81. Czułem się jak najgorszy potwór

35 6 3
                                    

Miro
14.03 – 16:10

Czekanie to taki dziwny proces, którego doświadczył każdy z nas minimum raz w życiu. Towarzyszą mu przeróżne emocje, od gniewu przez stres aż po rozpacz. Wszystkie jednak w końcu się zacierają, ucząc przy tym człowieka nowej cechy, którą to jest cierpliwość. Jest to jedna z cech, która nie przychodzi do nas znikąd. Nie rodzimy się z nią ani nie budzimy się z wiedzą, że ją w sobie mamy.
Z cierpliwością jest tak, że trzeba jej nabyć poprzez doświadczenia życiowe, które najczęściej nie należą do najprzyjemniejszych. Ja nabyłem jej podczas pewnego nieudanego napadu, kiedy to musiałem wytrzymać z bronią przy głowie przez kilka godzin zanim ktoś przybył z pomocą. W tracie stres mieszał się paniką i bezradnością, a czekanie było niczym innym jak żywym ogniem, który ktoś przykładałby do świeżo zrobionej rany. Było to jednak potrzebne, abym podczas innych stresujących chwil zachowywał spokój i trzeźwość umysłu, które w moim fachu były jednymi z najbardziej cenionych. To między innymi dzięki nim da się dojść na szczyt i zdobyć to co się chce, ale i w życiu codziennym często się to przydaje, a okiełznanie własnych emocji i nabycie owej cierpliwości jest jednym z największych osiągnięć, jakie można zdobyć.
Jednakże przychodzi też i ten jeden dzień, w którym nasze osiągnięcie, coś na co pracowaliśmy tak długi czas, czemu tak mocno się poświęcaliśmy, okazuje się bez żadnego znaczenia, bez wartości. Jesteśmy wtedy skazani na rozpoczęcie całej swojej pracy od nowa i przeżywanie wszystkich emocji jeszcze raz. To mniej więcej podobne uczucie do tego, jakbyśmy w wieku powyżej dwudziestu lat mieli wypadek, po którym od nowa musielibyśmy się chodzić.
I mniej więcej tak czułem się w chwili gdy Igor został zabrany na sale zabiegową. Wszystkie chwilę spędzone na pracowaniu nad sobą okazały się wtedy kompletnie bezsensowne, a fakt ten przysparzał mi dodatkowych i niepotrzebnych negatywnych emocji.
Oczekiwanie razem z osobami, które były kiedyś Igorowi bliskie wcale nie pomagało, a wręcz przeciwnie – przyprawiało mnie o poczucie winy. Patrząc w ich oczy, ich wymuszone, smutne uśmiechy czułem się, jak najgorszy potwór, bo gdzieś w głębi duszy wiedziałem, że gdybym tylko przewidział te kilka kroków Małej Majki, tej całej sytuacji by nie było, a ja i Igor prawdopodobnie moglibyśmy wciąż żyć w naszym dość patologicznym spokoju. Z drugiej strony można mówić, że przecież nikt nie jest idealny i każdy popełnia błędy, więc ciągłe karanie się za nie, jest głupotą. Jednak w tej sytuacji obieranie jakiejkolwiek ze stron wydawało się niewłaściwe, a bycie pośrodku także nie było najwygodniejsze, bo wtedy do szeregu nieprzyjemnych uczuć dołączało rozbicie wewnętrzne.
Pomimo sytuacji starałem się ukryć w sobie wszelkie emocje, jednakże cały wszechświat postanowił być przeciw i rozszarpywał mnie niczym lew swoją ofiarę, abym je ukazał. Walczyłem o przeżycie, ale na nic się to zdało, bo cios prosto w serce otrzymałem od matki chłopaka, która to zrozpaczona zaczęła wypłakiwać mi się w rękaw. Jej łzy parzyły jakby były co najmniej kwasem siarkowym; przesiąkały przez ubrania i dostawały się do organizmu powoli i boleśnie wyniszczając go, a ja pozostawałem bierny, bo gdzieś w głębi duszy czułem, że na to właśnie zasługuje. Wreszcie głos serca przejął władzę nad głosem rozumu, kiedy to powiedziałem do kobiety słowa Igor jest silny.. na pewno sobie poradzi, bo choć było w nich ziarnko prawdy, to nie były niczym innym, jak przelaną w zdanie nadzieją. Razem z tym zdaniem moja klamra trzymająca emocje w duchu, pękła i rozlała je po moim wnętrzu. Ich nadmiar spowodował skutki w postaci przeźroczystej cieczy, która wydostała się z moich oczu. Choć zawsze wykazywałem emocjonalność podobną do głazu, a szukanie na mojej twarzy jakiejkolwiek emocji było jedną wielką stratą czasu, w tej chwili ta maska, jaką nakładałem każdego dnia została zrzucona i zagubiła się gdzieś w głębi mnie samego. Nie skupiałem się w tym momencie co świat i jego mieszkańcy myślą o tej prawdziwszej wersji mnie, bo tamtej chwili jedyne co miałem w głowie, to Igora i to żeby jeszcze raz usłyszeć jego głos. Ze wszystkich sił chciałem znów móc go przytulić i powiedzieć mu, jak bardzo go kocham, ale najbardziej chciałem go jednak przeprosić. Przeprosić za wszystko co kiedyś zrobiłem, za wszystkie szantażowania, pobicia, groźby, prześladowania, nachodzenie, przemoc seksualną, gwałt, ciągłe narażanie jego wolności, zdrowia, a nawet życia, zmuszanie, by przy mnie był, choć chciał odejść, za wszystkie rozczarowania i zawody jakich mu przysporzyłem, za to, że przeze mnie stał się narkomanem, że robił rzeczy, których nikt nie powinien robić, że byłem następną osobą, która go skrzywdziła, za to, że podarował mi swoją miłość, którą ja odrzuciłem i za to, że naruszyłem jego zaufanie. Gdyby życie faktycznie działało tak, że wyklepanie do gościa w czarnej sukni formułki zakończonej ''więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie żałuje i obiecuje poprawę'' wymazywało nasze złe uczynki byłoby dużo prościej, lecz niestety prawda jest taka, że nie ma czegoś takiego, jak wybaczenie. Błędy są jak zrobienie sobie rany, jedne skaleczenia bolą, ale po czasie znikają i nikt o nich nie pamięta, a inne zaś po zagojeniu się tworzą pamiętliwe blizny.
I tak też właśnie było ze mną i z Igorem, że narobiłem mu bardzo, bardzo dużo blizn, których nie dało się ukryć.
Nagle kobieta wyleciała z moich ramion i wstała na równe nogi. Gdy do niej dołączyłem, zauważyłem, że przed drzwi, które wcześniej wieziono Igora, wyszedł mężczyzna w stroju lekarza.
–Panie doktorze, co z nim? – zapytała brunetka.
–Pani syn miał operacje i szczerze mówiąc, rzadko w tym zawodzie jestem mile zaskoczony, a spisywaliśmy go na straty – mówił. – Jednak wszystko przebiegło pomyślnie i udało nam się przywrócić bicie serca, obecnie jeszcze śpi i na razie prosiłbym do niego nie wchodzić, gdyż musimy go monitorować, ale wszystko będzie dobrze – uspokoił nas.
–Dziękuje – rozczulona przyłożyła dłoń do twarzy. Facet lekko się do niej uśmiechnął, a później wrócił do swojej pracy.

Igor
14.03 – 18:31

Biały wymiar wciągnął mnie w swoje objęcia, niczym odkurzacz zasysający brud, lecz nie było to bolesne. Trwało w zasadzie dość krótko, a bynajmniej dużo krócej niż wieczna pustka, której doświadczałem zanim spadłem do wymiaru z windą. Nagle proces z nieznanych mi przyczyn przerwał się, a wszystkie moje zmysły po kolei zaczęły się wyostrzać.
Pierwsze co do mnie dotarło to dotyk czegoś ciepłego i miękkiego, następny był smak, gdyż poczułem gorycz na końcu języka, kolejny węch, bo do nosa trafił zapach leków i sterylnie czyszczonego pomieszczenia, przedostatni był słuch, gdyż usłyszałem nieznane mi ludzkie głosy, a ostatni był wzrok. Co prawda pierwszą ujrzaną przeze mnie rzeczą znowu była biała i gładka powierzchnia, jednak po rozejrzeniu się ujrzałem nieznane mi sprzęty medyczne oraz masę kroplówek stojących wokół.
–Panie doktorze, obudził się – powiedziała kobieta wyglądająca jak pielęgniarka.

-----------------------------------------------------------
Hii!
Zadowoleni, że Igor się obudził :>?
~DCW

υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz