Dawid
11.02 – 14:31
Wyszedłem ze szkoły poirytowany, zmęczony i zamyślony.
Pierwszy dzień był cholernie beznadziejny. Kiedy myślałem nad tym, że teraz będzie tak przez kolejne dni, jeszcze bardziej się dołowałem. Pomimo mojego stanu, postanowiłem odwiedzić panią Wierzbicką, która była już w dziewiątym miesiącu ciąży. Mimo, że właściwie jestem dla niej nikim, bardzo się do niej przywiązałem i też bardzo wyczekiwałem na to, aż na świecie pojawi się dziecko, które obecnie nosi pod sercem.
Zapukałem do jej drzwi, oczekując aż mi je otworzy.
–Cześć Dawid – przywitała mnie ze szczerym uśmiechem.
–Dzień dobry – odpowiedziałem, wchodząc do środka. – Jak się pani czuje?–
–Znośnie – odpowiedziała.
–Zrobiłem drobne zakupy – uniosłem w górę przeźroczystą reklamówkę z kilkoma produktami w środku i wręczyłem ją kobiecie.
–Dziękuje, nie trzeba było – zajrzała do środka i zaniosła ją do kuchni. – Jak pierwszy dzień po feriach?–
–Bywało lepiej – stwierdziłem, przypominając sobie cały dzisiejszy dzień.
–Kawy? – zapytała, spoglądając na mnie.
–Chętnie – uśmiechnąłem się. Kilka chwil później brunetka postawiła przede mną kubek z ciepłym napojem i zajęła miejsce naprzeciw mnie.
–A gdzie pan Robert? – zaciekawiłem się, ponieważ nie zauważyłem jego obecności.
–Za chwile powinien wrócić z pracy – wyjaśniła popijając herbatę.
–Ktoś z policji się odzywał? – zapytałem niepewnie.
–Nie – wymówiła smutno. – Powoli zaczynam tracić nadzieje, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę.–
–Proszę tak nie myśleć, na pewno się znajdzie – pocieszałem ją.
–Miejmy nadzieje – odrzekła. Po jej zdaniu zapanowała cisza, którą przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
–Wróciłem – wybrzmiał męski głos Roberta, który po chwili pojawił się w kuchni. – Witaj Dawid.–
–Dzień dobry – podałem mu rękę na przywitanie.
–Jak w szkole? – dosiadł się do nas.
–Bywało lepiej – przyznałem, popijając gorący napój.
–A ty? Jak się dziś czujesz? – popatrzył na swoją partnerkę.
–Jak napompowany balon – zaśmiała się.
–Już niedługo – ujął jej dłoń, na którą po chwili złożył pocałunek.
–Na kiedy ma pani termin? – wtrąciłem się.
–Na osiemnastego – opowiedziała. – Ale nie specjalnie ufam terminologi. Kiedy byłam w ciąży z Igorem też miałam wyznaczony termin, a finalnie Igor postanowił urodzić się dwa tygodnie przed nim – wspomniała z nostalgią w głosie.
–Jak zwykle, w gorącej wodzie kąpany – zaśmiałem się, choć ta sytuacja była dość przykra. Wspominaliśmy o kimś, kogo tak naprawdę nikt z nas nie znał, ale jednak mówiliśmy o nim jako o kimś ważnym dla nas. Szkoda, że to działało tylko w jedną stronę.
Z moich rozmyśleń wyrwała mnie kobieta, która lekko syknęła, łapiąc się za brzuch.
–Kochanie? Coś nie tak? – spiął się Robert.
–To tylko skurcz – uspokajała go, choć było widać po jej mowie ciała, że bardzo cierpi.
–Jesteś pewna? – dopytywał.
–Tak – rzekła, po czym jęknęła z bólu. – Może jednak nie.–
–Zaczyna się? – popatrzył na nią z przerażeniem.
–Chyba tak – starała się oddychać powoli i regularnie.
–Pójdę po samochód, zajmij się nią – zwrócił się do mnie.
–Oczywiście – potwierdziłem, choć byłem najbardziej przerażony z nas wszystkich. Wstałem z miejsca i pomogłem kobiecie zrobić to samo, starając się przy tym być jak najbardziej delikatny. Potem wspólnymi siłami poszliśmy do przedpokoju, by ubrać jej buty oraz kurtkę. Los chciał, że dzisiejszy dzień był dość mroźny.
–Mówiłam, że nie ufam terminologi – zaśmiała się, by choć trochę rozluźnić panującą w domu atmosferę. – Przepraszam, że musisz w tym uczestniczyć.–
–Proszę sobie tym teraz nie zawracać głowy – rozkazałem, nakładając na nią jej kurtkę.
–Możemy jechać? – do domu wparował Robert.
–Tak – potwierdziła, po czym powolnym i ostrożnym krokiem, wyruszyła do samochodu. Wraz z jej partnerem pomogliśmy jej wsiąść.
–Też jedziesz? – zapytał mężczyzna.
–Nie wiem czy mogę, to znaczy – zacząłem się mieszać w słowach.
–Wsiadaj – ponaglił mnie, a więc nie pozostało mi inne wyjście, niż wykonać jego polecenie. Przysiadłem się do kobiety i przez całą drogę do szpitala uspokajałem ją, trzymałem ją za rękę i wmawiałem jej, że wszystko będzie dobrze.11.02 – 16:43
Po kilku godzinach oczekiwania, na jakiekolwiek wieści, przyszedł do nas lekarz.
–Ma pan córkę – oznajmił Robertowi, którego oczy aż zalśniły ze szczęścia.
–Mogę do nich zajrzeć? – zapytał od razu.
–Oczywiście, proszę za mną – rozkazał mu. – Syn również może jeśli chce – dodał, mając na myśli mnie.
–Ee – zacząłem zmieszany, nie wiedząc jak się zachować.
–Choć – uśmiechnął się Robert, nie poprawiając lekarza, że nie jestem synem jego ani pani Wierzbickiej. Bez namysłu wyruszyłem za obojgiem z nich.
Po chwili byliśmy już na sali, w której leżała mama Igora i trzymała małe zawiniątko.
–Przywitaj się z tatusiem – wyszeptała do noworodka, ukazując nam jego twarz. Była to prześliczna dziewczynka. Miała duże oczy, którymi spoglądała na nas z zaciekawieniem. Wielu powiedziałoby, że to tylko dziecko, nie ma co się zachwycać, jednak według mnie była najbardziej uroczym stworzeniem, jakie widziałem przez całe życie.
–Hej malutka – przemówił do niej jej ojciec, delikatnie gładząc ją po policzku. Cała scena była na tyle wzruszająca, że w moich oczach pojawiły się małe łezki, które natychmiast wytarłem.
–Dawid, jeśli chcesz też możesz się przywitać – zwróciła się do mnie matka dziecka. Bez zastanowienia podszedłem bliżej jej łóżka i dokładnie przyjrzałem się dziewczynce.
–Cześć śliczna – przywitałem się z uśmiechem na twarzy, co spowodowało, że dziecko zamrugało kilka razy. – Bardzo podobna do pani – stwierdziłem, spoglądając na kobietę.
–Ma twój nos – wtrącił Robert.
–I oczy po bracie – dodała, wpatrując się dziecko.
–Jak ją nazwiecie? – zaciekawiłem się.
–Ola – wymówiła.
–Pasuje do niej – uśmiechnąłem się ciepło. Po chwili spojrzałem na telefon, który wydał z siebie dźwięk. Była to moja mama, która chciała wiedzieć gdzie jestem. – Będę się zbierać, mama się martwi. Przekaże jej, że u pani wszystko w porządku.–
–Oczywiście, dziękuje. Do zobaczenia – pożegnała mnie.
–Do widzenia – wyszedłem z sali i pokierowałem się w stronę wyjścia. Zadzwoniłem po taksówkę, ponieważ nie widziało mi się wracanie z buta o tej godzinie, tym bardziej, że zrobiło się jeszcze mroźniej i ciemniej. W czasie oczekiwania na pojazd, wziąłem do ręki telefon i wybrałem znajomy numer, pod który nie dzwoniłem już dość długi czas. Nie liczyłem, że odbierze, ale warto było spróbować. Po około dwudziestu sekundach usłyszałem charakterystyczny syntezator, oznajmiający : po sygnale nagraj wiadomość.
–Hej – zacząłem, słysząc wcześniej wspomniany sygnał. – Nie wiem gdzie jesteś i czy w ogóle to odsłuchasz, ale chciałem Ci powiedzieć, że jestem w szpitalu z twoją mamą. Właśnie urodziła Ci się siostra, ma imię Ola – uśmiechnąłem się, przypominając sobie wygląd dziewczynki. – Bardzo za tobą tęsknie wiesz? Chciałbym Cie znów zobaczyć. Mam nadzieje, że nic Ci nie jest – westchnąłem i tymi słowami zakończyłem swój monolog.-----------------------------------------------------
Hejo!
Jak widzicie wesoła nowina, Igor ma siostrę :D!
Spodziewaliście się?
~DCW
CZYTASZ
υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3
RomanceKontynuacja ,,тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaм" oraz ,,ѕeĸυndy υĸojenιa". Nikt nie zwrócił uwagi na brudną, naderwaną i lekko spraną, powieszoną na lampie kartkę. Widniał na niej napis : zaginął. Powyżej było zdjęcie młodego chłopaka. Miał zniszczone wło...