I ślubuję ci...
Pożoń, sierpień 1385
Od rana królowa Elżbieta miała migreny, a wcześniej źle spała, od kiedy jej dziecko wyraziło zgodę na ślub z luksemburskim barbarzyńcą. Długie, rozplątane, z lekka falowane włosy kobiety opadały jej na ramiona, kiedy w koszuli siedziała przy stole w swojej komnacie, opierając czoło na złączonych w pięści dłoniach. Starała się nie płakać, choć łzy napływały jej do oczu. Elżbieta pragnęła szczęścia swoich dzieci, jednak wpadła w okrutny wir polityki i najtrudniejszą, najniebezpieczniejszą grę, jaką mogła sobie wyobrazić. Wciąż słyszała coraz głośniejsze wołania na temat Karola z Durazzo, nieprzychylni jej byli w zasadzie wszyscy.
Kiedy tylko myślała, że jej córka miała pójść za Niemca, chciało jej się płakać. Ludwik się uparł, rozkochany w niemiecczyźnie, zapragnął lepszych stosunków z Karolem i wydał jej ukochaną córkę na hańbę życia z Zygmuntem. Elżbieta, choć nie wiedziała skąd, zobaczyła, że to człowiek zły, któremu szło wyłącznie o koronę. Próbował omotać ją słodkimi, pełnymi dobroci słówkami, jednak nie udało mu się.
Ludwik nie nauczył ją władania, musiała uczyć się na własnych błędach. Czy błędem było zaaranżowanie ślubu z Francuzem...? Istotnie, macierzyńska troska wręcz krzyczała do jej myśli, by to zrobiła, lecz w ten sposób zignorowała Lwa, który czyhał na potknięcie swojej ofiary...
Mokra ścieżka dla kropli zaczęła się tworzyć na jej policzku. Elżbieta pociągnęła nosem i jęknęła, słysząc nadchodzące kroki. Wkrótce drzwi się otworzyły, a po chwili królowa usłyszała głos Danieli:
— Pani! — Dwórka podbiegła do Elżbiety. — Mój Boże, co się stało? — zapytała przerażona.
Królowa spojrzała na nią zaszklonymi oczami.
— Moje dziecko idzie za... — Nie skończyła. Ilekroć pomyślałaby o Zygmuncie, głos jej się łamał, a oczy zachodziły nowymi łzami.
— Pani, trzeba się opanować... — powiedziała łagodnie Daniela. — Trzeba pakować kufry i ruszać do Budy...
— Kto tak powiedział? — zapytała cichym i słabym głosem Elżbieta.
— To nie jest teraz ważne, pani. Musicie się doprowadzić do porządku...
— Jak? — Odwróciła się, gromiąc dziewczynę wzrokiem. — Czy ty nie pojmujesz, co się dzieje?! Poświęcam szczęście własnej córki!
— Właśnie dla pani Marii musicie być uśmiechniętą i piękną. Nie wyobraża sobie, żeby jej ślub miałby się odbyć bez waszej obecności.
Elżbieta kiwnęła głową. Nie mogła zawieść swojej córki. Westchnęła ze smutkiem, po czym wstała i poleciła dwórce, by rozkazała pakować kufry i przygotowała jej suknię.
CZYTASZ
Maria, król Węgier
Historical FictionMroki średniowiecza ukrywają wiele historii, które pragną być odkopane... Pokrętny los wciąż kręci się kołem, a Korona Świętego Stefana przechodzi z głowy na głowę, wraz z ciężarem władzy, jaki niesie... Schyłek wieku XIV na Węgrzech to czas anarchi...