ROZDZIAŁ XXXIII: I ślubuję ci...

493 39 105
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


I ślubuję ci...

Pożoń, sierpień 1385


Od rana królowa Elżbieta miała migreny, a wcześniej źle spała, od kiedy jej dziecko wyraziło zgodę na ślub z luksemburskim barbarzyńcą. Długie, rozplątane, z lekka falowane włosy kobiety opadały jej na ramiona, kiedy w koszuli siedziała przy stole w swojej komnacie, opierając czoło na złączonych w pięści dłoniach. Starała się nie płakać, choć łzy napływały jej do oczu. Elżbieta pragnęła szczęścia swoich dzieci, jednak wpadła w okrutny wir polityki i najtrudniejszą, najniebezpieczniejszą grę, jaką mogła sobie wyobrazić. Wciąż słyszała coraz głośniejsze wołania na temat Karola z Durazzo, nieprzychylni jej byli w zasadzie wszyscy.

Kiedy tylko myślała, że jej córka miała pójść za Niemca, chciało jej się płakać. Ludwik się uparł, rozkochany w niemiecczyźnie, zapragnął lepszych stosunków z Karolem i wydał jej ukochaną córkę na hańbę życia z Zygmuntem. Elżbieta, choć nie wiedziała skąd, zobaczyła, że to człowiek zły, któremu szło wyłącznie o koronę. Próbował omotać ją słodkimi, pełnymi dobroci słówkami, jednak nie udało mu się.

Ludwik nie nauczył ją władania, musiała uczyć się na własnych błędach. Czy błędem było zaaranżowanie ślubu z Francuzem...? Istotnie, macierzyńska troska wręcz krzyczała do jej myśli, by to zrobiła, lecz w ten sposób zignorowała Lwa, który czyhał na potknięcie swojej ofiary...

Mokra ścieżka dla kropli zaczęła się tworzyć na jej policzku. Elżbieta pociągnęła nosem i jęknęła, słysząc nadchodzące kroki. Wkrótce drzwi się otworzyły, a po chwili królowa usłyszała głos Danieli:

— Pani! — Dwórka podbiegła do Elżbiety. — Mój Boże, co się stało? — zapytała przerażona.

Królowa spojrzała na nią zaszklonymi oczami.

— Moje dziecko idzie za... — Nie skończyła. Ilekroć pomyślałaby o Zygmuncie, głos jej się łamał, a oczy zachodziły nowymi łzami.

— Pani, trzeba się opanować... — powiedziała łagodnie Daniela. — Trzeba pakować kufry i ruszać do Budy...

— Kto tak powiedział? — zapytała cichym i słabym głosem Elżbieta.

— To nie jest teraz ważne, pani. Musicie się doprowadzić do porządku...

— Jak? — Odwróciła się, gromiąc dziewczynę wzrokiem. — Czy ty nie pojmujesz, co się dzieje?! Poświęcam szczęście własnej córki!

— Właśnie dla pani Marii musicie być uśmiechniętą i piękną. Nie wyobraża sobie, żeby jej ślub miałby się odbyć bez waszej obecności.

Elżbieta kiwnęła głową. Nie mogła zawieść swojej córki. Westchnęła ze smutkiem, po czym wstała i poleciła dwórce, by rozkazała pakować kufry i przygotowała jej suknię.

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz