65. Życzę mu żeby zdechł

39 6 2
                                    

Miro
14.03 – 15:20
Siedzieliśmy w trójkę i co jakiś czas wymienialiśmy pojedyncze zdania. Można nawet powiedzieć, że razem z Agatą złapaliśmy nić porozumienia, dzięki czemu mogłem porównać ją do jej starszej siostry. Mogłem stwierdzić, że w ogóle nie są do siebie podobne.
Adrianna była bardzo odważna, pewna siebie, bezkompromisowa, miała cięty język i dobrze odnajdowała się w towarzystwie. Była stworzona do tego aby błyszczeć i być adorowana z każdej możliwej strony, co wcale jej nie przeszkadzało. Agata była jej kompletnym przeciwieństwem; była cicha, spokojna, opanowana, nieśmiała, skryta w sobie, wolała stabilizacje, a nie spontaniczność. Pomimo różnorodności sióstr obie darzyłem jakąś sympatią. Przez całą naszą rozmowę Dawid pobąkiwał coś pod nosem, starał się wyprowadzić mnie z równowagi i sprawić, aby dziewczyna ze mną nie rozmawiała, jednak nie udało mu się to.
Chwilę później poczułem wibracje telefonu, dlatego powstałem i odszedłem kawałek dalej aby go odebrać; dzwonił Ster.
–No? – powiedziałem na wstępie.
–Mamy Majkę, dzieciaka i hajs – poinformował.
–Chuj w dzieciaka, gdzie ona jest? – spytałem.
–W twojej chacie, poszła spać – wyznał.
–Spać? – zdziwiłem się. – Zajebałeś jej?–
–Nie ja, Ada – odpowiedział, zaskakując mnie.
–Mniejsza, torbę odstaw w bezpieczne miejsce, ja niedługo będę – powiadomiłem, rozłączając się. Wiedziałem jednak, że zanim wyjdę, muszę zrobić komuś wywód o dobrym wychowaniu. – Matka Cie nie uczyła, że nie ładnie jest podsłuchiwać? – spytałem, nie odwracając się, bo wiedziałem, że i tak za chwilę usłyszę odpowiedź.
–Niedługo będziesz? A gdzie tak pędzisz? – powiedział Dawid, nie kryjąc się z tym, że podsłuchiwał.
–Powiedzenie Ci tego byłoby skrajnie nieodpowiedzialne – odparłem, odwracając się i patrząc mu w oczy. – Poza tym odpowiadanie pytaniem na pytanie też nie jest przyjemne, tak samo jak zadawanie dwóch pytań naraz – przemawiałem.
–Czy ty właśnie uczysz mnie kultury? – zapytał z niedowierzaniem i lekko przebijającą się irytacją.
–Też jestem zdziwiony, bo kojarzę Cie jako grzecznego chłopca mówiącego dzień dobry na klatce schodowej – przedstawiłem. – A tu zaskoczenie, przeklina, chce bić, podsłuchuje.–
–Zmieniłem się – odrzekł sucho.
–Z ciepłej kluchy na sfrustrowanego pedała – dodałem, na co ten rozzłościł się, ale po chwili zaśmiał, czego akurat nie zrozumiałem.
–Wiesz, że Igor pokazał nam list? – wyznał nagle, kompletnie wybijając mnie z rytmu. Z jakiegoś powodu, choć już prawie o tym liście zapomniałem, poczułem się dotknięty, jak jakby coś mnie ukuło.
–Co w związku z tym? – nie rozumiałem.
–Nazywanie mnie pedałem to trochę hipokryzja – wyjaśnił.
–Można być pedałem, a być hetero i można być homo, ale pedałem nie być – sprzeczałem się. – To nie są synonimy.–
–Dla większości są – argumentował.
–Czy ja Ci wyglądam na kogoś kto słucha większości? – zadałem, wywołując w nim intensywne myślenie. – No właśnie. Poza tym nie zawracaj mi głowy, bo są teraz ważniejsze sprawy niż tłumaczenie Ci mojego światopoglądu.–
–I co? Co teraz zrobisz? Po prostu wyjdziesz ze szpitala jak gdyby nigdy nic, pójdziesz do ''ważniejszych niż ja spraw'' i olejesz Igora, któremu zawierzałeś jeszcze niecały rok temu, jak to bardzo go kochasz? – mówił z wyrzutem.
–Jedno nie łączy się z drugim – stwierdziłem.
–Łączy – spierał się – posuwałeś go przez te pieprzone pół roku? Pewnie tak, a teraz gdy Cie najbardziej potrzebuje, to go zostawiasz.–
–Nie rozumiem twojego zainteresowania życiem seksualnym twojego byłego – odparłem.
–Ciekawość – założył rękę na rękę.
–Pierwszy stopień do piekła – przytoczyłem.
–Trudno – odpowiedział twardo.
–Nie, nie trudno, nie chce Cie w pieklę – wymówiłem.
–Zboczyłeś z tematu – zauważył.
–Przypadkowo – zapewniłem – i wcale go nie olewam, to co będę robić łączy się bezpośrednio z powodem dlaczego w ogóle się tutaj znaleźliśmy.–
–Nie rozumiem – zmartwił się.
–I nie musisz. W każdym razie wrócę za mniej niż godzinę – obiecałem, omijając go i odchodząc.
Wsiadłem w napotkaną nieopodal szpitala taksówkę, która w parę chwil podwiozła mnie do mieszkania.
Tak jak powiedział Ster – spała. On zaś z Adrianną siedzieli i zajmowali się przestraszonym Julianem.
–O, jesteś – zauważył facet.
–Jestem – potwierdziłem patrząc na całą scenę, a później zatrzymując wzrok na Julianie. – Wiesz co robi się z konfidentami na mieście kiedy się ich dorwie? – przykucnąłem przy nim. – Dostają kose pod żebro, albo łamie im się obie ręce – wyznałem z lekką złością, na co ten zaczął płakać. – Ciesz się, że Ci to tylko opowiadam, bo powinienem Ci to zrobić – powstałem i popatrzyłem na niego z góry.
–Zostaw go i tak się ciebie boi – protestowała Adrianna.
–Ten gówniarz kablował, przez niego wszystko siadło – wyznałem jej. – Teraz przez niego ja mógłbym nie żyć, Ster może dostać gangreny i mogą upierdolić mu nogę, a Igor nie wiadomo czy się obudzi – przemawiałem.
–Zaraz zaraz.. jaki Igor? – spytała, marszcząc brwi, a wtedy zdałem sobie sprawę, że powiedziałem zbyt wiele.
–Taki nasz kumpel – odpowiedział jej, jej chłopak.
–Możecie zabrać gówniarza i iść do mojego samochodu? Chce z nią porozmawiać na osobności – skierowałem wzrok na nieprzytomną.
–Jesteś pewien? – dopytał kolega, na co kiwnąłem twierdząco głową i parę chwil potem zostaliśmy we dwoje. Wziąłem szklankę i napełniłem ją wodą z kranu po czym podszedłem do dziewczyny, podniosłem ją do pozycji siedzącej i tą że wodą ją oblałem.
–Hm – mruknęła niewyraźnie, a ja będąc skrajnie poirytowany wziąłem zamach i ją spoliczkowałem ją, powodując, że się ocknęła – ał?– jęknęła.
–Ał to ja Ci dopiero zrobię kociaku – zapewniłem.
–Miro? – zszokowała się.
–A może to halucynacje, wiesz, wyrzuty sumienia Cie męczą i takie tam – snułem rozzłoszczony.
–Jakim cudem ty? – nie rozumiała.
–Zostawianie byłego przemytnika, bossa narkotykowego, szefa mafii samego przy bombie było idiotyczne, nawet twój konfidencki brat, który ma może z osiem lat by tak nie zrobił – stwierdzałem. – Z resztą, dałaś mi taką dobrą motywacje – ironizowałem, przez co na jej twarzy pojawił się minimalny uśmiech.
–Już pewnie nie żyje co? – zaśmiała się.
–Twoje niedoczekanie – odparłem, na co przekręciła oczami.
–Co? Walczy o życie w szpitalu? Wiesz jakie są rokowania w takich przypadkach – powiedziała melodyjnym, szepczącym głosem, wywołując u mnie jeszcze większą złość. – Życzę mu żeby zdechł – wysyczała, za co spoliczkowałem ją kolejny raz, ta jednak pomimo wypływu krwi z nosa, zaśmiała się w głos.
–Za co ty go tak bardzo nienawidzisz co? – poirytowałem się. Ta spojrzała na mnie już bez uśmiechu, a bardziej z powagą.
–Za wszystko – odparła.
–Nie, coś musiało się stać, że aż tak bardzo zależy Ci na jego śmierci, a ja chce wiedzieć co, dlatego zagramy w twoją grę – wyjąłem z kieszeni broń i przystawiłem ją do jej czoła – albo mi powiesz, albo robisz papa światu i zostawisz brata jako sierotę, albo to ja go zaadoptuje tylko po to, by go katować – zagroziłem.
–Tknij go tylko a – zaczęła.
–Gówno zrobisz – ukróciłem ją – a teraz mów.–
–Chcesz prawdy? – dopytała. – Dobrze.–

-----------------------------------------------------
Witajcie!
Dzisiejszy rozdział dodaje nie z domu, a z... Gdańska XD bo tak, razem z klasą wybraliśmy się na czterodniową wycieczkę, więc mam trochę czasu żeby odpocząć i czerpać nowe inspiracje ✨
Miłego dnia i do zobaczenia w sobotę!
~DCW

υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz