36. Gdy ją znajdę, to skręcę jej kark

36 4 2
                                    

Igor
17.02 – 16:43
Siedziałem w domu, chcąc poskładać fakty, posklejać wydarzenia i próbując wywnioskować czemu Mała Majka ponownie pojawiła się w moim życiu. Czemu zniknęła tak nagle te trzy lata temu i pojawiła się znów, równie bez zapowiedzi. Zawsze stwarzała mi milion pytań bez odpowiedzi, co było najbardziej irytującą rzeczą, jaką można było doświadczyć. Nie wiedziałem, czy mówić o tym Mirkowi, skoro poprzednio był aż tak poirytowany na chwilowe wspomnienie o niej. Jedno było pewne – ona i tak powróci. Nie ważne kiedy, nie ważne przy jakiej okazji, ale wróci. Nie pozwoli o sobie tak łatwo zapomnieć, wymazać się jakby była postacią narysowaną ołówkiem na kartce. Była niebezpieczna, miała to we krwi. Nie mogło to z niej wyparować, nie mogła się tego wyzbyć. To był prawie że jej organ, nie był jak jakaś pieprzona nerka, którą można wyciąć i funkcjonować tylko z jej bliźniaczką. To był ważny organ, jak serce, jak wątroba, jak mózg. Nie można było się go pozbyć.
To była jedna z tych kobiet, które można mieszać z błotem, a nie zrobi to na nich wrażenia, bo nie mają ani grama wątpliwości, że to stek kłamstw. Są pewne siebie, są władcze, zagarniają co chcą i co im się podoba. Kokietują i zdobywają wszystko śliczną buzią. Ona była taka sama. Z tą różnicą, że tamte laski były niebezpieczne tylko trochę. Rozstrajały mężczyzn i to była ich jedyna broń, jedyna moc, a ona miała więcej możliwości. Nie była, jak pierwsza lepsza kurwa, tylko kurwa, na którą stać nielicznych, wybranych, wyjątkowych. Rzadko się zdarza, że dziewczyny są warte więcej niż aby spuścić im się do mordy i odejść. Ona była jedną z tych, którym spuszcza się do mordy tylko kiedy one tego chcą. Inne można było traktować jak szmaty, jak najgorsze kurwiszony, ale nie ją. Nie ją. Ona była warta więcej niż przeciętna idiotka spotkana na imprezie w klubie szukająca kutasa między nogi i zabawy na jedną noc. Można powiedzieć, że miała łeb. Wiedziała o swoich wszystkich mocach i wszystkie je wykorzystywała w pełni. Majka nie używała ich w celu zabawy, korzystała z nich inteligentnie i za to ją szanowałem, choć była kobietą, zwykłą kurwą, niedorobionym człowiekiem.
Drzwi mieszkania otworzyły się, a przez nie wparował Miro. Miał obitą twarz, ale nie bardzo mocno, tylko trochę. Pewnie interesy.
–Kto Cie ozdobił? – oparłem się o kuchenny blat, dokładnie lustrując jego twarz. Zaczął rozbierać się z odzieży wierzchniej, ściągać buty. Widziałem, że jest zmęczony, zły, pada na ryj. Zajebałby teraz każdego, kto krzywo by na niego spojrzał. – Mirek – powtórzyłem. – Kto Ci zajebał?–
–Kobus i jego gang teletubisiów – przemówił wreszcie, wyjmując lód z zamrażarki i przykładając go do twarzy. Wiedziałem, co to znaczy. Wiedziałem, że mamy przejebane.
–Jak to? – nie miałem pojęcia, co się mówi w takich chwilach.
–Ktoś im sypnął, że żyje. O tym, że żyje, widzą trzy osoby, łącznie ze mną cztery – wymówił – wiedziały, teraz wie więcej, teraz wie kurwa ten jebany stary chuj i reszta jebanych psów – już dawno nie widziałem go w takim stanie. W zasadzie nie dziwiłem mu się ani trochę. Na jego miejscu rozjebałbym wszystko i wszystkich dookoła. – Ktoś sypnął. Mamy trzy osoby, bo nie mam rozdwojenia jaźni. Brat by się na mnie nie rozjebał, Sterowi się nie opłaca, zostajesz ty księżniczko – popatrzył jednym okiem, wprawiając mnie w kompletne osłupienie.
–Ocipiałeś? Ochujałeś? Kurwa? Pojebało Cie? – rzucałem z pretensjami. – Mnie podejrzewasz? Serio? Do chuja – nie dowierzałem.
–To był żart, ale po reakcji wnioskuje, że jesteś czysty – uspokoił mnie.
–Zajebie cie kiedyś – wypuściłem powietrze nosem. – Kto normalny w takiej chwili, robi sobie jaja co? – popatrzyłem na niego ze śmiertelną powagą.
–Kto i kiedy powiedział, że jestem normalny? – odstawił lód, siadając na stole.
–Mniejsza o to – przekręciłem oczami, próbując przywrócić spokój w swoim umyśle. – Jebnąłeś się w obliczeniach – powiedziałem cicho, spuszczając głowę w dół.
–O czym ty pierdolisz? W jakich obliczeniach? Gdzie się jebnąłem? – nie rozumiał. Długo się wahałem zanim zrobiłem cokolwiek, zanim wziąłem ponowy wdech powietrza w płuca. – Wierzba kurwa, jak coś wiesz to mów, a nie robisz dramatyczną pauzę, nie jesteśmy kurwa w Hamlecie, jesteśmy w życiu, mów a nie się z tym pierdolisz – irytował się. Wyjąłem z kieszeni spodni małą, zabrudzoną karteczkę i zacząłem miętosić ją pomiędzy palcami. Mirek wyrwał mi ją z ręki i rozłożył. Przeczytał dwa napisane na niej słowa i małe, czarne serduszko. Miał pustkę w głowię. – Co to jest?–
–Ona wróciła – wyszeptałem sztywno, głośno przełykając ślinę.
–Kto kurwa? Twoja stara? Jakaś twoja dupa, której obiecałeś ślub, dziecko, dom, życie jak z bajki? Kto kurwa? – ponaglał mnie.
–Mała – wyjawiłem, spoglądając mu prosto w oczy – Mała Majka.–
–Nie – warknął. – Przestań pierdolić, kurwa! – krzyknął, biorąc szklankę w dłoń i rzuciwszy nią o ścianę, rozbił ją na miliard małych kawałeczków. – Nie, rozumiesz!–
–Uspokój się, to tylko durna cipa, czemu się tak spinasz? – nie rozumiałem.
–Nie Igor, to nie jest tylko durna cipa, rozumiesz? Kurwa mamy przejebane, prze je ba ne – powiedział sylabami.
–Wyjaśnisz mi o co Ci chodzi? To laska. Cycki, cipa, długie nogi, ładna dupa. Co może zrobić Ci laska? Co najwyżej klęknąć – mówiłem.
–Nie kurwa, to nie jest jedna z twoich durnych, pustych kurew do dymania Igor, to nie jedna z tych. Jeżeli ona wie, to jest gorzej, niż jakby Kobus wjechał nam na klawisz – chodził w tę i wewte.
–Co kurwa? Co ty pleciesz? To tylko laska – powtarzałem swoje. Mirek siadł na ziemi i ułożył łokcie na kolana, a dłonie na głowie, następnie przejeżdżając nimi po twarzy aż do brody.
–Pamiętasz jak zniknęła? To nie było przypadkowe – wymówił w końcu. – Ojebała mnie na hajs, bardzo dużo hajsu, w chuj kurwa kasy, tyle ile nawet nie widziałeś na oczy.–
–Ile – zapytałem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
–Sto – popatrzył na mnie z powagą.
–Sto kafli? – powtórzyłem po nim. – Jakbym cudem zajebała Ci aż tyle? –
–Miałem taką torbę w pewnym miejscu. Zakopana w ziemi, wiedziałem o niej tylko ja i Mała. Miałem wrażenie od jakiegoś czasu, że ktoś mnie opierdala na hajs, ale nie wiedziałem kto to. Później okazało się, że to ona. Podbierała sobie, aż w końcu gdy wywęszyła okazje, wzięła torbę i spierdoliła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Nikt nie widział, nikt nie słyszał. Kobieta duch – wyjaśnił mi.
–Czemu nigdy nic nie mówiłeś? – zmarszczyłem swoje brwi.
–A ty byś komuś powiedział? Przyznałbyś się Igor? Że ojebali Cie na tyle hajsu? Że kurwa ojebała Cie dupa? Wiesz co by było, jakby ktoś się dowiedział? – tłumaczył mi.
–Źle – wywnioskowałem.
–Nie wiem czego ona tu szuka, ale gdyby nie miała pewności, że jest nietykalna, to by nie wracała, bo wie, że gdy ją znajdę to skręcę jej kark, nawet się z nią nie przywitam – groził. – Poza tym skąd to masz? – uniósł kartkę w górę. – I skąd wiesz, że to od niej? Była tu? –
–Byłem na siłce, wróciłem, chciałem otworzyć drzwi i usłyszałem jej głos za sobą. Przywitała się, chciała wejść, ale jej odmówiłem. Chciała mi ''wszystko powiedzieć'' – zrobiłem cudzysłów palcami. – No i olałem ją. Nie wiedziałem co zrobić. Wszystkich bym się spodziewał, każdego. Jakby była facetem to bym jej po prostu najebał i wrzucił ją do rzeki, żeby popływała z rybkami, ale to laska, aż takim fiutem nie jestem.–
–A karteczka? – zauważył, że wciąż nie pojawiła się w mojej retrospekcji.
–Wlazłem do domu, zakluczyłem drzwi. Kilka sekund później do środka wpadła ta kartka, przesunęła się po podłodze – dokończyłem mu. – Myślisz, że bardzo mamy przejebane? – usiadłem obok niego, kładąc mu głowę na ramieniu. Nie odpowiedział mi, a jedynie złapał mnie za rękę i z troską ją pogładził, jakby się ze mną żegnał.

------------------------------------------------
Ohayo!
Miłej soboty wam życzę 🤍
~DCW

υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz