Dawid
Kwiecień ubiegłego roku
–Masz się oddać policji – zażądałem.
–No, robi się ciekawie – dmuchnął mi resztą dymu w oczy, za co go uderzyłem. Nie wywarło to na nim żadnego wrażenia.
–Nie powinieneś tego robić – jego uśmiech przerodził się w poważną minę, a on sam odepchnął mnie z taką siłą, że upadłem na ziemie, z której jednak szybko wstałem. Miro był równie szybki i podbiegł do mnie, po czym odwrócił mnie i przyparł moje ciało do zimnej powierzchni budynku.
–Puść mnie – próbowałem się wyrywać.
–Ależ jesteśmy w idealnej pozycji nie sądzisz? Może tobie też zdejmę spodnie i się zabawimy? – zaproponował, przyciskając mnie mocniej do ściany.
–Zostaw mnie – rozkazałem, wciąż nie ustępując.
–Było o tym myśleć zanim zacząłeś biegać i mnie szukać – odwrócił mnie twarzą do siebie po czym sprzedał mi cios prosto w nos. Przekształciło się to w okładanie mnie pięściami, aż zsunąłem się po ścianie do samego podłoża. Z mojego nosa płynęła stróżka krwi, a z oczu łzy, gdyż wszystkie ciosy bardzo bolały. Czarnowłosy podniósł mnie z ziemi i postawił do pionu. – W pewnym sensie to odważne, że posunąłeś się do takiego czegoś, choć wiedziałeś, że nie masz szans – powiedział, po czym przyłożył dłoń do mojego policzka i przetarł moją łzę. – W końcu wyglądasz jak mężczyzna – oznajmił chwilę mi się przypatrując, po czym odszedł jak gdyby nigdy nic się nie stało. Przestraszony postanowiłem nie atakować go ponownie i po prostu wrócić do domu.Miro
14.03 – 15:03
Po moich słowach chłopak chciał zrobić to co poprzednio, czyli uderzyć mnie. Ja jednak przewidziałem to i przechyliłem głowę lekko w bok, przed co uderzył pięścią w ścianę. Kiedy poczuł co się stało, odskoczył ode mnie i zaczął nerwowo machać ręką, myśląc, że w ten sposób ból się zmniejszy.
–Zachowuj się Dawid – poprosiłem, poprawiając swoją bluzę. Ten jednak słysząc moje słowa ponownie mnie zaatakował, jednak tym razem przerzuciłem go na swoje miejsce, w ten sposób, że to ja przypierałem go do ściany. – Już kiedyś rozmawialiśmy tak? Mam Ci powtórzyć tę rozmowę?–
–Odpierdol się ode mnie – odpowiedział wnerwiony.
–To ty mnie zaatakowałeś bez powodu – zauważyłem, na co nie odpowiedział. – Myślę, że obydwoje pamiętamy, jak kończy się twoje atakowanie mnie, dlatego oszczędź sobie – poprosiłem i przyłożyłem mu ręce do twarzy. – Masz taką ładną buźkę, że aż szkoda byłoby ją znów ozdabiać – przejechałem mu palcem od kości jarzmowej aż po usta, po czym oderwałem się od niego, idąc tyłem dopóki nie poczułem stykającej się z moimi plecami ściany. Przez cały ten czas nie zrzucaliśmy z siebie wzroku.
–Czemu Igor znowu wziął? – przerwała nam Agata.
–Pewnie on go namówił – odpowiedział jej, wkładając ręce do kieszeni.
–Nie jestem na tyle szalony by podawać byłemu ćpunowi jego uzależnienie – odparłem.
–Na pewno – nie wierzył. – Sam wyglądasz jakbyś był naćpany.–
–Jeżeli chodzi Ci o to, że jestem zmulony, to akurat nie tylko narkotyki mają na to wpływ, ale także sytuacja w jakiej obecnie jesteśmy – wyznałem, głęboko wzdychając.
–Nie zaprzeczyłeś, że jesteś na haju – złapał mnie za słowo. Agata przerzucała wzrok pomiędzy naszą dwójką.
–Uważny jesteś – stwierdziłem, szczerze zdziwiony. – Nie brałem nic, ale fakt, w mojej krwi znajduje się pewna substancja psychoaktywna – widziałem po jego minie, że nie ma pojęcia o czym mówię. – Podobno jesteś dobry z biologi. Ona jakoś tam łączy się z chemią, więc może będziesz wiedział czym jest GHB i gdzie się je stosuje – rozjaśniłem mu.
–Niestety nie wiem – wpatrywał się we mnie.
–Stosuje się je przy leczeniu alkoholizmu, aby objawy odstawienia były łagodniejsze – wtrąciła matka mojego chłopaka, zaskakując tym wszystkich, gdyż każdy już chyba zapomniał o jej obecności.
–To prawda, ale ja nie jestem i nigdy nie byłem alkoholikiem – odpowiedziałem.
–Więc skąd u ciebie GHB? – zapytał Dawid, kompletnie zbity z tropu.
–Chryste, dzieciaki, macie te telefony i internet w nich. W sekundę znajdziesz wszystko co będzie Ci potrzebne, wystarczy, że dodasz jeszcze dwa do dwóch i będziesz mieć odpowiedź – zasiadłem na plastikowym siedzeniu. Obok mnie dosiadła się blondynka. W tym czasie pani Wierzbicka wzięła płaczącą Ole i poszła ją uspokoić.
–Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – przypomniała.
–Faktycznie – przyznałem. – Cóż.. mieliśmy jeden problem z naszą koleżanką, zaszantażowała go i wybrał tą drogę.–
–A ty gdzie byłeś w tym czasie? – ciągnęła.
–Próbowałem go znaleźć – wyznałem, głośno wzdychając.
–I ty przez cały ten czas żyłeś? To znaczy.. żyłeś, ale chodzi mi o to, że oszukaliście nas – powiedziała po chwili.
–Wiesz, w zasadzie to do listopada Igor nie wiedział, że ja żyje. Dopiero później się tego dowiedział – sprostowałem.
–Po co wróciłeś? – nie ustępowała.
–Nie chciałem wracać, w zasadzie miałem wyjechać, ale.. zauważyłem, że Igor zaczął bawić się narkotykami w inny sposób niż wcześniej, a nie chciałem żeby doprowadził do tragedii i kiedy było już naprawdę blisko to go powstrzymałem – opowiedziałem.
–I wy przez całe te pięć miesięcy byliście gdzieś tu? – uniosła brew w zaciekawieniu.
–Tak, miałem na chacie ćpuna od odtrucia, masakra – zapewniłem. – Ale pochwale się, wyleczyłem go.–
–On nie miał zamiaru wracać prawda? – posmutniała. Spojrzałem w jej ciemne jak noc oczy, dokładnie takie same, jakie miała jej siostra i po chwili zastanowienia powiedziałem.
–W zasadzie nie rozmawialiśmy o tym co chce zrobić – zacząłem – ale jesteś jedyną osobą, o której mówił tyle i tak dobrze, że aż go nie poznawałem. – Dziewczyna słysząc moje słowa lekko się zdziwiła, po czym posłała mi delikatny uśmiech. Odpowiedziałem tym samym.
–GHB znane jest jako pigułka gwałtu – przerwał nam brunet, który stał z nosem przyklejonym do smartfona.
–Widzisz? Doedukowałem Cie – droczyłem się, choć nie byłem w nastroju na żarty.
–Ktoś Ci podał tabletkę gwałtu? – wysnuł, patrząc na mnie z szokiem, kiedy kiwnąłem głową, potwierdzając jego tezę. – Po co?–
–A po co się je podaje? – pociągnąłem go za język.
–Ktoś cie.. ? – zaczął niepewnie.
–Nie, kurwa – skrzywiłem się – miałem tylko odlecieć, a to działa tak, że człowiek odlatuje.–
–W co wy się bawiliście co? – poirytował się.
–Długa historia, zapewniam, że pogubilibyście się w połowie – odrzekłem obojętnie.
–To bez znaczenia, prawda i tak jest taka, że jakbyś się nie pojawił to jemu by nic nie groziło – stwierdził.
–O którym ''pojawieniu się'' mówisz? – dopytałem.
–O tym w jego życiu – sprecyzował.
–No i widzisz, mało wiesz. Jakbym się nie pojawił w jego życiu to byś go nawet nie poznał, bo by się zabił – wyznałem, znając historię Igora, który sam mi to kiedyś powiedział. – Z resztą za każdym razem twoja teza jest błędna. Jakbym nie pojawił się w listopadzie to też by nie żył, bo by przedawkował – rozsiadłem się wygodnie na krześle.
–Skoro jesteś takim pieprzonym zbawcą to czemu nie zbawiłeś go przed tym co? – wskazał ręką na drzwi sali operacyjnej.
–Zrobiłem co mogłem, wierz mi, jakbym mógł zamieniłbym się z nim miejscem, ale niestety nie mogę, więc jedyne co nam pozostało to wiara, że wszystko pójdzie dobrze – powiedziałem, sam próbując w to uwierzyć.
CZYTASZ
υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3
RomansaKontynuacja ,,тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaм" oraz ,,ѕeĸυndy υĸojenιa". Nikt nie zwrócił uwagi na brudną, naderwaną i lekko spraną, powieszoną na lampie kartkę. Widniał na niej napis : zaginął. Powyżej było zdjęcie młodego chłopaka. Miał zniszczone wło...