ROZDZIAŁ LXXXIV: Bunt i Brama do Bośni

133 11 207
                                    

W notatce odautorskiej pod rozdziałem bardzo ważne informacje!


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Bunt i Brama do Bośni

Praga, maj 1394


Droga do podwyższenia, znajdującego się nieco za centrum sali tronowej, zdawała się długa, ale warta przebycia. We wnękach z jednej strony komnaty umieszczono drewniane ławy, w czasie rad zajmowane przez możnych. Za tronami wisiały gobeliny, przedstawiające herby – te dynastyczne oraz te należące do ziem, nad którymi panowali Luksemburgowie. Złotymi nićmi lśniła tarcza pod czarnymi, majestatycznymi skrzydłami niemieckiego orła; srebrem zaś błyszczała się sierść czeskiego lwa, symbolu Królestwa Czech. Jodok przez chwilę kontemplował wygląd auli, w której król winien przyjmować wszystkie poselstwa, lecz z racji lenistwa i niechęci do rządów Wacława, miejsce to często było puste.

Nawet w tej chwili towarzyszyła mu szlachta. Panowie weszli tuż za nim i z pewną dozą niepokoju obserwowali idącego w stronę tronu margrabiego. Zdawał się on pysznić każdym krokiem, który zbliżał go do tego krzesła. Wyprostowany, silnie zbudowany, stateczny mężczyzna ze swą książęcą koroną na głowie budził respekt i szacunek możnowładców, z którymi się sprzymierzył. Część duszy Morawianina żałowała, że zamknięty w celi Wacław nie mógł patrzeć na to widowisko... Zobaczyłby w ten sposób tryumf nad swą niedołężnością. Gdy książę wszedł na podwyższenie, wyciągnął ręce i najpierw palcami pogładził pięknie rzeźbione drewno, które zdawało się go zapraszać, by usiadł na nim z należną sobie chwałą. Cel, który ukrywał nawet przed sojusznikami, był blisko, najbliżej, jak się dało. W myślach dźwięczał mu własny głos, gdy mówił do Dietricha: niedługo to mnie będą nazywali królem.

Obrócił się jednak przed siedzisko i zmierzył wzrokiem zgromadzoną szlachtę. Uśmiech wstąpił na jego twarz, gdy rzekł:

— Dziękuję za zaufanie, jakim mnie obdarzyliście, panowie. Obiecuję, że jako regent tego królestwa rządził nim będę...

Naraz jednak jakiś niewieści głos mu przerwał, wściekłym tonem rzucając:

— Nie będziesz!

W wejściu do komnaty pokazała się młódka o hardym spojrzeniu. Jej czarne oczy mierzyły nowo mianowanego regenta Królestwa Czech od stóp do głowy z wyraźnym obrzydzeniem. Z zaciśniętymi pięściami przechodziła obok szlachty, która zdezorientowana wykonywała lekkie ukłony, by chociaż żonie nieszanowanego króla okazać należny monarchini respekt. Odziana w błękitno-białą suknię w romby reprezentujące jej ród, Zofia zatrzymała się tuż przed podwyższeniem.

— Jak śmiałeś? — zapytała, groźnie marszcząc brwi.

Książę zszedł z podwyższenia, by zrównać się z Bawarką, jednocześnie dając znak możnym, by panowali nad swym temperamentem chcącego krwi tłumu. Królowa nie była niczemu winna i Jodok doskonale o tym wiedział. Dłonią wyprosił szlachtę z komnaty i poczekał, aż wyjdą. Sumienie nie darowałoby mu krzywdy, jaką mogliby wyrządzić tej młódce. Wacława mógł nienawidzić i złościć się, że ojcowiznę, i spuściznę dynastyczną niszczył, pogrążał w chaosie, lecz Wittelsbachówna nie była tu nawet z własnej woli, jak każda niewiasta. Bo czy jej wolą było nagłe uczucie tego głupca, który nawet nie umiał jej koronować?

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz