I. PROLOG

1.3K 108 87
                                    

👑 CZĘŚĆ PIERWSZA 👑


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Buda, 14 kwietnia 1371¹


Niewieście krzyki, wyrażające ogromną boleść, wypełniły znaczną część zamku w Budzie. Wszyscy dworzanie w ten wiosenny, ciepły, słoneczny dzień zaprzątali sobie głowy tylko jednym — a mianowicie, czy Korona Węgierska i Korona Polska nareszcie doczekają się dziedzica? Czy miłościwie panujący tym krajom Ludwik z Andegawenów będzie miał syna? Wszakże dotychczas jedynym dzieckiem króla była kwiląca w kołysce maleńka Katarzyna, mająca niecały rok.

Lecz zarówno rodzina królewska, jak i wszyscy poddani, nie tracili nadziei. Czas jednak uciekał, król Ludwik miał bowiem już czterdzieści pięć lat...

— Aaaa! — krzyknęła głośno Elżbieta z Bośni, prąc do przodu. Trzymana przez dwórki za ręce, spoglądała wielkimi, załzawionymi oczami na kilka panien. — N-nie... D-dam... Rady...

— Pani, jeszcze trochę! — błagała królową akuszerka. — Wytrzymaj, dla swojego dziecka!

W lipcu poprzedniego Anno Domini, kiedy wydała na świat Katarzynę, Ludwik cieszył się jak mało kto, choć sama Bośniaczka była niepocieszona, kiedy usłyszała, że dziecię nie jest chłopcem. Pamiętała, jak król prosił na chrzest maleństwa wielkie znamienitości chrześcijańskiego świata.

Teraz bezwiednie opadła na poduszkę, spocona, czerwona na twarzy, potwornie zmęczona. Odchyliła głowę do tyłu, by zażyć kilka oddechów, pospiesznych i płytkich, by zaraz podnieść się i wrzasnąć. Włosy lepiły się Bośniaczce do czoła, splątane w byle jakiego warkocza, a łzy jej z oczu ciekły mimowolnie, nie mogła ich opanować.

— Jeszcze trochę, Elizabeto, jesteś taka dzielna! — mówiła jej przyjaciółka, bośniacka dwórka, Jelena.

— Aaa! — Krzyk królowej poniósł się znowu po komnacie, a ona znów opadła z sił. — Nie mogę...

Jelena ścisnęła mocniej rękę swojej pani, bladej i wyczerpanej porodem, spoglądając na akuszerki, towarzyszące najjaśniejszej pani przy porodzie. Po chwili spojrzała na Bośniaczkę. Ta znów uniosła się na materacu, wydając krzyk, który można by nawet określić mianem wrzasku.

— Przyj! — instruowała królową akuszerka. — Pani, jeszcze...

— Ach, nie... mogę... — wyjęczała Elżbieta, ponownie opadając na poduszkę. Podniosła się jednak i parła. — Aaaa!


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz