Lilia zbroczona krwią
Praga, lato 1376
Cesarzowa Elżbieta, czekając, aż służące dopełnią obowiązku spakowania wszystkich potrzebnych rzeczy do wyjazdu do Akwizgranu, wyszywała, chcąc zabić myśli, które nawiedzały ją przez całe zamieszanie z wyborem Wacława na króla Rzymian. Aksamitna nić powoli tworzyła piękne, kolorowe kwiaty na białej chuście. Obdarzona artystycznym wyczuciem niewiasta lekko się uśmiechała w czasie całego żmudnego procesu. Na dworze podziwiano nie tylko jej urodę i krzepę, ale także kobiece umiejętności, których nauczyła się lata temu na Wawelu, kiedy po śmierci matki wychowywała się wraz z bratem u dziada Kazimierza. Bynajmniej jednak nie była eteryczną nimfą i zjawą zamkową, czym odznaczała się na tle królowych, które urzędowały w Europie.
— Skończyłyście? — rzuciła, łypiąc w kierunku niewiast uwijających się przy kufrach.
— Prawie, pani.
— Świetnie. Potem zapakujecie moje dzieci. Wszystkie tak, by były otoczone blaskiem dzieci cesarza... Szczególnie Zygmunt. Ma nieść przed Wacławem berło królewskie!¹
— Oczywiście, pani.
Elżbieta uśmiechnęła się delikatnie półgębkiem. Nie zamierzała tym sposobem kraść uwagi poświęconej młodemu królowi dla siebie, ale pragnęła pokazać wszystkim zgromadzonym, iż jej dzieciom również to wszystko się należało, jeśli nie w większej ilości. Wychowywała swoje potomstwo dla świata, tak, by ten zwracał na nie oczy – szczególnie na jej dumę, pierworodnego syna, nazwanego na cześć wielkiego władcy i świętego.
— Pani? — Posłyszała nagle głos Petry. Jasne spojrzenie cesarzowej zwróciło się na dwórkę. — Uśmiecha ci się wyjazd do Akwizgranu?
— To mój obowiązek — odparła godnie, przerywając szycie. — Nie chodzi tu o sympatię, ani o koronację, a jeno o obowiązek.
Czeszka wstała z krzesła i podeszła do Pomorzanki.
— Gdybym cię, pani, nie znała, uwierzyłabym ci.
Elżbieta podniosła na nią oczy, w których pojawił się gniewny błysk.
— Nie uśmiecha — powiedziała chłodniejszym tonem. — Czym ma mnie cieszyć tryumf mojego pasierba?
— Więc ciągle jesteście w konflikcie, pani?
— Podejrzewam, że to się nigdy nie zmieni. — Elżbieta opuściła wzrok i wróciła do szycia. — Jednak muszę być przy mężu i dlatego pojadę do Akwizgranu, nawet jeśli będę musiała patrzeć, jak ten... młodzian jest... — Zagryzła wargę. — Koronowany. I tak w jego sprawie mój mąż nikogo nie słucha. Nie słuchał wtedy, kiedy przed ślubem ze mną go koronował na króla Czech, nie słucha i teraz.
CZYTASZ
Maria, król Węgier
Historical FictionMroki średniowiecza ukrywają wiele historii, które pragną być odkopane... Pokrętny los wciąż kręci się kołem, a Korona Świętego Stefana przechodzi z głowy na głowę, wraz z ciężarem władzy, jaki niesie... Schyłek wieku XIV na Węgrzech to czas anarchi...