Miro
Siedem lat wcześniej
Kiedy już zostałem całkowicie sam, nie miałem pojęcia co mam ze sobą zrobić. W końcu miałem siedemnaście lat, nie miałem rodziców, nie skończyłem szkoły, nie miałem pracy. Beznadziejna sytuacja.
Pierwszą rzeczą, którą wpadła mi do głowy było posprzątanie burdelu, który narobili rodzice podczas mojej nieobecności.
Przestawiłem większość mebli w inne miejsca, umyłem okna, podłogi, wytarłem kurze. Zrobiłem to, ponieważ musiałem znaleźć sobie jakieś zajęcie, aby nie zwariować, no i to był też mój sposób na odcięcie się od przeszłości – o ile tak można było.
W trakcie gruntownych porządków znalazłem mnóstwo poupychanych w kąt małpek, pustych puszek po piwie czy wszelakich rodzajów narkotyków, od tych w strzykawkach, po te w proszku, kończąc na kryształach i tabletkach. Nie miałem zielonego pojęcia co jest tu czym i jedynie mogłem strzelać, jeśli chodzi o nazewnictwo, a już tym bardziej działanie i skutki uboczne.
–I co mam z wami zrobić, co? – zapytałem sam siebie, siedząc naprzeciw stołu, na którym był rozłożony towar, aż nagle do głowy wpadł mi niebezpieczny, głupi i kompletnie beznadziejny pomysł.
Zgarnąłem część specyfików do swoich kieszeni i wyruszyłem w miasto, mając nadzieje, że uda mi się je jakoś sprzedać.
Moim pierwszym strzałem były stare, zapyziałe dzielnice, do których zagląda jedynie skrajna patologia, czyli między innymi ćpuny. Spotkałem tam kilka osób siedzących przy ognisku z ubrań i martwych wróbli.
–Sasza, patrz – przemówiła stara kobieta, do mężczyzny, którego zapach był wyczuwalny na kilka metrów. – Młodziaku, życie Ci nie miłe?–
–Zostaw – poprosił wcześniej wspomniany. – Czego tu szukasz? Hm?–
–Ja.. – zacząłem niepewnie, w tym samym momencie uświadamiając sobie, że jako taka osoba, powinienem być pewny siebie, wyluzowany i takie tam. Próbując ratować sytuacje, wyjąłem z kieszeni jeden woreczek z szarobrunatnym proszkiem wewnątrz. Wzrok wszystkich natychmiastowo skupił się na mnie i zapadła grobowa cisza. Nie miałem pojęcia czy mam uciekać, czy proponować inne narkotyki, więc po prostu stałem nieruchomo w miejscu.
–Co tam masz? Heroinę? – zainteresował się Sasza.
–Tak – odrzekłem pewnie, lecz w środku serce biło mi tak mocno, jakby za chwile miało przebić moją klatkę piersiową i wyskoczyć z jej środka.
–Ile? – ciągnął dalej.
–Em – zacząłem cicho pod nosem, nie mając pojęcia o co mężczyzna pyta. Ile gram? Ile kosztuje? Bałem się odrzec cokolwiek.
–Stówa? Sto pięćdziesiąt? Dwie? – zgadywał. Moje oczy lekko się rozszerzyły, gdy usłyszałem jego słowa. Nie zastanawiając się dłużej, odpowiedziałem.
–Sto pięćdziesiąt – potwierdziłem. Cała grupa popatrzyła się po sobie i zaczęła wyciągać pieniądze. Po jakimś czasie uzbierali podaną przeze mnie kwotę. Wymieniłem się z Saszą, a ten krzywo się uśmiechnął i poklepał mnie po ramieniu. Lekko odwzajemniłem uśmiech, a później odwróciłem się z zamiarem odejścia od grupki.
–Hej! – zatrzymał mnie. – Nowy jesteś w interesie?–
–Tak – wyznałem. Więc jednak zauważył, szlak.
–Dla kogo pracujesz? – ciągnął. Pomyślałem jedynie, że jestem w kompletniej dupie, bo nie znałem nikogo z tego interesu.
–Jestem samotnym wilkiem – wymyśliłem na prędze. Moje słowa nie odbiły się bez echa i wszyscy ludzie popatrzyli się po sobie, lekko osłupieni.
–Hm – wypuścił powietrze nosem – oj chłopaku, nie wiem czy masz więcej odwagi, czy głupoty.–
–Nie rozumiem – stresowałem się.
–Pośród dwóch bijących się między sobą gangów, wchodzisz ty, sam jeden i rozkręcasz interes? Niewielu by się odważyło, ale pewnie gdy Żądło i Kulczyk się o tym dowiedzą, to zrobią z ciebie wycieraczkę do butów – roześmiali się, a ja dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, w jak tragicznej sytuacji się znalazłem.
–Do odważnych świat należy – próbowałem być optymistą, lecz w środku każdy scenariusz był zabarwiony na czarno.
–Niech Ci będzie – wzruszył ramionami – poza tym, jak Cie zwą?–
–Jak mnie zwą? – powtórzyłem po Saszy.
–No wiesz, ksywka? – sprostował.
–Nazywam się Miro.. – zaciąłem się w połowie swojego imienia, ponieważ zrozumiałem, że to niebezpieczne, aby się nim posługiwać, zwłaszcza, że i tak już poluje na mnie dwóch przestępców, o których nigdy nie słyszałem i których nigdy nie wiedziałem na oczy.
–Miro? Dobrze.. a więc niech żyje Miro – zażartował i odszedł, udając się do grupy i wspólnie z nimi zażywając narkotyk.
–Ja pierdole – zakląłem pod nosem i zniknąłem z miejsca zdarzenia, kierując się w innym kierunku.
Pomimo początkowego strachu i wielu myśli, krzyczących żebym się wycofał, kontynuowałem swoje działania i w ten sposób natrafiłem na napakowanego gościa przed trzydziestką, który zaciekawił się moją osobą.
–To ty jesteś ten cały Miro? – zapytał wprost.
–Tak – potwierdziłem, niepewnie.
–Niezły z ciebie chojrak muszę przyznać – wyciągnął papierosa z paczki, częstując mnie nim. Bez słowa wziąłem go i odpaliłem. Facet powtórzył tą samą czynność. – Długo sprzedajesz?–
–Nie.. właściwie dopiero zaczynam – nie patrzyłem na niego, wpuszczając dym z ust.
–Skąd bierzesz towar? – zainteresował się.
–Z.. – stresowałem się – mam swoje źródła.–
–No jasne.. szkoda – stwierdził.
–Czemu? – nie rozumiałem.
–Przyjechałem z Niemiec, tam dużo sprzedawałem i ba nawet robiłem, ale psy dodały dwa do dwóch i musiałem wiać, zmienić tożsamość, nawet wygląd – przejechał ręką po swojej łysej głowie.
–Na poważnie? – nie dowierzałem.
–Ta, teraz szukam kogoś, kto zabierze ode mnie towar i będzie sprzedawać, bo sam nie rozprowadzę kilku ton kokainy – palił spokojnie papierosa.
–Wiesz.. – zacząłem – jeśli chcesz, to możemy połączyć siły – zaproponowałem, niepewny swoich słów.
–A ''twoje źródła''? – zaśmiał się.
–Pieprzyć – też lekko zachichotałem.
–Ty naprawdę nie ogarniasz co i jak tu działa co? – zauważył.
–Em – próbowałem się ratować.
–Spokojnie, jestem po twojej stronie – uspokajał mnie.
–Nauczysz mnie robić narkotyki? – zapytałem.
–Jeśli miałeś chociaż tróje z chemii, to się tego podejmę – popatrzył na mnie.
–Miałem szóstkę – przypomniałem sobie.
–No i sam nie ogarnąłeś, jak się je robi? – dziwił się.
–Bedę z tobą szczery, wciągnąłem się w to przez przypadek – wyznałem.
–W tym interesie nie ma przypadków, zapamiętaj – pouczał.
–Więc będę pierwszym – zauważyłem, wywołując u starszego zaciekawienie i rozbawienie.
–Podobasz mi się wiesz? – zdeptał peta butem. – Kogoś takiego to brudne miasto potrzebuje.–
–Takiego? – ciągnąłem go za język.
–Który przeciwstawia się wszystkim, jest bystry, młody, niczego się nie boi. Kogoś, kto nie będzie pionkiem, a będzie je ustawiać. Ty jesteś tym kimś, czuje to – przemawiał.
–Czujesz? – skrzywiłem się.
–Tak – potwierdził – albo to po prostu wódka zaczęła działać – dopowiedział. Obydwoje się roześmialiśmy.
–Jak mam Cie nazywać? – zainteresowałem się wreszcie.
–Ster – odrzekł dumnie.
–Ster? – dziwiłem się.
–Sterowałem ludźmi i to dlatego – wyjaśnił.
–Dobrze. A więc kiedy zaczynamy Ster? – pytałem.
–Jutro, dzisiaj opijamy otwarcie biznesu – objął mnie swoim wielkim ramieniem i zaprowadził do klubu dla dorosłych.Miro
24.11 ubiegłego roku – 14:39
Chłopak dalej wyczekiwał na moją odpowiedź, wpatrując się we mnie ze zmartwionym wzrokiem.
–Oczywiście, że nie – przemówiłem wreszcie. – Nie każdy kto bierze narkotyki jest od razu ćpunem.–
–Wiem, ale mogli się nimi stawać.. niszczyłem im życie.. – zaciął mu się głos, tak, jakby za chwile miał się rozpłakać.
–Każda myśląca osoba, która łapie towar w łapy ma świadomość jakie mogą być skutki po wzięciu go – klepałem beznamiętnie.
–Niszczyłem im życie – szepnął przez łzy. Wyglądał wtedy, jak mały przestraszony chłopiec, którego ktoś bardzo, bardzo skrzywdził. Właściwie, to był on małym przestraszonym chłopcem, którego ktoś skrzywdził.. a dokładniej, to cały pieprzony świat.
–Nie cofniesz czasu, musisz się pogodzić i żyć z przeszłością – wpatrywałem się w kawę w kubku.
–Nie potrafię – pociągał nosem.
–Każdy choć raz zniszczył życie drugiej osoby, albo świadomie, albo nie – zapewniłem i wyciągnąłem rękę ku niemu, by pogłaskać nią tę jego, lecz chłopak natychmiastowo ją zabrał.
–A ty moje zniszczyłeś świadomie czy nie? – spojrzał na mnie z nienawiścią wypisaną na twarzy.
–Igor.. – zacząłem.
–Tak bardzo Cie nienawidzę – wypuścił łzy ze swoich ognistych oczu, których płomień wygasł z mojej winy, a później odsunął krzesło od stołu i wrócił do sypialni, trzaskając drzwiami.---------------------------------------------
Dzień dobry kochani!
Miłego poniedziałku wam życzę ✨
Specjalne podziękowania, że rozdział tak szybko należą się mojej przyjaciółce, która to nie umyślnie mi o przypomniała, że muszę go dzisiaj dodać:Także dzięki Karo, love u 🥴
A my widzimy się w środę, do zobaczenia!
~DCW
CZYTASZ
υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3
RomanceKontynuacja ,,тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaм" oraz ,,ѕeĸυndy υĸojenιa". Nikt nie zwrócił uwagi na brudną, naderwaną i lekko spraną, powieszoną na lampie kartkę. Widniał na niej napis : zaginął. Powyżej było zdjęcie młodego chłopaka. Miał zniszczone wło...