ROZDZIAŁ LXXIII: Dwie Lilie Andegawenów

230 16 295
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Dwie Lilie Andegawenów

Buda, maj 1392


W prywatnej komnacie Andegawenki tłum niewiast zachwycał się suknami, które leżały na stole, wyłożone do prezentacji przed najjaśniejszą panią. Z wybranych Maria miała mieć uszyte suknie w niedalekiej przyszłości. Teraz wyciągnęła rękę, by pogładzić tkaninę sprowadzoną z Wenecji, miasta bliskiego jej sercu z powodu przeszłości. Przekręciła lekko głowę, obrzucając oceniającym spojrzeniem wyszyte na niej figury. Zadowolona uśmiechnęła się lekko, gładząc miękki, piękny i drogi aksamit.

— Tę wezmę na pewno. Idealna będzie do soboli od doży...

— O, pani! — Erzsébet, stojąca przy Marii, wskazała na leżący przed sobą złotogłów. — Z tego suknia byłaby taka piękna! Przyćmiłabyś wszelkie damy na zamku i w Europie.

Na te słowa królowa, wraz z innymi kobietami, zachichotała.

— A pomyśl, pani... — Ilona Garai oparła się o ramiona Erzsébet, dodając konspiracyjnym szeptem: — Jak król oszalałby, gdyby was w takiej sukni zobaczył! Nie wiedziałby, gdzie swe oczy podziać!

Maria ponownie zaśmiała się.

— Król bardzo sobie ceni piękno, to prawda... — stwierdziła, biorąc w ręce polecany przez dwórki złotogłów. — Ale obawiam się, że miast na suknie, zwraca swą uwagę głównie na niewieście twarze. — Starała się nie skrzywić. — Choć niegdyś słyszałam, że mężowie bardziej podatni na piękno, gdy ich żony są ubrane w coś równie pięknego...

Niewiasty ponownie zaśmiały się w głos. Naraz posłyszeć można było kroki w kierunku zamkniętego pomieszczenia wypełnionego śmiechami. Królowa, nieco zdezorientowana, obróciła się w tamtym kierunku, mierząc spojrzeniem drzwi. Intuicja Marii jej nie zawiodła, zaraz bowiem rozległo się pukanie do wrót.

— Wejść! — zarządziła, po drodze uciszając dworskie panie gestem ręki. W drzwiach jej oczom ukazała się służka, a z nią zmęczony poseł. Maria zwróciła na niego tęczówki, w których ukazywało się jej zaciekawienie. Tym bardziej, że znała człowieka, którego przyprowadziła służąca. — Panie Zawiszo. — Uśmiechnęła się przyjaźnie, widząc Polaka. — Masz wieści od mojej siostry?

— Zgadza się, pani. — Rudowłosy Zawisza z Oleśnicy skłonił głowę, wyciągając zza peleryny zabezpieczoną pieczęcią tubę z listem i podając ją Andegawence. — Moja królowa, wasza siostra, pragnie przyjechać w odwiedziny w najbliższym czasie. Prosi, byście wyznaczyły miejsce spotkania.

Na twarzy Marii pojawił się szeroki, promienny uśmiech. Jej ciemne oczy zabłyszczały tysiącem iskier, kiedy odebrała z rąk Oleśnickiego tubę z listem od Jadwigi.

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz