Miro
16.11 ubiegłego roku – 23:13
Zabrałem Igora do swojego mieszkania, w którym ukrywałem się przez cały czas po swojej domniemanej śmieci. Tam rozkazałem mu położyć się w łóżku. Chłopak nie stawiał większego oporu. W mieszkaniu był mój przyjaciel, z którym robiłem interesy, czyli Ster. Jego mina wyrażała szok, gdy zobaczył u nas Igora.
–Miro, do chuja? – popatrzył się na mnie, jakbym był niespełna rozumu.
–Nic nie mów, daj mi apap czy inne gówno – usiadłem przy stole i zacząłem masować swoje skronie. Facet wstał i przyniósł mi małą tabletkę oraz szklankę wody. Bez zastanowienia połknąłem pigułkę i zapiłem ją przeźroczystą cieczą. Mężczyzna ponownie usiadł na krzesło naprzeciw mnie.
–Skąd ty żeś go zgarnął? Wygląda, jak moje dziwki po – zaczął porównywać.
–Nie kończ – poprosiłem. – Jest naćpany.–
–Czym? – zainteresował się.
–Nie jestem pewien, ale zachowuje się, jak po amfie – wyznałem.
–W sumie to by pasowało. Vanessa ma to swojej torebce – łączył fakty.
–Marcin kurwa, nie Vanessa, nie nazywaj czegoś z fiutem pomiędzy nogami, jak kobietę – poirytowałem się.
–Luzuj – dziwił się mojej irytacji.
–Sorry, po prostu jak sobie myślę o tym, że teraz będę miał na głowie ćpuna, któremu trzeba będzie zrobić odwyk, to na poważnie rozważam, żeby się zajebać – westchnąłem. Ster przemilczał moje słowa.
–On Cie tak ozdobił? – zapytał, lustrując moją zakrwawioną i poobijaną twarz.
–Ta – potwierdziłem – wbrew pozorom ten dzieciak ma krzepę w łapie – zaśmiałem się.
–Ciekawe po kim – zażartował.
–Nie wiem, ale za to idealnie się uzupełniamy. Ja jestem wieszakiem, ale za to ciężko mnie złamać, a on potrafi rozjebać nos w sekundę, ale jakby ktoś pogrzebał mu w głowie, to wole nie wiedzieć co by się działo – przemawiałem.
–Urocze – stwierdził.
–Spierdalaj – uśmiechnąłem się, próbując ukryć to, że naprawdę ciesze się na powrót Igora do mojego życia. – Chociaż, nie to, to zaraz – odniosłem się do swojego poprzedniego słowa, co spotkało się z pytającym wzrokiem mojego towarzysza. – Pojedź na to stare boisko. Jest tam auto Igora. Zdejmij z niego rejestracje i daj nasze zapasowe, no i usuń wszelkie ślady tego, że to on jest jego właścicielem – poprosiłem, podsuwając mu kluczki pod nos.
–Możesz na mnie liczyć – kiwnął twierdząco głową, po czym wstał zgarniając przedmiot ze stołu i wyszedł z mieszkania.Igor
17.11 ubiegłego roku – 11:17
Obudziłem się w obcym dla mnie miejscu. Nie miałem pojęcia, jak się w nim znalazłem, oraz dlaczego leżałem w łóżku, przykryty kołdrą i jedynie w samych bokserkach. Przecież miałem umrzeć.
Wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi, lecz miejsce wciąż było mi nieznane.
–Gdzie ja kurwa jestem? – zapytałem się sam siebie, rozglądając się po mieszkaniu.
–Igor – usłyszałem nagle, na co lekko podskoczyłem. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Nie rozumiałem tego, co się działo.
–Faza mi jeszcze nie zeszła – stwierdziłem, lustrując postać od góry do dołu.
–Zeszła, zapewniam Cie, jestem prawdziwy – zapewniał niebieskooki.
–Co?.. Nie.. nie kurwa.. to.. wyjdź z mojej głowy – próbowałem wrócić do świata rzeczywistego.
–Chcesz śniadanie? – zignorował mój rozkaz i przemieścił się do kuchni.
–Nie chce, chce się obudzić – denerwowałem się.
–Wiem, że jest Ci ciężko w to uwierzyć, rozumiem, ale zaufaj mi, ja żyje, a ty jesteś czysty i to wszystko dzieje się naprawdę – mówił powoli, nakładając na każde słowo akcent.
–Nie.. on.. on umarł już dawno.. – kręciłem głową. Czułem, jak moje ciało zaczyna drżeć.
–Wyjaśnię Ci wszystko, tylko najpierw się uspokój – poprosił.
–Wyjdź z – zacząłem, lecz poczułem, jak coś staje mi w gardle i nagle wypuściłem przez nie pawia, prosto pod swoje stopy.
–Ciekawe masz te sny – stwierdził czarnowłosy, spoglądając na moje wymiociny. Opadnięty z sił, usiadłem w kącie i przetarłem swoje usta. – Igor nie załamuj mnie, wstań z ziemi, weź jakieś moje lumpy i ubierz się, a potem siądź przy stole – poradził, biorąc do ręki mop i wiadro. Dalej nie miałem pojęcia co się dzieje, lecz postanowiłem go posłuchać.
–Gdzie te lumpy? – zapytałem ostrożnie, wstając z podłogi.
–Szafka, jest w pokoju z którego wylazłeś – poinformował. Popatrzyłem na niego niepewnie i wróciłem do pomieszczenia. Tam ubrałem czarny t-shirt z motywem zespołu Metallica, oraz dresy z Reeboka i wróciłem do głównej części domu. Po rzygach nie było już śladu, a facet stał w kuchni i robił kawę. Bez słowa zasiadłem przy stole, dalej nie mając pojęcia o czymkolwiek.
–Jak się tu znalazłem? – przemówiłem, bawiąc się palcami.
–Chciałeś sobie zrobić złoty strzał, ale w odpowiednim momencie Cie powstrzymałem – wyjaśnił. – Kawy? –
–Podziękuje – westchnąłem. – Dlaczego mnie uratowałeś? –
–Idiotyczne pytanie – stwierdził, opierając się o blat i popijając gorący napój.
–Odpowiedz – ponagliłem.
–A czemu chciałeś się zabić? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
–Nie rób tak – warknąłem.
–Jeśli odpowiesz pierwszy, to powiem Ci co chcesz wiedzieć – stawiał warunki.
–Bo jestem beznadziejny, mam depresje, chyba kogoś zabiłem, zdradziłem swojego chłopaka kilkanaście razy, uzależniłem się od amfetaminy i umarły dwie najważniejsze osoby w moim spierdolonym życiu – wymieniałem – wystarczy? –
–Tak – potwierdził ze stoickim spokojem.
–Twoja kolej – przypomniałem.
–Nie pozwoliłem Ci umrzeć, bo jestem powodem wszystkich twoich problemów, które wymieniłeś. Gdyby nie moja ''śmierć'' tego wszystkiego prawdopodobnie by nie było, prawda? – zapytał.
–Właściwie to tak.. – przyznałem.
–No więc właśnie, chciałbym to naprawić, a bynajmniej to, co naprawić się da – wyznał.
–Czyli? – drążyłem.
–Wyleczymy Cie z depresji i ćpania, a z resztą nauczymy Cie, jak masz sobie radzić – doprecyzował.
–Mogłeś mi pozwolić – stwierdziłem, wbijając wzrok w blat stołu.
–Igor – dosiadł się do mnie – będzie cholernie ciężko i obydwoje to wiemy, ale razem damy sobie rade tak? – zapytał, lecz nie miałem zamiaru udzielić mu odpowiedzi.
–Jak to możliwe, że żyjesz? – zmieniłem temat.
–Jak poszedłeś do mojej chaty, to znalazłeś tam tylko krew, nóż i list, prawda? – przypomniał.
–Tak – potwierdziłem.
–Nigdy oficjalnie nie widziałeś mojego ciała, ani momentu mojego pochówku, bo przez cały czas żyłem i miałem się.. – zaciął się – źle, ale nie chodzi o stan zdrowotny.–
–A ten facet? Taki, wielki i napakowany.. ten.. – usiłowałem sobie przypomnieć.
–Ster? – podsunął mi.
–Tak. Kim on jest dla ciebie? – usiłowałem się dowiedzieć.
–Stary znajomy. Nauczył mnie wiele rzeczy, których później ja nauczyłem też i ciebie – odpowiedział.
–A moje spotkanie z nim w październiku? Ono nie było przypadkowe, prawda? – upewniałem się.
–Nie.. ja.. kazałem mu Cie śledzić i patrzeć jak sobie radzisz, ale kiedy akcja wymknęła się spod kontroli, czyli kiedy zacząłeś walić w żyłę, to sam się tym zająłem – wyznał.
–Więc który z was zostawił mi liścik za wycieraczką w czerwcu? – nie potrafiłem się połapać.Ponownie przeszedłem przez żelazną bramę. Gdy znalazłem się przy swoim samochodzie, za wycieraczką ujrzałem małą karteczkę. Przez chwilę pomyślałem, że znów dostałem mandat, ale okazało się, że nie. Na kawałku papieru było napisane : Uważaj po zmroku. [SU R.04]
–To akurat moje dzieło – uśmiechnął się krzywo na wspomnienie i upił łyk kawy.
–Po co to zrobiłeś? – nie rozumiałem.
–Nie obraź się, ale od zawsze byłeś dziwadłem, tylko nie sądziłem, że na tyle, aby włóczyć się nocą po cmentarzu – parsknął śmiechem.
–Byłem zawieść Ci kwiaty – dąsałem się.
–Doceniam, ale widzisz, możesz mi je teraz wręczać osobiście – wskazał na siebie ręką.
–Co teraz będzie? – zmartwiłem się, przypominając sobie, z jakimi słowami zostawiłem Dawida.
–Zapewne psy w całym mieście będą Cie szukać – odparł bez emocji.
–I co? Masz mnie zamiar tu trzymać, aż im się znudzi szukanie ćpuna? – ironizowałem.
–Po pierwsze, nie znudzi im się, po drugie nie będę Cie tu trzymać bez twojej zgody, no chyba, że takową otrzymam. Wtedy obiecuje, że zajmę się tobą jak trzeba, ale będziesz miał bezwzględny zakaz na wszelki kontakt ze światem – obwieścił.
–Zajmiesz się mną jak trzeba? – powtórzyłem. – Poprzednio się już zająłeś – wypomniałem mu, na co ewidentnie się zmieszał.
–Nie dziwie się, że mi nie ufasz, ale proszę.. daj mi to wszystko naprawić – prosił.
–Nie wiem czy to da się jeszcze naprawić – zmartwiłem się.
–Nie dotknę Cie więcej bez twojej zgody, a jeśli tak się stanie, to możesz wyjdź z tego domu i pójść na psy, zgłosić gwałt i podać mnie jako oprawce, potwierdzę twoje słowa – zagwarantował.
–Naprawdę jeszcze w nas wierzysz? – zmiękczyłem swoje mocno zaciśnięte brwi.
–Naprawimy nas razem – zapewnił, powoli kierując swoją dłoń w kierunku tych moich. Nie protestowałem i pozwoliłem niebieskookiemu się za nie złapać.-------------------------------------------------------
Hejka!
Rozdział o 00:13 bo nie mogę spać 😗
Do zobaczenia w sobotę!
~DCW
CZYTASZ
υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3
RomanceKontynuacja ,,тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaм" oraz ,,ѕeĸυndy υĸojenιa". Nikt nie zwrócił uwagi na brudną, naderwaną i lekko spraną, powieszoną na lampie kartkę. Widniał na niej napis : zaginął. Powyżej było zdjęcie młodego chłopaka. Miał zniszczone wło...