ROZDZIAŁ LXVI: Utrata wroga

326 23 251
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Utrata wroga

Buda, początek 1391


Skoczna muzyka niosła się po salach pałacowych, a kolorowe, błyszczące nici strojów dworzan, w świetle rozpalonych w każdym kącie świec, mieniły się coraz bardziej. Ciżemki stukały o podłogę, a śmiechy akompaniowały muzyce wesołego fletu, nostalgicznej lutni i bębnów poważnych. Panny dworskie, kręcąc się dookoła własnych osi, wprawiały swoje suknie w taniec, a następnie łapały się za dłonie, by rozpocząć kolejne tany. Ich roześmiane twarze nie widziały pełnego przepychu dworu, a jedynie zabawę, którą wręcz ociekał pałac, ku niezadowoleniu duchownych.

Panny podniosły poły sukienek lewymi dłońmi, prawymi zaś złapały się wszystkie, tworząc koło. Twarze zasłaniały im kolorowe maski. Podskakiwały wesoło, wciąż bawiąc się w okręgu. Kiedy muzycy skończyli im przygrywać, dziewczęta obróciły się ostatni raz i dwór nie szczędził oklasków. Klaskała także para królewska, siedząca przy głównych miejscach stołu, choć twarz Marii zdawał się pokrywać wymuszony uśmiech. Zygmunt zerknął kątem oka na żonę, która, uśmiechając się smutno, oklaskiwała członkinie swego fraucymeru.

Karnawał trwał, dwór się bawił, świętował. Dworzanie, zgromadzeni na parkiecie, złapali się znów za ręce i poczęli krążyć przy dźwiękach cichego fletu, przerywanego giternami i skrzypcami. Raz, dwa, trzy kroki, obrót i w drugą stronę... Maria przeniosła wzrok na innych przy stołach, mówili ze sobą i śmiali się, zalewając to słodkim, czerwonym winem. W tym czasie Zygmunt, przyglądając się tańczącym, popijał miód, przegryzając to mięsem pieczonej przepiórki. Ukradkiem zerkał jednak na zamyśloną Andegawenkę, której powaga czasami go denerwowała. Podpierała sobie podbródek na ręce, odpływając myślami od zabawy.

— Pragniesz zostać filozofką, Mario? — spytał, nachylając się do żony. — Dziś nie żałoba, bawić się należy...

Zapił swoje słowa łykiem złotej cieczy, która swą mocną słodyczą rozlała się po jego gardle. Widząc, że królowa obraca się do niego, wprawiając perłowe kolczyki w ruch, uśmiechnął się półgębkiem, po czym znów zapatrzył się na tańczących. Muzyka, która im towarzyszyła, była delikatna i prawie wolna, co sprawiało, że po kilku kielichach poczuł lekkie zmorzenie.

— Ja nie żałuję, ani nie filozofuję. Lubię przyglądać się ludziom — odparła, unosząc delikatnie brew. — Jeśli pragniesz się zabawić, to czemu nie tańczysz, mężu?

Parsknął śmiechem. Grzeczna odpowiedź małżonki, wypowiedziana jej delikatnym głosem, miała w sobie akcent złośliwości i ciętego języka, którego najwidoczniej również jej nie brakowało. Nie lubiła się jednak z nim obnosić, w przeciwieństwie do niego, który to ćwiczył ostrość swej mowy na każdym napotkanym człowieku.

Maria, król WęgierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz