30. W oczach miała wypisany tylko strach

40 4 4
                                    

Dawid
15.02 – 16:01
–Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam, niech żyje nam! – zaśpiewali wszyscy uczestnicy urodzin, które dziś obchodziła moja mama. Zjechało się parę osób. Głównie nasza rodzina, dwie siostry i jeden brat mojej mamy razem ze swoimi rodzinami. Były też jej dwie przyjaciółki, moja babcia i dziadek i Pani Wierzbicka wraz z Robertem i Olą oraz Agata ze swoją mamą, ogółem mówiąc – dość dużo osób, przez co impreza odbyła się w domu jednej z koleżanek mojej mamy, a nie w naszym małym mieszkaniu. Było trochę alkoholu i dużo wystawnego jedzenia. Dzieci też znalazły coś dla siebie, ponieważ właścicielka także posiadała swoje potomstwo, dlatego miała też i jakieś huśtawki, domki i mnóstwo różnych zabawek.
Wszyscy wspominali stare czasy, śmiali się, lub poznawali ze sobą. Atmosfera była naprawdę miła. Jedną osobą, której średnio podobało się spędzanie czasu w ten sposób była moja szesnastoletnia kuzynka, bratanica mojej mamy – Aurelia. Odkąd pamiętam była miłą i bardzo delikatną dziewczyną, którą łatwo dało się zawstydzić, co często robił jej starszy brat, czy to żartując z jej wyglądu czy próbując ją swatać z wszelkimi mężczyznami, jakich zobaczył nieopodal niej.
Z tego co mówiła moja mama jej brat poprosił ją o to, by zamieszkała z nami i jeszcze dziś, przed samymi urodzinami byli u nas i ustalali warunki, na jakich będzie u nas mieszkać. Powodem jej przeprowadzki był fakt, że miała zacząć chodzić do siódemki – czyli naszej szkoły, a to już było dość daleko od jej miejsca zamieszkania, bo podróż pociągiem zajmowałaby jej ponad godzinę. To jednak jeszcze nie skłoniłoby jej do przeprowadzki, ale dodatkowym powodem była druga, muzyczna szkoła. Te wszystkie czynniki sprawiły, że od dzisiejszego dnia Aurelia miała zamieszkać u mnie i mojej mamy.
Po czasie ja i Agata poszliśmy do kuchni z dala od reszty by na chwilę odsapnąć i zostawić dorosłych samych, gdyż delikatnie od nich odstawaliśmy ze względu na wiek. Razem z nami poszła także drobna, niebieskooka blondynka wyglądająca prawie jak anioł, której jasne włosy były aż nienaturalnie jasne, choć nie były farbowane ani razu.
–Jak się czujesz, z myślą, że już od dzisiaj będziesz widywać rodziców tylko w weekendy? – zapytała jej Agata.
–Jakoś sobie poradzę, ciocia jest naprawdę miła, zresztą mam jeszcze Dawida – posłała mi szczery uśmiech.
–Tak, możesz na nim polegać zdecydowanie – zadeklarowała Aga, na co ucieszyłem się w duchu. Postanowiłem w końcu zrobić nam wszystkim herbatę, bo to był główny cel naszej wizyty w kuchni.
–Ile słodzicie? – spytałem, biorąc do ręki cukierniczkę i odkrywając jej wieko. – Kurde.–
–Co jest? – nie rozumiała Agata.
–Pusta – pokazałem, przechylając naczynie w stronę dziewczyn.
–Fuck – zaklęła blondynka, ciężko wzdychając.
–Jeśli chcecie to wyskoczę – zaproponowała Aurelia – widziałam niedaleko market.–
–Na pewno? Wiesz mam samochód więc to zajmie trzy minuty – wyjaśniłem.
–Nie, nie trzeba. Przy okazji choć trochę poznam tę okolice – powiedziała.
–Jak wolisz – wzruszyłem ramionami, wręczając jej banknot do ręki. Chwile później Aurelia wyszła z domu.

Paweł
15.02 – 15:50
Z racji, że była sobota czyli dzień wolny od szkoły, postanowiłem spędzić go z Mirkiem i Igorem, wmawiając moim opiekunom prawnym, że idę do jakiegoś kolegi z klasy, co oczywiście było kłamstwem.
Chłopaki nie robili nic produktywnego a właściwie byli lekko zmęczeni i skacowani winem, które Igor kupił Mirkowi na walentynki. Siedzieliśmy czas wspólnie i nabijaliśmy się z siebie nawzajem, aż w naszych brzuchach pojawił się niemiłosierny głód, dlatego wspólnie zadecydowaliśmy, aby zrobić kolacje.
–Dobra panienki, co wpierdalamy? – zapytał Igor, patrząc po nas.
–Mi bez różnicy – odpowiedział mu mój brat.
–Pizza? – zaproponował.
–Mm – skrzywił się. – Młody?–
–Zjadłbym pierogi – stwierdziłem po chwili namysłu.
–To żart? – popatrzył na mnie dziewiętnastolatek.
–No co? Pierogów nie lubicie? – nie rozumiałem.
–Nie grzesz – upomniał mnie. – Są okej, ale jak myślisz, że któryś z nas je zrobi to jesteś w błędzie.–
–Nie musicie ich robić, możemy podjechać do sklepu i kupić gotowe, takie wiecie, w paczce. Wrzuca się je do wrzątku i dwie minuty później można jeść – wyjaśniłem.
–Żarcie jak dla studentów, ale w sumie jestem po stronie pierogów, sorry honey – zwrócił się do piwnookiego.
–No to kto ze mną jedzie? – popatrzyłem po nich na przemian.
–Jedź Igor, ja wstawię tę wodę, to szybciej się ugotują – rozkazał Mirek. Chłopak bez problemu wstał, ubrał się i razem ze mną pojechał na zakupy.
Gdy mieliśmy już wszystko zakupione i staliśmy przy kasie, przez szybę zauważyłem dwóch chłopaków, którzy szli za jakąś dziewczyną i niedyskretnie obczajali jej tyłek. Ich zachowanie było obrzydliwe, ale to nie to skłoniło mnie do opuszczenia kasy. Zapalnikiem było, kiedy zawołali ją, ona ich olała, a oni podbiegli do niej i łapiąc ją za rękę, zaczęli ją gdzieś ciągnąć.
–Rób zakupy – nakazałem starszemu od siebie i przepchnąłem się przez innych ludzi, słysząc głosy niezadowolenia za sobą. Wyszedłem z budynku i poszedłem w stronę, w którą podążali tamci, oczywiście zastałem im tam razem z nią, jak się do niej dobierali.
–Zostawcie mnie – prosiła ich, próbując się wyrwać.
–Będzie dobrze maleńka, nie bój się – zaśmiał się któryś z nich.
–Nie! – protestowała, lecz nie przestawali.
–Ej wy! – przemówiłem, zwracając na siebie uwagę całej trójki. – Nie rozumiecie, co znaczy nie?–
–He he, a ty co? Zazdrosny? Jak chcesz, to się podzielimy – zaproponował ten brzydszy.
–Nie rozumiecie, co znaczy nie? – powtórzyłem, wyjmując z kieszeni nóż motylkowy, czym wprawiłem ich w lekkie osłupienie.
–Ej mordo, no wyluzuj – zaśmiał się nerwowo ten mniej szpetny.
–Won – rozkazałem im, kiwając głową w stronę, w którą mieli zacząć uciekać. Popatrzyli po sobie, nie wiedząc co zrobić, a ja korzystając z okazji, szybkim, nerwowym ruchem podszedłem do nich, na co Ci zaczęli wiać co sił w płucach. – Nic ci nie jest? – zwróciłem się do niej. W oczach miała wypisany tylko strach, który przebijał się między minimalnymi łzami. – Nie zrobię Ci krzywdy, obiecuje – schowałem nóż, pokazując jej puste ręce. Wtedy też ze sklepu wyszedł Igor, który zacząć mnie wołać.
–Ja pierdole zostawić Cie na chwile, a już biegasz z nożem? – nie dowierzał.
–To nie tak, chcieli zrobić jej krzywdę, musiałem – tłumaczyłem się nerwowo, jednak nadaremno, bo on skupił się na niej, zamiast na moich słowach.
–Siema suczko, jak masz na imię? – zapytał, lekko przekręcając głowę. Widząc to, zmierzyłem go wzrokiem. – No dobra, dobra, tylko pytam tak? Nie chce mówić to nie, ale wróć za chwilę do auta, a no i gumki masz co nie? –
–Ig..– zacząłem – Konrad!–
–No spokojnie, Jezu – uniósł ręce w geście obronnym i odszedł do samochodu. Odwróciłem się z powrotem w stronę blondynki, lecz moje oczy jej nie ujrzały. – E, kopciuszek Ci zwiał – kiwnął głową w stronę, w którą uciekała dziewczyna.
–Dzięki – przekręciłem oczami, wchodząc do pojazdu. Chłopak zrobił to samo.
–No weź, nie dąsaj się. Tego kwiatu jest pół światu – przytoczył. Nie zareagowałem.

--------------------------------------------------------------
No witajcie!
Mamy równo 30 rozdział, a w nim nową postać, jaką jest Aurelia :D
Fajnie, że rozdział wypadł w dzisiejszy dzień bo moja cudowna _Hato-chan_ ma urodziny, także wszystkiego najlepszego moja mordo ^^
~DCW

υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz