ROZDZIAŁ LXX: Intrygi, niepokoje i sny o potędze

233 17 269
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Intrygi, niepokoje i sny o potędze

Buda, wrzesień 1391


Dzień wstawał rześki i słońce powoli objawiało się na horyzoncie, oświetlając Dunaj, na którego wodzie pojawiały się iskierki od blasku promieni. Patrzyła na to z przejęciem, jednocześnie zerkając w stronę komnaty i lekko uchylonych drzwi. Do kominka służąca właśnie dokładała drewien, by ogień na nowo zapłonął. Przez wrota powoli wchodziły kolejne służki, noszące tace z jedzeniem, dzban z rozcieńczonym wodą czerwonym winem oraz talerze ze słodkościami, głównie bakaliami i ciasteczkami. Za oknem, na podgrodziu, dwórka zauważyła idącą niewiastę, okrytą czarnym płaszczem, spod którego wystawał żółty materiał. Szła od wejścia na zamek w kierunku bram, a następnie miasta. Wiedziała, co to znaczyło i choć sama nie była mężatką, poczuła, jakby sztylet przebił jej serce. Wszakże była przyjaciółką królowej i widziała na własne oczy rozpacz swojej pani. Pamiętała, jak duży był to dla niej cios. Odprowadziła tamtą wzrokiem do momentu, aż zniknęła za bramą.

Zofia, wzdychając, wygładziła suknię i odwróciła się do środka pomieszczenia, gdzie na stolik ostatnia służąca położyła tackę. Założyła ręce na piersi i spojrzała na układ smakołyków, które leżały na talerzach. Podeszła i zapukała do komnaty Marii, która przed chwilą skończyła kąpiel. Słysząc głos zza drzwi, Zofia uchyliła klamkę i zerknęła do środka. Służka właśnie kończyła wiązanie sukni Andegawenki, wąskiej w talii, nieco rozkloszowanej u połów.

— Wejdźcie z jedzeniem. Zaraz zasiądę, niech tylko ona skończy. — Posłała jej uśmiech, na co Zofia otworzyła drzwi szerzej i pozwoliła służącym wejść do alkierza Andegawenki, do którego ta zażyczyła sobie posiłku. Wkrótce kobieta skończyła siłować się ze wstęgami, które umocowane były z tyłu materiału w czerwono-niebieską kratę, ozdobionym liliami na rozciętych rękawach. Maria, wyraźnie uradowana skończeniem czasochłonnego procesu ubierania się, podeszła do stołu i usiadła na wpierw odsuniętym przez służącą krześle. Sięgnęła do słodkiego kleiku z migdałów, pamiętanego z czasów dziecięcych, każąc po drodze nalać sobie wina, rozcieńczonego mocno wodą, by nie było zbyt słodkie i mocne.

Zamek powoli budził się do życia. Dworzanie wychodzili na dziedziniec i do ogrodów, ucinając sobie pogawędki. Damy ze swoimi rycerzami przystawały w kątach korytarzy, szepcząc czułe słówka. Panny dworskie spieszyły do komnat Andegawenki, by towarzyszyć i zabawiać ją swymi anegdotkami. Gwar powstawał z minuty na minutę, to od niego Maria często pragnęła odpocząć, jadąc do swojego ukochanego Diósgyőr. Przy ścianie już siedziała Ilona, brzdąkając melodie na lutni. Przy stole stało kilka panien, które miały zabawić Marię rozmową, wśród nich Erzsébet, Kincs i Divna, do których zaraz dołączyła Zofia.

Andegawenka, po zjedzonej zupie migdałowej, przełknęła kilka suszonych fig i dopiła wino. Odgarnęła z ramienia opadające swobodnie kosmyki, spięte na ciemieniu siatką ozdobioną perełkami, spoglądając za okno.

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz