Igor
13.02 – 15:01
–Młody, idź po pudełko po butach – rozkazałem mu, zamykając drzwi od mieszkania, a następnie ściągając z siebie kurtkę i buty.
–Pudełko po butach? – nie dowierzał.
–Tak, zazwyczaj wygląda jak prostopadłościan, no wiesz, cztery ściany, dwie podstawy – żartowałem, zmieniając się z Konrada z powrotem w Igora.
–Wiem jak wygląda pudełko po butach, po prostu – zaczął, ale stwierdził, że ta dyskusja jest na tyle bezsensowna, że postanowił odpuścić – gdzie ono jest?–
–W szafie – kiwnąłem głową na mebel i zacząłem wyjmować zakupy z przeźroczystej reklamówki, delikatnie kładąc je na stół, tak, by niczego nie potłuc. Na blacie pojawiło się także pudełko o które prosiłem.
–Chcesz włożyć wino za ponad sto trzydzieści złoty i karafkę za sto pięćdziesiąt w pudełko po butach, warte może.. ze trzy złote? – nie rozumiał.
–Trzy złote? Były w nim oryginalne Air Maxy? – protestowałem.
–Po co Ci Air Maxy skoro siedzisz w domu? – pytał.
–Poprzednie zarzygałem na jakimś melanżu, a później wyrzuciłem do rzeki – wspomniałem. – Z resztą, już nie siedzę w domu. Teraz zacznę powoli wychodzić do tego świata i wracać do normalności – rozwinąłem papier do pakowania.
Po kilkunastu minutach całość była gotowa i czekała pod łóżkiem na jutrzejszy dzień. Wróciłem do Pawła, który siedział przy stole i skrobał coś w swoim zeszycie.
–Co tam masz? – zainteresowałem się, wyjmując z lodówki dwie butelki piwa i dosiadając się do niego.
–Matmę, miejsce zerowe funkcji – wyznał, nie odrywając wzroku od książek.
–Oh, funkcje – wzdrygnąłem się, otwierając piwo o krawędź stołu i podając je do młodszego. Z drugą butelką zrobiłem to samo i upiłem z niej łyk.
–Em.. ja podziękuje – popatrzył na alkohol, na mnie, a później znów wlepił wzrok w podręcznik.
–Podziękujesz? Masz szesnaście lat i odmawiasz alkoholu? Co z tobą? – dziwiłem się.
–Może po prostu jestem zwykłym nastolatkiem? – odparł.
–U mnie większość zwykłych nastolatków imprezowała, jechała na średnich ocenach, dobrze się bawiła, a przede wszystkim ukrywała każdy z tych faktów przed staruszkami – tłumaczyłem.
–Cóż, to najwidoczniej jestem niezwykłym nastolatkiem skoro nie imprezuje, nie jadę na średnich ocenach i nie bawię się dobrze – stwierdził.
–Ale przed staruszkami coś ukrywasz – zauważyłem, gdy ominął ten punkt z mojej wypowiedzi. Chłopak milczał. Chciałem ciągnąć go dalej za język, jednak przez drzwi wszedł Mirek i Ster.
–Kurwa, Wierzba, zostawić Cie na chwile, a ty już libacje alkoholowe rozkręcasz z nieletnimi – zażartował mięśniak.
–Co wy robicie? – powiedział Mirek, zdecydowanie bardziej poważnym tonem, wręcz zbyt poważnym.
–Pijemy – wyznałem obojętnie, sącząc piwo.
–On pije – poprawił mnie Paweł, patrząc po mnie i po Mirku na przemian.
–Nie może się zmarnować – stwierdził Ster, biorąc butelkę i przechylając ją.
–Igor – popatrzył na mnie niebieskooki, oznajmiając swoim wzrokiem, bym poszedł z nim na stronę. Przekręciłem na to teatralnie oczami i odstawiłem butelkę na stół, następnie od niego wstając i idąc za chłopakiem. Weszliśmy do sypialni. Zanim Mirek zamknął drzwi, Ster rzucił jednym ze swoich błyskotliwych tekstów o ruchaniu czy obciąganiu. Nie zwróciliśmy na to uwagi.
–Co jest? – przemówiłem wreszcie.
–Obydwoje dobrze wiemy o tym, że miałeś nietuzinkowe nastoletnie życie i w dużej części składało się ono z ćpania i imprezowania, podczas którego to przelewały się litry alkoholu, ale –
–Do rzeczy – przerwałem mu.
–Ale nie wciągaj w to Pawła – dokończył.
–No weź, przecież jedna butelka piwa go nie zabije – uniosłem kącik swoich ust w górę.
–Igor – wciąż miał poważną minę.
–Dobrze, zrozumiałem – pokręciłem głową z niedowierzaniem, że się na to zgadzam.
–Możesz sobie darować swój sceptyczny, arogancki i wiecznie niezadowolony ton głosu? – poprosił.
–Z tonu głosu też mnie będziesz rozliczał? – zapytałem zdziwiony.
–Tak, bo jest lekceważący? – odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
–Jest, bo uważam, że to idiotyczne, że kierujesz jego życiem, ale właściwie mam to gdzieś, skoro jemu to nie przeszkadza, to mi tym bardziej. Dostosuje się – zapewniłem.
–Kieruje jego życiem, żeby nie skończył jak ja – wyjaśnił.
–Bawiąc się proszkami i zajmując się śmieciopodobnymi stworzeniami – wskazałem na siebie.
–Między innymi – przyznał.
–No więc, będę grzeczny – obiecałem, podnosząc dwa palce do góry.Dawid
13.02 – 11:42
Wraz z Frankiem poszliśmy do kawiarni w centrum. Zamówiłem latte na mleku sojowym, a on Espresso.
–A więc? – zacząłem, upijając łyk kawy.
–Ciężko mi o tym mówić.. tak właściwie nigdy z nikim o tym nie rozmawiałem – wyznał.
–Chodzi o Cypriana? – zapytałem.
–Skąd o nim wiesz? – zdziwił się, a zarazem miał bardzo poważną twarz, którą rzadko można było u niego dostrzec.
–Agata mówiła, że chodził z wami do klasy i Igor się z niego śmiał – wyjaśniłem. Na moje słowa chłopak wydał z siebie dźwięk przypominający kpiący śmiech.
–To wierzchołek góry lodowej – spojrzał w środek kubka.
–To znaczy? – nie rozumiałem.
–Agata powiedziała Ci, jak skończył Cyprian? – napił się z filiżanki.
–Wspomniała, że potrącił go pijany kierowca – przypomniałem sobie.
–A wspominała czemu? – ciągnął dalej.
–Bo był pijany? – poszedłem drogą logiki.
–Nie, nie dlatego – zaprzeczył. – Wtedy, tej nocy kiedy to się stało, na drodze nie był sam. Poszedł na wieczorny spacer razem ze swoją dziewczyną i po drodze spotkali właśnie Igora – westchnął.
–I? – zaniepokoiłem się.
–A jak myślisz? Myślisz, że to przypadek, że tam gdzie pojawia się Igor, pojawia się także śmierć? – wbił we mnie swój wzrok.
–Nie.. to.. nie możliwe – nie dowierzałem, powoli łącząc fakty. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że to Igor go..? –
–Był wtedy naćpany, zaczepił ich. Cyprian był dobrym człowiekiem, więc zaproponował, że odprowadzą go do chaty, ale on zaczął odpierdalać, znikąd pojawiło się auto, Cyprian wypchnął Igora z drogi, ale sam wpadł pod ten samochód – opowiedział.
–I to dlatego go nienawidzisz? – dopytałem.
–Przez niego zginął mój przyjaciel, czy to nie wystarczający powód? – dziwił się. – Ale nie, bo po wszystkim zrobił coś gorszego – byłem przerażony, kiedy wypowiedział te zdanie. Co jeszcze gorszego mógł zrobić Igor? Mój Igor. Igor, którego kochałem, to znaczy kocham.
–Co? – byłem zaintrygowany i przerażony za razem.
–Po wszystkim stwierdził: Nie kazałem temu kretynowi rzucać się pod auto, na jego miejscu bym się nie ratował, jego śmierć jest mi obojętna, koło chuja mi lata czy ten kretyn żyje czy nie – cytował.
–Nie.. Igor by nigdy tak nie – zacząłem.
–Nigdy by tak nie zrobił? Nigdy by tak nie powiedział? – dokończył za mnie. – Znasz go od półtora roku. Ja chodziłem z nim do szkoły od przedszkola. Ty nie wiesz jaki on był.–
–Więc mi powiedz – poprosiłem.
–Wiecznie wycofany, nie umiał pracować w grupie, ciągle milczał, a jeśli nie milczał to rzucał jakimiś krzywdzącymi zdaniami. Każde słowo jakie z siebie wypluwał brzmiało, jakby gardził całym światem, mówił z wyższością, uważał się za jakiegoś Boga, a wszystko i wszystkich dookoła traktował, jak śmieci. Niektórzy z nim trzymali tylko po to, żeby ich nie zaczepiał i nie robił im krzywdy. Wszystkie laski do niego brnęły, choć wiedziały, że potraktuje je jak szmaty. Później pojawiłeś się ty i przewróciło mu się w bani, wielka miłość, samo szczęście, kwiatki i jednorożce – relacjonował.
–Poznałem go z innej strony niż wszyscy – wyznałem.
–Nie, to nie prawda – popatrzył mi w oczy. – Poznałeś go jako skurwiela. Na początku roku był dla ciebie wredny – wypomniał mi.-Dawid, mógłbyś usiąść z Igorem? - zapytał bezsilnie wychowawca, zdając sobie sprawę z tego, na jaki wyrok go skazuje.
-Dobrze - odpowiedział mu z entuzjazmem Dawid.
-Dawidku skazałaś się na śmierć - powiedział z wrednym uśmiechem farbowany chłopak.
-Myślę, że dam sobie radę i jakoś się dogadamy - w jego głosie nie było strachu czy nawet niepokoju. Była słyszalna ciekawość i chęć ciągnięcia tej rozmowy.
-Jasne - mruknął ironicznie. - W tydzień sprawie, że ten uśmieszek zniknie Ci z tej twojej pięknej twarzyczki - mówił z lekką złością, że nowy nie jest posłuszny i się nie boi.
-Powodzenia - powiedział i usiadł obok Igora na krzesełku, dalej z uśmiechem na twarzy. [TNNS r.5]–Ale jak widać byłeś jak te wszystkie laski, które Igor pieprzył. Byłeś tylko jego statystyką, jego kolejną cyferką na liczniku na penisie. Czego się spodziewałeś po takim kimś? – nie rozumiał.
–Wiesz ja.. – zacząłem się nad tym głębiej zastanawiać – chyba myślałem, że zrobię z niego kogoś lepszego, że go zmienię.. – posmutniałem.
–Jedyne co się zmieniło to twoje życie, twoja psycha. On nie zmienił się wcale – zauważył.
–Po co mi to wszystko mówisz? – odważyłem się wreszcie.
–Bo to męczące, patrzenie na ciebie i twój smutek, przez kogoś, kto nie zasługuje na to wszystko – tłumaczył.-----------------------------------------------
Dzień dobry!
Miłej soboty wam życzę :3 <3
~DCW
CZYTASZ
υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3
RomansKontynuacja ,,тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaм" oraz ,,ѕeĸυndy υĸojenιa". Nikt nie zwrócił uwagi na brudną, naderwaną i lekko spraną, powieszoną na lampie kartkę. Widniał na niej napis : zaginął. Powyżej było zdjęcie młodego chłopaka. Miał zniszczone wło...