Igor
14.03 – 18:35
–Gdzie.. gdzie ja jestem? – zadałem jako pierwsze, próbując się podnieść.
–Niech pan leży, musi pan oszczędzać siły – rozkazała mi pielęgniarka, krzątająca się obok mnie. Po chwili dołączył do nas także lekarz.
–Dzień dobry – powitał mnie. – Jak się Pan nazywa? – wyjął notes i długopis. Zacząłem się zastanawiać co właściwie mam powiedzieć, bo nie byłem pewien, co tu w zasadzie robię.
–Kto mnie tu przywiózł? – zmieniłem temat, zaskakując go.
–Pewien mężczyzna, wciąż tu jest – poinformował.
–Jaki mężczyzna? – dopytałem.
–Nie przedstawiał się – odparł.
–No a jak wygląda? – nie odpuszczałem.
–Ciemne włosy, jasna cera, szczupły – opisywał, a ja już wtedy wiedziałem, że mówi o Mirku. Uśmiechnąłem się, mając pewność, że żyje. – Ale nie odpowiedział mi pan na pytanie.–
–Jestem Igor – odpowiedziałem. – Igor Wierzbicki – potwierdziłem, stawiając wszystko na jedną kartę.
–Dobrze, jaki mamy dzisiaj dzień? – zapytał.
–Tygodnia? Nie wiem.. miesiąca w zasadzie też nie – rozmyślałem. – Ale mamy marzec.–
–No dobrze – podejrzliwie na mnie spojrzał. –A jak się pan czuje?–
–Trochę mnie boli głowa i ciężko mi się oddycha, ale chyba spoko – opisałem.
–Miał Pan zawał, wykonaliśmy operacje – powiadomił.
–Zawał? – powtórzyłem. – Więc jakim cudem ja żyje, przecież zawału przed trzydziestką się nie przeżywa – dopowiedziałem pod nosem.
–Tak, ale dzięki operacji udało się przywrócić bicie serca, jednak musi Pan się oszczędzać – upomniał.
–Oszczędzać? – zaciekawiłem się.
–Zdrowy tryb życia, lecz bez przesadzania, po prostu co trochę ruchu co jakiś czas i ograniczać leki lub substancje psychoaktywne – lekko się skrzywił.
–Jasne – potwierdziłem odwracając wzrok, na co ten głośno westchnął.
–Wie Pan, że będę musiał wezwać policje? – spytał.
–Wiem – przyznałem obojętny na wszystko. Wtedy też doktor spojrzał na mnie jakby ze współczuciem.
–Chce Pan się z kimś zobaczysz? – zaczął nagle.
–Z kimś? To znaczy z kim? – nie rozumiałem.
–Jest tu Pańska matka oraz dwójka ludzi w Pana wieku – mówił z każdym słowem coraz to bardziej mnie zaskakując. Cały świat zawirował, gdy dotarła do mnie informacja o tym, że parę kroków ode mnie są wszyscy moi bliscy, których skrzywdziłem, a oni pomimo tego, przybyli. Zastanawiałem się jednak skąd się o tym dowiedzieli, ale o to, chciałem zapytać ich osobiście.
–Niech Pan ich wpuści – poprosiłem, po kilku sekundach rozmyślań.
–Wszystkich naraz? – dopytał.
–Nie – zaprzeczyłem.
–Więc kogo mam wpuścić? – zapytał, stawiając mnie przed trudnym wyborem, bo tak naprawdę jego pytanie miało równowartość pytań typu: kogo najbardziej potrzebujesz? Za kim najbardziej tęskniłeś? Kto zasługuje najbardziej na przeprosiny? Nie wiedziałem tego, lecz najwłaściwsza wydawała się ta, od której się to zaczęło.
–Moją mamę – odpowiedziałem po chwili namysłu. Facet kiwnął głową, potwierdzając, że zrozumiał i wyszedł, by paręnaście sekund później pojawić się z dobrze znaną mi brunetką o piwnych oczach. Kobieta zaczęła wpatrywać się we mnie z przejęciem, a zarazem wzruszeniem, lecz nic nie mówiła.
–Zostawię was samych – oznajmił nam medyk, wychodząc z sali, w której jeszcze jakiś czas panowała cisza.
–Cześć mamo – wymruczałem, chcąc przerwać drętwą atmosferę.
–Synu – przetarła łzę wzruszenia, podchodząc do mojego łóżka i siadając na stojącym obok krzesełku. – Nawet nie wiesz jak się ciesze, że cie widzę – wymówiła.
–Naprawdę? – zapytałem zdziwiony.
–Jasne, że tak – potwierdziła, łapiąc mnie za rękę. – Rozmawiałam z tym twoim kolegą, który Cie tu przywiózł, mówił, że brałeś narkotyki, Igor kochanie to prawda?–
–Tak, ale już nie biorę mamo i nie zamierzam – obiecałem. – Ten incydent to.. długa historia.–
–Dziecko, co Ci strzeliło do głowy – załamała się.
–Możemy o tym nie rozmawiać i zostawić za sobą to co było? – zaproponowałem. – Przepraszam, że zniknąłem i ze powiedziałem to wszystko.. –
–Igor – zaczęła – bywało między nami różnie, ja nie byłam dobrą matką, ty nie zawsze byłeś dobrym dzieckiem, ale bez względu na wszystko zawsze będziesz moim synem, którego kocham – powiedziała, gładząc mnie po dłoni.
–Ja też cie kocham mamo – wyznałem z dziwną łatwością, gdyż wcześniej te słowa nie przechodziły mi przez gardło. – Swoją drogą, to lekarz mówił coś, że nie jesteś sama, kto jest z tobą? – zaciekawiłem się.
–Agata i Dawid przyjechali, właśnie pilnują Oli – wymówiła, po chwili zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie wiem kim jest Ola – to twoja siostra – dodała.
–Chciałbym ich wszystkich zobaczyć – zasugerowałem aby zawołała całą resztę osób, które spędzały czas i czekały, aż się obudzę. Zrozumiała aluzję i nieco powolnym krokiem, ale wyszła z sali. Bałem się co będzie się dziać kiedy wróci, jednak wiedziałem, że odwlekanie nieuniknionego jest bezsensu, dlatego wziąłem głęboki wdech i spokojnie czekałem.
I tak po krótkim czasie do środka weszli ludzie, których nie widziałem dobre kilka miesięcy. Agata, której mina wciąż była nieco zagubiona i smutnawa oraz Dawid, który pozostał ładnym chłopcem z nieskazitelną cerą. Prawie wcale się nie zmienili. Obydwoje wpatrywali się we mnie z takim wyrazem twarzy, jakby mieli przed sobą ducha albo co najmniej czterogłowego smoka z szyją węża i ciałem lwa. Zmartwiło mnie jednak, że pośród nich nie było tego, dzięki któremu w ogóle jeszcze żyłem.
–Nie wiem czy bardziej jestem wściekła czy się ciesze, że cie widzę – rozpoczęła Agata, mówiąc wszystko na jednym wdechu. Brzmiała przy tym trochę jak Hermiona zamartwiająca się o Harrego i w zasadzie trochę tak było. Agata była moją najkochańszą, lekko zatroskaną Hermioną, a ja byłem jej nieco porywczym, ale zawsze lojalnym Harrym.
–Myślę, że bardziej się cieszysz – lekko się uśmiechnąłem, a dziewczyna oddała mi tym samym i szybko podbiegła do mnie, mocno mnie do siebie przytulając. – Hej, bo mnie udusisz – upomniałem, również ją obejmując.
–Powinnam – wyszeptała rozbawiona, wciąż nie opuszczając moich ramion. Kiedy jednak to zrobiła, zasiadła na rogu mojego łóżka i wciąż była nieco bardziej radosna, że mnie widzi. Moja mama wróciła na swoje krzesełko, trzymając w rękach dziecko, a Dawid podszedł do mnie niepewnie, lecz wciąż milczał. Nasze wzroki spotkały się, lecz nadal żadne słowo nie padło między nami.
–Ciebie też miło widzieć – zagaiłem, obserwując jego reakcje.
–Jak się czujesz? – delikatnie mnie zbył.
–Bywało lepiej – powiedziałem zgodnie z prawdą. – A ty? – spytałem szczerze zainteresowany. Po jego twarzy mogłem stwierdzić, że zaskoczyło go moje pytanie.
–Bywało lepiej – powtórzył po mnie wciąż bez choćby cienia uśmiechu. – Ale nie narzekam, jest lepiej niż gorzej – rozwinął.
–Wierz lub nie, ale ciesze się – uniosłem kącik ust w górę tworząc coś na kształt uśmiechu. Sugerując po nim, zadziałało, bo u niego pojawiło się coś podobnego.--------------------------------------------------------------
Rozdzialik na dobranoc 💫
~DCW
CZYTASZ
υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3
RomanceKontynuacja ,,тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaм" oraz ,,ѕeĸυndy υĸojenιa". Nikt nie zwrócił uwagi na brudną, naderwaną i lekko spraną, powieszoną na lampie kartkę. Widniał na niej napis : zaginął. Powyżej było zdjęcie młodego chłopaka. Miał zniszczone wło...