Wieści i ich następstwa
Buda, zima 1390
Chłodne jeszcze, zaspane zdać by się mogło, słońce, przybyło wraz ze swymi promieniami do komnaty obrad, przy której ogromnym stole stało kilka sylwetek. Światło oświetlało latający w powietrzu delikatny kurz i padało na posadzkę, której kamienie błyszczały pod jego wpływem. Z tegoż powodu cienie męskich postaci padły naraz na podłogę, ciemnymi, wyraźnymi i chudymi swymi konturami kontrastując z leniwym światłem, wpadającym do pomieszczenia przez gotyckie okna.
Milczeli, patrząc wzrokiem złym przed siebie i takowym obdarzając siebie nawzajem. Skrzywieni, z dłońmi zaciśniętymi, twarzami bladymi niczym oblicze księżyca, stali w bezruchu w sali. Jedynie Iwan Frankopan od czasu do czasu stuknął palcami w stół, myśląc intensywnie. Wieść bowiem zła i mrożąca krew w żyłach dotarła, a jednocześnie szczęśliwa dla przeciwników królewskiej pary, którzy nadal panoszyli się na południu, wcale nie zniechęceni widokiem czerwonej posoki swych sojuszników na katowskich mieczach i toporach, gotowi wszcząć kolejny bunt, tym razem być może argumentując, iż następca Klucznika Niebieskiego nieomylnym był przecie.
— Wykrakałeś, Ściborze — mruknął jedynie Bebek, kierując swe tęczówki na sylwetkę Polaka. — Konszachty z wiedźmami? — zapytał złośliwie, uśmiechając się półgębkiem.
— Zawrzyj się, Detre — odparł na to Ścibor, zerkając na niego kątem czarnego oka. — Żadnych konszachtów z wiedźmami nie posiadam, ino myśleć potrafię.
Chłodne oczy Węgra wbiły się w Polaka.
— To jak teraz to wytłumaczymy panu naszemu i pani naszej? Jej to, zdaje się, bardziej dotyczy, niż króla Zygmunta, to ona jest z Andegawenów!
— Coś się wymyśli. — Ścibor podrapał się po brodzie, a jego pierścienie błysnęły. — Jeno powoli, by w tym biegu zadyszki nie złapać...
Na to Iwan z Krku westchnął, sprowadzając na siebie tym uwagę swego syna, młodego Nikoli, który przeczesał palcami swe krucze włosy i z błyskiem w oku rzekł:
— Panowie, król Zygmunt na pewno nie straci w sobie woli walki i choćby następną wojną nam Neapol groził, a papież klątwą, tronu nie odda. Jest zbyt twardy, nie strasznym mu dziecię, które jest na Półwyspie. Królowa Maria mogłaby wiedzieć, ale czym ona może zaradzić, kontakt z dożą jest niepewnym i trudnym może się zdać.
Na to Ścibor spojrzał na Chorwatów.
— Wiemy to wszyscy, młodzieńcze. — Po czym spojrzał na ojca Nikoli i rzekł: — Iwanie, widzę, iż twój syn zdaje się godnym następcą.
Starszy Frankopan uśmiechnął się lekko.
— Nikola musi wiedzieć, że świetlana przyszłość rysuje się jedynie u boku króla... Ale, panowie, czy decyzja papieża jest ostateczna?
CZYTASZ
Maria, król Węgier
Historical FictionMroki średniowiecza ukrywają wiele historii, które pragną być odkopane... Pokrętny los wciąż kręci się kołem, a Korona Świętego Stefana przechodzi z głowy na głowę, wraz z ciężarem władzy, jaki niesie... Schyłek wieku XIV na Węgrzech to czas anarchi...