ROZDZIAŁ VI: Dwie królowe

602 61 80
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Dwie królowe

Buda, lato 1375


— Najjaśniejszy panie, najjaśniejsza pani! — Do komnaty prywatnej króla, gdzie przebywała także królowa, opowiadająca mężowi o postępach królewien w edukacji, zapukał jakiś posłaniec.

— Wejść — zarządził Ludwik, siadając na krześle i opierając ręce o podłokietniki. Bośniaczka stanęła za nim, trzymając dłonie na jego ramieniu. Wówczas w drzwiach pokazał się mężczyzna, który natychmiast pokłonił się w pas. — Z czym przychodzisz? — zapytał król, wbijając w niego ciemnobrązowe oczy.

— Dotarły wieści, że królowa starsza ruszyła w kierunku Budy, z Sandomierza. Pewnikiem teraz, najjaśniejsza pani jest już blisko granicy.

Ludwik pokiwał głową i odesłał mężczyznę gestem. Gdy ten zamknął podwoje, wstał z krzesła i począł przechadzać się po komnacie.

— Więc się sprawdziły przypuszczenia. — Odwrócił się do żony. — Matka będzie zachwycona, wiedząc, że nasze córki tak świetnie sobie radzą z nauką. Nam to chyba kołkiem trzeba było łacinę wbijać do głowy. — Zaśmiał się i złapał ręce Elżbiety. — Ciężko będzie się jej dziwić, ma wspaniałe wnuczki. A one mają wspaniałą matkę. — Uśmiech rozjaśnił jego twarz, a on zbliżył się do żony i pocałował ją delikatnie.

— Mają także wspaniałego ojca — odpowiedziała Elżbieta, uśmiechając się szeroko. Uniosła rękę i pogładziła jego twarz, przykrytą równo przyciętą brodą. Czarne kędziory włosów Andegawena musnęły jej rękę, królowa odgarnęła je i delikatnie założyła za ucho małżonka. — Miłuję cię.

— Ja ciebie także.

— Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłeś cały z tej kampanii.

— Zrobiłem to, co się udało zrobić. Żal jeno wiedzieć, że hospodar nie złożył mi hołdu.¹ — Skrzywił się, na wspomnienie zbuntowanego Wołocha. — Z drugiej strony, z nimi zawsze był problem...

— Już nie wspominaj. I tak zdołałeś część Wołoszczyzny zaanektować. — Elżbieta gładziła kłykciami jego policzek. — Na szczęście jesteś już, tu, w Budzie, ze mną, przy dziewczynkach. One cię potrzebują, nie mniej ode mnie.

— I ja również. — Uśmiechnął się smutno. Zbliżył dłoń do twarzy Bośniaczki i odgarnął puszczone luźno włosy, które wydostawały się z ozdobnej siateczki. Po chwili również dotknął jej delikatnego policzka, ponownie zbliżając swoje usta do jej ust.

W pocałunkach czuli się, jakby znów czas ich przeniósł w lata młodości, kiedy owdowiały król zwrócił uwagę na niezwykłą piękność, spacerującą krużgankami. Miłował najszczerzej, jak mógł, sercem gorącym od pierwszego wejrzenia, i ona nie pozostała obojętna, jej południowa krew wrzała za każdym razem, kiedy się spotykali. Pierw potajemnie, a potem bardziej jawnie, ukazując sobie i otoczeniu oznaki silnego uczucia, które ich połączyło. I nawet wpływowa, i trzymająca silnie stery władzy królowa Łokietkówna, nie była w stanie przemówić synowi do zakochanej głowy, rozdzielić kochanków ze sobą; choć podawała racjonalne argumenty i krzywiła się na wejście Bośniaczki do rodziny, w końcu musiała wywiesić białą flagę, kiedy już nie mogli dalej tłumić swoich żądz.²

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz