmieszana i jakby w tajemnicy zapytała:
— Pani, czy mogę wejść?
— Wejdź, córko. — Królowa-matka zaprosiła ją gestem dłoni.
Elżbieta wślizgnęła się do środka i cicho zamknęła drzwi. Miała na sobie białe, powłóczyste giezło, a włosy miała rozplątane, układające się w delikatnie opadające fale. Bośniaczka skłoniła przed świekrą głowę.
— Wybaczcie, że nękam was o tej porze...
— Nie szkodzi, Elżbieto. — Łokietkówna uśmiechnęła się lekko. — Co cię sprowadza?
— Od kilku dni targają mną wątpliwości, matko — przyznała Kotromanić. — Nie wiem, czy dam radę pokierować losami moich córek. Co, jak możni się zbuntują...?
Królowa-matka westchnęła. Wiedziała, że te strachy Bośniaczki są uzasadnione. Niedawno Ludwik musiał użyć siły w Koszycach, by Maria została uznana za króla Polski, a na Węgrzech nie wiadomo, jak zareagują możnowładcy. Ci nigdy jeszcze nie spotkali się z sytuacją kobiety rządzącej krajem. Przez chwilę milczała, rozważając odpowiedź.
CZYTASZ
Maria, król Węgier
Historical FictionMroki średniowiecza ukrywają wiele historii, które pragną być odkopane... Pokrętny los wciąż kręci się kołem, a Korona Świętego Stefana przechodzi z głowy na głowę, wraz z ciężarem władzy, jaki niesie... Schyłek wieku XIV na Węgrzech to czas anarchi...