38. Nie bój się, nigdy

40 3 4
                                    

Aurelia
22.02 – 16:02
–Wybierasz się gdzieś? – zagaiła ciocia Anita, widząc, że pakuje swoje książki do małej pomarańczowej torby z nadrukowaną twarzą liska.
–Tak, idę do kolegi z klasy. Mamy zrobić razem projekt do szkoły – wyjaśniłam, uśmiechając się.
–Jasne, tylko weź ze sobą kluczę w razie jakbyś później wróciła, bo jadę na nocną zmianę, a Dawid idzie na imprezę – poprosiła.
–Dawid? Na imprezę? – zdziwiłam się.
–Też miałam podobną reakcje, ale nie zabronię mu, jest pełnoletni, zresztą jest weekend – wyjaśniła.
–Jasne – pokiwałam głową – ale ja raczej nie wrócę późno, więc myślę, że nie będą mi potrzebne.–
–Jak wolisz – stwierdziła, wychodząc z mojego pokoju. Ja zaś udałam się do wyjścia i pod adres, który dostałam od Pawła. Przejechałam trasę tramwajem w około dwadzieścia minut.

Paweł
22.02 – 16:30
Oczekiwałem na dziewczynę w pustym domu, gdyż Tomek był w delegacji, a Daria pojechała do swoich rodziców. Chciała też zabrać mnie, ale udałem, że nie czuję się zbyt dobrze. W zasadzie gdyby nie ten projekt, też bym tak zrobił, ponieważ niespecjalnie przepadałem za rodzicami Darii, tak samo zresztą jak oni za mną. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. To musiała być ona. Podszedłem do nich i otworzyłem je.
–Cześć – przełknąłem ślinę, wysilając się na uśmiech.
–Hej – przywitała się, też się uśmiechając. Przesunąłem się i wpuściłem ją do swojego domu, zamykając za nią drzwi. Dziewczyna zdjęła swoje buty i spojrzała na mnie, czekając na to, aż powiem coś więcej. – Jesteś sam? –
–A, tak. Tomek jest w pracy, a Daria u rodziców – wypaliłem, zapominając, że dziewczyna nie zna mojej biografii. – To moi rodzice, to znaczy zastępczy – wyjaśniłem.
–Oo, okej – nie za bardzo wiedziała co odpowiedzieć.
–Nie jesteśmy jakoś zżyci, więc często w rozmowach po prostu nazywam ich po imieniu – ciągnąłem dalej, lekko zestresowany.
–Rozumiem – potwierdziła. – Zapewne nie chcesz rozmawiać o tym, czemu.. – zaczęła szukać odpowiednich słów.
–Czemu do nich trafiłem? – dokończyłem, na co ona pokiwała głową. – Wiesz.. jeszcze nigdy z nikim o tym nie rozmawiałem..– wyznałem jej.
–Jeśli nie chcesz to rozumiem – wypaliła zawstydzona.
–Myślę, że możemy o tym pogadać, ale mam trzy warunki – uprzedziłem.
–Jakie? – zapytała zainteresowana.
–Uno, nie chce żeby ktoś inny się o tym dowiedział, no wiesz, chce to pozostawić między nami – spojrzałem jej głęboko w oczy.
–To oczywiste.–
–Dos, opowiadać będę w trakcie robienia projektu – mówiłem, na co kiwnęła głową. – No i tres – zbudowałem napiętą ciszę – zgodzisz się zjeść ze mną babeczki i wypić gorącą czekoladę? – uśmiechnąłem się nieśmiało, poprawiając swoje włosy.
–Uwielbiam gorącą czekoladę – wyznała, posyłając mi anielski uśmiech.
Chwilę później wraz z całym asortymentem poszliśmy po schodach na górę, prosto do mojego pokoju, gdzie odłożyliśmy jedzenie i rozłożyliśmy przybory do pracy. Zajęliśmy miejsca obok siebie, położyliśmy książkę na środek i rozpoczęliśmy pracę, co jakiś czas podjadając.
–Sam zrobiłeś? – miała na myśli babeczkę, której konsumpcje zaczęła.
–Aż tak niedobre? – zażartowałem.
–Coś ty, są super – pocieszała mnie.
–Cieszę się, że Ci smakują – wyznałem, a później pisząc o rodzajach rynku, zacząłem opowieść.–A więc zacznijmy od tego, że razem z bratem i rodzicami tworzyliśmy dość dziwną rodzinę. Mieszkaliśmy w dość starym domu za miastem przez co często były problemy z dojazdami do szkoły, ale jakoś zawszę się udawało coś wykombinować. Moi rodzice średnio się nami interesowali, bardziej zależało im na.. na alkoholu. Mój brat był jednak inny, miałem, a właściwie wciąż mam z nim bardzo dobry kontakt, jest ostatnią żyjącą osobą z mojej rodziny. Kiedy miałem osiem lat, on miał szesnaście i postanowił uciec z domu, ale nie chciał mnie zostawiać z nimi samego, więc zgłosił odpowiednim ludziom co się u nas dzieje, rzecz jasna anonimowo. Później już cała reszta załatwiania, ciąganie się po sądach, domach dziecka, policji. Finalnie Tomek z Darią wzięli mnie pod swoją opiekę, ale nigdy nie miałem łatwego charakteru, więc nie koniecznie ich polubiłem, szczególnie, że wtedy nie chciałem mieć przy sobie nikogo innego niż Mirka - mojego brata. Potem on jakoś rok, półtora później wrócił. Udało mu się mnie znaleźć. Co jakiś czas spotykaliśmy się potajemnie, nawet dostałem od niego telefon. W końcu jednak oni to odkryli, nie byli zachwyceni, w zasadzie woleli żebym się z nim nie spotykał, ale oboje to olaliśmy i tak braterstwo trwa do dziś. W międzyczasie biologiczni ani razu nie starali się o przywrócenie im praw rodzicielskich czy coś takiego, później moja mama umarła przez nałóg, a tata na skutek nieszczęśliwego wypadku, też pod wpływem – opowiedziałem, wprawiając ją w osłupienie. Widziałem to w jej oczach. Nie miała pojęcia co ma powiedzieć i ciężko jej się dziwić.
–To straszne, bardzo mi przykro, że to wszystko Ci się przytrafiło – powiedziała w końcu, kładąc mi dłoń na ramie i lekko je masując, co było naprawdę miłe. Nie pamiętam kiedy ktoś ostatnio mnie dotykał. – Ale dobrze, że teraz jest.. no wiesz, w miarę.–
–Tak, jest nieźle – przyznałem.

8 lat wcześniej
–Mirek? – obudziłem się, przecierając zaspane oczy. Popatrzyłem na swojego brata, który pośpiesznie upychał ubrania w sportową torbę.
–Kruczek, idź spać – podszedł do mnie, poprawiając mi kołdrę. Zawsze mnie tak nazywał przez mój kolor włosów.
–Co robisz? – zapytałem. Widziałem, że nie wie co ma mi powiedzieć.
–Wiesz.. muszę gdzieś pojechać, ale wrócę do ciebie, tylko jeszcze nie wiem kiedy. Obiecuje – pogładził mnie po głowie.
–Dlaczego? – nie rozumiałem.
–To nie jest istotne, ale przez jakiś czas mnie nie będzie. I wiesz.. za niedługo mogą przyjść po ciebie jacyś ludzie, policjanci, lubisz policjantów, prawda? – zapytał.
–Tak, są dobrzy i pomagają ludziom, ale czemu mają po mnie przyjść? – drążyłem.
–Bo rodzice są źli.. nie chcesz chyba, żeby znów cie bili? – mówił, na co pokiwałem przecząco głową. – No właśnie.. pójdź z tymi panami okej? I jeśli będą o mnie pytać, powiedz, że nic nie wiesz dobrze?–
–No.. okej.. – potwierdziłem niepewnie.
–Pamiętaj, że kocham Cie najbardziej na świecie i przyrzekam, że do ciebie wrócę, ale ty też mi coś przyrzeknij – popatrzył mi prosto w oczy.
–Co? – spytałem.
–Nie bój się, nigdy – powiedział.
–Nie będę się bać! – potwierdziłem dumnie, na co chłopak uśmiechnął się do mnie czule i mocno do siebie przytulił. Następnie pocałował me czoło.
–Do zobaczenia kruczku – szepnął.
–Cześć batmanie – odparłem. Mirek wyszedł przez okno w naszym pokoju.
Dłuższy czas później było tak, jak mówił. Przyszli po mnie panowie ubrani w niebieskie mundury z fajnymi, złotymi odznakami. Jeden z nich pozwolił mi ubrać swoją czapkę, było całkiem miło. Zabrali mnie w jakieś miejsce, później w następne. Zadawali mi pytania, o Mirka też pytali, ale nie powiedziałem im nic, tak jak mu obiecywałem. Potem znów mnie gdzieś zabrali, było tam dużo dzieci. Spędziłem tam jakiś czas. Poznałem Panią Darię i Pana Tomka. Rozmawiali ze mną chwile, ale nie wiedziałem co im mówić, nie wiem czy ich polubiłem. Rozmawiali z jakąś panią i mówili o adopcji, a to znaczyło, że mają zostać moimi nowymi rodzicami. Nie chciałem tego, ale nie chciałem też wrócić do poprzednich rodziców.. chciałem wrócić do Mirka, który obiecał, że wróci do mnie, a wciąż go nie było, martwiłem się, że więcej go nie zobaczę.
Ponad rok później, gdy już rozgościłem się w domu państwa Piątkowskich i przybrałem ich nazwisko, pewnej nocy do mojego okna ktoś zapukał, trochę się przestraszyłem, ale otworzyłem je i okazało się, że był to Mirek.
–Mirek! – krzyknąłem radośnie.
–Ciii! – uciszył mnie, a potem wszedł do mojego pokoju, bardzo bardzo cicho.
–Czemu nie było Cie tak długo? – przytuliłem się do niego.
–Przepraszam, nie mogłem wrócić, musiałem trochę popracować. Jak u nowych rodziców? – zapytał, obejmując mnie czule.
–Nie lubię ich – skrzywiłem się.
–Chciałbym Cie zabrać, ale nie mogę – posmutniał.
–Czemu? – nie rozumiałem.
–Wiesz.. to dorosłe sprawy, bardzo trudne, nie zrozumiesz.. ale będziemy się widywali okej? Mam nawet dla ciebie coś fajnego, tylko nikomu nie możesz powiedzieć – spojrzał na mnie z powagą.
–Dobrze – pokiwałem głową. Chłopak wyjął z kieszeni mały telefon i mi go wręczył. – Ale super! –
–Choć, pokaże Ci, jak go obsługiwać – powiedział. Zasiedliśmy na łóżko i tam rozpoczęliśmy naukę.
–Dziękuje – ponownie go przytuliłem. – Tęskniłem za tobą..–
–Wiem, ja za tobą też, ale teraz już nigdy Cie nie zostawię – gładził moje plecy.
–Obiecaj – powiedziałem poważnie.
–Obiecuje – położył rękę na serce, a drugą uniósł w górę.
–Kocham Cie – zaśmiałem się.
–Też Cie kocham kruczku – poczochrał mnie po włosach.

----------------------------------------------
Witajcie!
Rozczulam się nad tym rozdziałem 😍
A jak wasze wrażenia? ^^
~DCW

υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz